Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-02-2018, 21:07   #80
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Gdy weszli do pokoju Anna spojrzała na niego z pomieszaniem zaskoczenia i rozbawienia. Prawdą było, że miał się zająć swoją uniesioną lekko męskością, a do saloniku wkroczył w stanie “ciekawszym” niż przed rozstaniem. W pokoju siedział oprócz wampirzycy mężczyzna w średnim wieku.


Odruchowo podniósł się by się przywitać jednak zatrzymał się odrobinę zbity z tropu stanem w jakim zobaczył wampira.
- Eee.. eee. - Przełknął ślinę. - Dobry wieczór?
- Pozwól, że ci przedstawię John Everett Millais
. - Florence wskazała speszonego mężczyznę. - John, to mój drogi “przyjaciel” Henry Ashmore.
Millais skłonił się nisko. Wyraźnie to właśnie oznaczało u starszej określenie przyjaciel.
- Jak mogę pomóc. - Wampir zauważył, że wzrok pochylonego mężczyzny pozostał skupiony na podłodze, jakby obawiał się go podnosić. W sumie miały wtedy idealnie na wysokości oczu pewien wyróżniający się element ciała Gaherisa.

Dość idiotyczna sytuacja. Zakładał, że właśnie pójdą do Charlotty zerkając, czy dziewczyna się jeszcze bawi oraz ewentualnie przyłączą się. Tymczasem przyszli do malarza. Oczywiście wkurzyła Gaherisa. Nie lubił, jak robiono go niczym durnia oraz obiecał sobie, iż skoro tak, będzie się trzymał względnie daleko od mości dobrodziejki.
- Pan wybaczy - stwierdził sztywno. - zostałem niespodziewanie wyrwany z dosyć przyjemnej sytuacji - przygryzł mocno wargi próbując polecić opuścić swojej krwi owo strategiczne miejsce. Usiadł na jakimś krześle starając się skupić na widzianych wizją twarzach, żeby jak najbardziej zadziałać wyobraźnią. - Chciałbym prosić, iżby narysował pan twarze, które widziałem, można powiedzieć, ale które chciałbym przedstawić innym. Chodzi mi o to, że będę panu mówił, jak dana osoba wyglądała, pan będzie rysował, potem zaś wspólnie naniesiemy odpowiednie poprawki, żeby była identyczna niczym prawdziwy oryginał. Jest pan gotowy? - spytał mając burzę wewnątrz mysli, ale obiecując sobie, że nie da się kompromitować przez wredną Florence.
Mężczyzna wyprostował się i uśmiechnął.
- Och… proszę się nie przejmować. Ten dom znany jest z wielu “uciech”. - Millais wydobył z przyniesionej torby przybory do rysowania i usadowił się na jednym z foteli. - Jak będzie Pan gotów proszę zacząć.
Starsza podeszła do stojącego barku. Wyglądała trochę jakby z jej perspektywy nie stało się nic złego. Na jej twarzy nie było śladu złośliwości, o dziwo spojrzała nawet na wampira uśmiechając się równie ciepło co podczas igraszek.
- Masz ochotę na coś do picia Henry?
- Jeśli mógłbym prosić
- odpowiedział dosyć sztywno. Może faktycznie, pomyślał poniewczasie, dla Florence było to tyle co pstryknięcie palcami, jednak nie dla niego. Oczekiwanie zaś takie, jak zgłosiła, zwyczajnie przekraczało normy. - Jestem już gotowy, mistrzu, zacznijmy więc od mężczyzny wieku średniego oraz dosyć charakterystycznej twarzy … - zaczął opisywać Tarquina, jak najbardziej szczegółowo się dało. Później zaś przyszła kolej na innych uczestników wizji. Opisywał dokładnie, później oglądał starając się wyłapać wszelkie elementy charakterystyczne oraz uszczegóławiając lub modyfikując obrazy stworzone przez malarza Millaisa. Bądźmy jednak szczerzy, wcale nie przychodziło to łatwo wyrolowanemu wampirowi.
Anna w pewnym momencie opuściła ich upewnić się co z Charlottą, ale Starsza towarzyszyła mu przez cały czas. Na początku uważnie przysłuchiwała się jego opisom, a potem oglądała rysunki, które zaakceptował. Millais uwijał się dosyć szybko i gdy skończył została jeszcze dłuższa chwila do świtu. Pożegnali malarza i ponownie zostali tylko we dwoje.
- Jeśli pozwolisz poślę to do księcia. - Florence podała mu jeszcze jeden kielich z krwią i pomału zebrała rysunki.
- Będę wdzięczny - potwierdził pijąc kolejny kielich. Liczył na to, że jednak długie chwile przy Millaisie sprawiły, że wreszcie opadło mu to, co wcześniej stało niczym trzonek. Wdział szlafrok. - Oraz dziękuję za pomoc. Tak naprawdę powinienem powrócić do klubu, gdzie obecnie przysypiam. Czy miałbym już ubranie wysuszone?
Potem planował ruszyć do Charlotty mając nadzieję, iż dziewczyna powoli dojdzie do siebie.
- Trochę tu posiedzieliśmy więc powinno czekać na ciebie w sypialni. - Starsza ruszyła przodem prowadząc go tym samym korytarzem, którym tu przyszli. Jego męskość powróciła już do normy. - A co do powrotu… liczyłam, że chociaż uda mi się przytulić naszą Charlie. - Mrugnęła do niego. - Ale wierzę, że mieliście męczącą noc.
- Niewątpliwie
- przyznał oględnie. - Przypuszczam, iż Charlotta nie ma nic przeciwko temu, żebyś ją przytuliła. Wręcz przeciwnie, dlatego nie uważam, żeby był pod tym względem jakikolwiek problem. Zwyczajnie chodźmy tam.
- Och Henry. Ją cieszy to tylko i wyłącznie gdy jesteś obok. Gdy czuje na sobie twój skupiony wzrok
. - Florence otworzyła drzwi od sypialni. - Jesteś wielkim szczęściarzem.

