Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2018, 22:27   #413
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Kapral Thorvaldsson obudził się zły. Poranna krzątanina w koszarach nie dawała pospać dłużej, a byłoby to coś, na co miał wielką ochotę po tylko częściowo przespanej nocy. Najpierw jakieś zamieszanie w okolicy murów i bojaźń zalegających na koszarowym placu uchodźców, później jakiś szalony krzykacz...

Baron. Były dowódca obrony miasta... to znaczy, że... kapral Thorvaldsson właśnie awansował, chociaż wcale się o to nie prosił...

- Noż kurwa jego mać! - rozległo się w izbie, w której stała prycza kaprala. Dalej zapanowała cisza przerywana gniewnymi sapnięciami rozeźlonego brodacza.

Ochłonąwszy nieco wyszedł na zewnątrz i polazł do studni w rogu placu. Cebrzyk lodowato zimnej wody wystarczył, by uspokoić gonitwę myśli i rozjaśnić umysł po zbyt krótkiej nocy.

Trzeba było brać się do roboty.

Z placu ruszył prosto na kwaterę zajmowaną do tej pory przez von Grunenberga. Ciasna bo ciasna, ale wydawanie rozkazów prosto z żołnierskiej pryczy było może i praktyczne, ale z pewnością urągałoby autorytetowi, jaki powinien stać za osobą odpowiedzialną za życie lub śmierć setek mieszkańców, uchodźców i żołnierzy Czwartej.

W przejściowym pokoju, w którym jak zwykle służbę pełnił znany Detlefowi adiutant, kapral zatrzymał się:
- Się kurwa porobiło, co młody? - rzucił do młodzika, po czym bezceremonialnie władował się do gabinetu Barona. Tam zgarnął klamoty poprzednika i zawołał chłopaka.

- Zabierz to na moje wyrko. Później sam to wyjaśnię von Grunenbergowi. Jak będziesz wracał, to weź moje fanty. Nie ma tego dużo. Potem pójdziesz na plac i wybierzesz dziesięciu szybkich chłopaczków, byle rozgarniętych. I niech będą to tacy, którzy już chociaż trochę znają miasto - potrzebujemy sprawnej komunikacji z każdym posterunkiem. Będziesz im przekazywał polecenia - ustny rozkaz lub informacja, dla kogo i gdzie. Każdy dostanie po sześć pensów dziennie, a jak się sprawią, to i całego szylinga. Nie wiem, ile ci płacą, żołnierzu, ale u mnie dostaniesz dwa srebrniki dziennie. Nie obawiaj się - jak armia nie będzie chciała, to dam ze swoich, a samo oblężenie nie potrwa tyle, żebym nie był wypłacalny... - wyszczerzył się przyjaźnie.

- Aha - zbierz ich jak najszybciej, musimy zebrać to jakoś do kupy, zanim Wernicky zaatakuje. - Dodał.

Niedługo później stał przed szeregiem wyrostków, którzy wydawali się być bardzo przejęci czekającymi ich zadaniami i pracą dla armii. Krótko wyjaśnił im kim jest i czego od nich oczekuje. Ich pierwszym zadaniem miało być wyruszenie na poszukiwanie Ostatnich, kaprali, o ile Baron dopiął swego. Pięć dwójek zostało skierowanych tam, gdzie według wiedzy Detlefa i adiutanta mieli znajdować się potrzebni nowemu dowódcy obrony żołnierze - fort, miejska brama, port, wieża sygnałowa i barykada broniąca końca pomostu wiodącego z fortu do miasta. Adiutant miał sprawdzić koszary i czekać na powrót posłańców z meldunkami.

Nowo zrekrutowani gońcy mieli wezwać wszystkich Ostatnich na odprawę z nowym dowódcą obrony. Odprawa miała odbyć się w południe - było dość czasu, by zlokalizować wszystkich potrzebnych ludzi (z wyjątkiem Małego Karla, który najprawdopodobniej nie zdołał uciec z niewoli, jak Leo). Do tego czasu mieli oni rozkaz powstrzymać się od wszelkich działań zleconych uprzednio przez Barona lub powziętych z własnej inicjatywy.

Gońcy mieli też dodatkowe zadanie - we wskazanych miejscach miał pozostać jeden z nich i wrócić do koszar dopiero na posiłek (zmieniając się z drugim z dwójki) lub na wypadek niespodziewanych zdarzeń, takich jak szturm lub ostrzał wroga, zamieszki i inne rzeczy, o których dowódca obrony powinien wiedzieć. Drugi miał albo szukać dalej albo wrócić do koszar i zameldować o tym, kogo znalazł. Adiutant miał zdecydować, czy wysłać gońców raz jeszcze, czy już przekazano rozkaz o stawieniu się na odprawę u dowódcy wszystkim zainteresowanym.

Sam Thorvaldsson nie zamierzał siedzieć w koszarach w oczekiwaniu na wezwanych żołnierzy. Ruszył dupsko i skierował się do części Meissen zamieszkałej przez krasnoludy. Ponieważ było wcześnie, a wizyta nie była zapowiedziana, po drodze zamierzał wstąpić na basztę, przyjrzeć się pozycjom Wernicky'ego i porozmawiać z dwójką inżynierów na temat materiałów do produkcji ładunków wybuchowych i zapalających, które miał zorganizować von Grunenberg (brakujące spisać i listę zabrać ze sobą) oraz do lazaretu, by wybadać sprawę zapasów medycznych i ewentualnych braków w tej materii.

Następnie wizyta u Starszego Barrudina. Detlef wiedział, że to dzięki naciskom miejscowych khazadów został "awansowany" na to mało atrakcyjne stanowisko. Dlatego mimo braku zapowiedzi postanowił odwiedzić Starszego i porozmawiać o zakresie pomocy, jakiej mogą udzielić miejscowe krasnoludy. Poczeka ile trzeba, aby zostać przyjętym, ale o to że w ogóle będzie był spokojny. Nieco mniej o entuzjazm w zakresie pomagania człeczynom, ale skoro zmusili komendanta garnizonu do takiego ruchu z Baronem i Detlefem, to Barrudinowi musiało jednak wciąż zależeć na rozsądnych relacjach z miastem - w końcu splądrowanie Meissen nie sprzyjałoby interesom, nie wspominając o zagrożeniu dla samych khazadów.

Zapowiadał się pracowity dzień.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline