Bez światła dalej iść się nie dało. Emmerich wymienił zatem kuszę na pałkę, a do lewej ręki wziął zapaloną latarnię sztormową, dającą równe światło i z płomieniem możliwym do podkręcenia lub zasłonięcia lub zgaszenia w ułamku chwili.
Bogaty sygnet wyglądał ładnie, ale Emmerich nie dotykał go gołą dłonią. Uważając by nie dotknął skóry wrzucił go do jednej z kieszonek przy pasie.
- Pokazać czarodziejowi trzeba. Albo kapłanowi. - dodał.