Charlie leżała na łożu. Widać było, że prezent od Anny przestał już działać, bo narzeczona spała. Było jednak coś co sprawiło, że męskość Gaherisa dała o sobie znać. Charlie leżała odkryta. Na boku, pupą w jego stronę. Widział jej wyeksponowany kobiecy kwiat. Jeszcze był mokry, jeszcze słodko zaróżowiony.

- Niedawno skończyły. Charlie jest bardzo namiętną osóbką. - Anna siedziała w jednym z foteli najwyraźniej obserwując pokaz.
- Ufff, chyba, no chyba, że przenocowałabyś mnie tutaj przez dzień oraz pozwoliła się przespać Charlotcie - nic nie mógł poradzić, że po prostu wariował na punkcie tej wspaniałej kobiety.
- Jeśli masz taką chęć i nie przeszkadza ci moja obecność w łóżku. - Florence uśmiechnęła się słodko. Zgrało się to z delikatnym ruchem Charlotty, przy którym poruszyła nóżką, a z jej kwiatu wypłynęła odrobina wilgoci.
- Jakby nie było, to twoje łóżko - zażartował. Jeszcze chwilę temu był na nią wkurzony, ale chyba mu przeszło na widok cudownego różu między jej zgrabnymi udami pieszczącego spojrzenie wampira. Ponownie zrzucił szlafroczek układając się przy niej oraz czując, jak ponownie mu zaczyna stawać. Od tyłu objął ją całując, coraz bardziej podniecony jej intymnym zapachem. Jeśli Toreadorka miała ochotę popieścić Charlottę oraz może sama odebrać później pieszczoty od dziewczyny, nie miał nic przeciwko temu.
- Mrech - zaczynał czuć, jak prostująca się męskość zaczęła delikatnie dotykać jej wilgotnych płatków.
Charlie zamruczałam a jej biodra jeszcze przez sen poruszyły się, tak że męskość odrobinę zanurzyła się w jej mokry kwiat.
- Wróciłeś skarbie? - Obejrzała się na niego półprzytomnym wzrokiem.
- Jestem przy tobie moja piękna - wyszeptał całując tył jej głowy oraz obejmując piersi dłonią. Jednocześnie wykorzystał ów przypadek, kiedy jego żądełko dotarło do jej słodkiego kwiatu. Powoli zafalował biodrami przesuwając się wewnątrz jej wąwoziku, przód - tył, przód - tył, aż wreszcie natrafił na właściwą głębinę, zanurzył wewnątrz niej swoją kotwicę. - Jesteś cudowna - wyszeptał czując jak jej gorące wnętrze rozstępuje się pod niezbyt szybkim, ale trwałym naciskiem. - Kocham cię, pragnę cię.

Słodka dziewczęca Charlie jęknęła gdy jej ciało otworzyło się na niego. Jej wnętrze było mokre, ciepłe, miękkie i rozciągnięte. Kusiło by już go nie opuszczać. Dlatego właściwie nie miał ochoty tego przez chwilę jakąś robić. Całował oraz ugniatał namiętnie jej piersi czując, jak reagują na męską pieszczotę. Poruszał się wewnątrz niej czując, jak wypina się powoli dostosowując się do niego. Przyśpieszył ruchy. Kobieta wypięła pupę jednocześnie wtulając swe piersi w jego dłonie. Jej ciało było tak wymęczone, że wydawało się iż w każdej chwili może dojść. Zresztą także jemu łatwo przyszło. Ten seks był kompletnie inny niżeli ze wspaniałą Florencę. Posiadał namiętność oraz iskry miłości, które niczym przyprawa ożywiały łóżkowe zabawy. Oczywiście pożądał arcypiękną Toreadorkę, jednak wolał Charlottę. Inna kwestia, że Florence identycznie.
- Mr - czuł skurcze jej pochwy na własnym członku oraz czuł, jak się zbliża. Zarówno on jak ona. Ach, nagły skurcz. Buzujący przy podnóżu trzona gęsty płyn wystrzelił gwałtownie w nią. Jego dłoń zacisnęła się na jej piersi, zaś biodra gwałtownie przyspieszyły raz po raz uderzając oraz wyrzucając kolejne fontanny wewnątrz jej najintymniejszej części pieknego ciała. Podczas gdy wraz z Charlottę zaspokajali swoje pragnienie, Florence musiała zrzucić z siebie suknię. Gdy ghulica łapała oddech, a on jeszcze wykonywał ostatnie ruchy starsza przysiadła naga na łóżku. Jej dłoń przesunęła się po ramieniu kobiety, wywołując w niej widoczny dreszcz, jednak oczy wampirzycy skupione były na Gaherisie. Rycerz uśmiechnął się do niej. Naprawdę nie miał nic przeciwko udziałowi Florence we wspólnej zabawie, skoro podobało się to Charlotcie. Niewątpliwie Florence wiedziała, jak doprowadzić ją do najwyższych stanów cudownej rozkoszy.
 
Kelly jest offline