Thanatos nienawidził latać. Statek cały czas podrygiwał i kołysał sie, co uniemożliwiało temu na ogół zwinnemu niczym łasica Elfowi jakąkolwiek koordynacje ruchów.
Większość czasu mężczyzna spędzał albo w swojej kajucie, albo przyczepiony do jednej z balustrad okrętu. W momencie gdy coś trafiło w maszt Thanatos upadł obok sternika zbity z nóg nagłym wstrząsem. Miał nadzieje zę silnik jest w całości, bo jakoś nie uśmiechała mu się śmierć na tej łajbie. W ogóle nie uśmiechała mu sie śmierć. Ale polec w boju to jeszcze do przyjęcia ale tak, żeby chociaż stał na twardej ziemi.
Po chwili zauważył zę zaraz jego życzenie może się spęłnić - ziemia pędziła mu na spotkanie z zawrotną prędkością. Złapał się kurczowo balustrady do której dopełzł, następnie poczuł wstrząs i poczuł jak leci głową w duł ku wielkiemu morzu ciemności.
__________________ Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure. |