Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2018, 21:57   #170
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Rudowłosy otrząsnął się, słysząc swoje imię. Oderwał wzrok od burmistrza i złapanych, zerknął na Shavriego i szybko wrócił spojrzeniem do poprzedniego kierunku.
- Myślę, że chcę wysłuchać tych tu. O czym pogadać? Macie inny kierunek marszu niż Neverwinter?- zapytał, ale nie czekał na odpowiedź. Zamiast tego ruszył żwawym krokiem ku tym co mieli zawisnąć.
- Ej, wy! Opowiedzcie mi cały dzisiejszy i wczorajszy swój dzień, jak to nie wy kradliście to mogę być waszą ostatnią nadzieją na zachowanie głów.
Na słowa Marva więźniowie, którzy wyglądali jak siedem nieszczęść, a śmierdzieli jeszcze gorzej, wyraźnie odżyli.
- Tak, tak, to nie my!
- Nie my!
- Podrzucono nam te mieszki!
- Nas też okradziono!
- Cały dzień na zabawie bylimy!
- Tak, właśnie tak! - przekrzykiwali się chrapliwie jeden przez drugiego. Pilnujący ich wieśniacy popatrywali na Hunda ponuro. Dla nich wina obwiesiów była oczywista, a ich tłumaczenia funta kłaków nie warte. Jedynie groźby maga powstrzymywały ich przed jawnym sprzeciwieniem się włócznikowi. Może też mieli nadzieję, że dowiedzą się czegoś, co uratuje ich wieś?

Shavri również sceptycznie patrzył na tę wymianę zdań. Ale nie z powodu rabusiów. Zachodził w głowę, jak Marv może myśleć o wyruszeniu do Neverwinter w momencie, gdy jakiś mag grozi spaleniem całego Phandalin. Westchnął w duchu. Wiedział, że trzeba z magiem porozmawiać. Rozsądne argumenty powinny wystarczyć, ale Shavri nie był przekonany, czy ma siłę na taką pogadankę. Dlatego chciał skrzyknąć całą grupę na przegadanie sprawy - a nuż wymyśliliby coś wspólnie. Ale z Marvem, który miał inny pomysł, nieobecnym Jorisem i Zenobią zabawiającą się z Trzewiczkiem akurat teraz i akurat w domu kapłanki, Shavri poczuł naraz, że sytuacja wymyka się trochę z rąk.
- Do diabła z tym wszystkim… - warknął Shavri i zwrócił się do Toriki:
- Idę po klina do gospody, a potem jeszcze raz do lochu burmistrza. Gdybyś zobaczyła Jorisa, powiedz mu proszę, że go szukałem.
Co powiedziawszy, poszedł, kopiąc po drodze do karczmy kamyk, który mu się napatoczył pod nogi. Z deka zaczynał się irytować - rzecz dość niezwykła jak na niego.

Marv odprowadził go wzrokiem, swoim zwyczajem drapiąc się po głowie. Tropiciel nigdy nie potrafił usiedzieć długo w jednym miejscu, ale tu wydawał się przechodzić samego siebie. Jakby się od niziołka zaraził. Sam rudowłosy stracił ochotę na obronę biedaków w ich drodze na stryczek. Inteligencją nie błyszczeli, to prawda, ale żeby nawet nie spróbować?
- To nie brzmi przekonująco, zdajecie sobie sprawę? - zapytał ich głosem pozbawionym nadziei na uzyskanie w miarę wartościowych odpowiedzi. - Prosiłem o dokładny opis dnia, a to… - poddał się wreszcie i machnął ręką. - Może chociaż spróbujecie przypomnieć sobie, czy ktoś robił podobne rzeczy co wy tylko w stosunku do południowców?
Wojownik wiedział, że to pytanie nie da sensownych odpowiedzi, ale głupio było mu tak od razu machnąć na tych tu ręką. To dał im jeszcze jedną szansę i może uda się burmistrza namówić na obcinanie dłoni zamiast wieszania. Ten optymizm to mu się chyba udzielał po nocy spędzonej na tańcach z Aurorą.
- Tak, tak!
- My ten… no…
- Przygotowywaliśmy się do święta…
- Picie, noszenie drewna, takie tam - bełkotali więźniowie.
- I w karczmie widzieliśmy tego…
- ... no tego, no…
- … no, takiego zarośniętego, co ciągle na schody łypał…
- ...chudy był i widać, że groszem nie śmierdział…
- Tak tak, to na pewno on! Źle mu z oczu paczało! *

To się już zamieniało w jakieś… jak to nazywali w miastach? Ah, teatry!
- Podczas święta przygotowaliście się do święta. Rozumiem - rudowłosego trochę zaczynało to bawić, bo na dowiedzenie się czegoś stracił dawno nadzieję. - I ten zarośniety, wyglądający wypisz wymaluj jak wy, to jak dokładnie wyglądał i się nosił? Z kim tu przyjechał?
- Eee… ten, no…
- Normalnie… jak człowiek.
- Tak! Człowiekiem był!
- Z tego no… z gór, o! Tacy zarośnięci to zawsze w górach.
- Na pewno przyjechał z kopalni, tak tak!
- I bobra miał na głowie! Znaczy czapę taką, z bobra! Albo inszej padliny!
Marv pokręcił głową z niesmakiem. Jeden pozytyw z tego całego gadania pozostał: wojownik stracił wszelką ochotę na obronę tych tutaj. Machnął ręką, zostawiając ich innym. Choć z ciekawości zamierzał na bobra zwracać uwagę.

 
Sekal jest offline