|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
21-02-2018, 10:04 | #411 |
Reputacja: 1 | Bert klął w duchu na siebie, że nie pomyślał wcześniej o odkupieniu zapasów od najemników Brocka. Złość na własną głupotę pogłębiał fakt, że nikt nie poinformował go o fakcie przekazania pieniędzy podkręconych iluzją, Brockowi. Gdyby tylko wiedział kilka godzin wcześniej, to magiczne zdolności Loftusa i Idry nie poszłyby na marne, a tak za kilka godzin rozwieje się moc zaklęć i efekt jaki miasto chciało osiągnąć nie będzie miał znaczenia. |
21-02-2018, 17:45 | #412 |
Reputacja: 1 | Lekko zmęczony, bo czuwający całą noc w forcie, Walter odpowiedział Loftusowi: -Dobra, dowództwo zaakceptowało to ja nie mam nic do gadania. Już każę otwierać bramy. W rozkazach ubiegł go jednak Bert, który nakazał otworzyć bramę i wystawić skrzynię z kosztownościami. Kufer spoczywał przed fortem, czekając na ludzi Brocka. Walter wszedł na mury i obserwował okolicę. W oddali widział oddział nieprzyjaciela, który rozłożył tam obóz. Migotały dalekie ogniska. Panował ruch. Cyrkowiec czekał. Był gotowy w każdej chwili wydać odpowiednie rozkazy. Oczywiście, jeśli akcja by się nie powiodła lub jakimś cudem wymknęła się spod kontroli. |
21-02-2018, 22:27 | #413 |
Reputacja: 1 | Kapral Thorvaldsson obudził się zły. Poranna krzątanina w koszarach nie dawała pospać dłużej, a byłoby to coś, na co miał wielką ochotę po tylko częściowo przespanej nocy. Najpierw jakieś zamieszanie w okolicy murów i bojaźń zalegających na koszarowym placu uchodźców, później jakiś szalony krzykacz... Baron. Były dowódca obrony miasta... to znaczy, że... kapral Thorvaldsson właśnie awansował, chociaż wcale się o to nie prosił... - Noż kurwa jego mać! - rozległo się w izbie, w której stała prycza kaprala. Dalej zapanowała cisza przerywana gniewnymi sapnięciami rozeźlonego brodacza. Ochłonąwszy nieco wyszedł na zewnątrz i polazł do studni w rogu placu. Cebrzyk lodowato zimnej wody wystarczył, by uspokoić gonitwę myśli i rozjaśnić umysł po zbyt krótkiej nocy. Trzeba było brać się do roboty. Z placu ruszył prosto na kwaterę zajmowaną do tej pory przez von Grunenberga. Ciasna bo ciasna, ale wydawanie rozkazów prosto z żołnierskiej pryczy było może i praktyczne, ale z pewnością urągałoby autorytetowi, jaki powinien stać za osobą odpowiedzialną za życie lub śmierć setek mieszkańców, uchodźców i żołnierzy Czwartej. W przejściowym pokoju, w którym jak zwykle służbę pełnił znany Detlefowi adiutant, kapral zatrzymał się: - Się kurwa porobiło, co młody? - rzucił do młodzika, po czym bezceremonialnie władował się do gabinetu Barona. Tam zgarnął klamoty poprzednika i zawołał chłopaka. - Zabierz to na moje wyrko. Później sam to wyjaśnię von Grunenbergowi. Jak będziesz wracał, to weź moje fanty. Nie ma tego dużo. Potem pójdziesz na plac i wybierzesz dziesięciu szybkich chłopaczków, byle rozgarniętych. I niech będą to tacy, którzy już chociaż trochę znają miasto - potrzebujemy sprawnej komunikacji z każdym posterunkiem. Będziesz im przekazywał polecenia - ustny rozkaz lub informacja, dla kogo i gdzie. Każdy dostanie po sześć pensów dziennie, a jak się sprawią, to i całego szylinga. Nie wiem, ile ci płacą, żołnierzu, ale u mnie dostaniesz dwa srebrniki dziennie. Nie obawiaj się - jak armia nie będzie chciała, to dam ze swoich, a samo oblężenie nie potrwa tyle, żebym nie był wypłacalny... - wyszczerzył się przyjaźnie. - Aha - zbierz ich jak najszybciej, musimy zebrać to jakoś do kupy, zanim Wernicky zaatakuje. - Dodał. Niedługo później stał przed szeregiem wyrostków, którzy wydawali się być bardzo przejęci czekającymi ich zadaniami i pracą dla armii. Krótko wyjaśnił im kim jest i czego od nich oczekuje. Ich pierwszym zadaniem miało być wyruszenie na poszukiwanie Ostatnich, kaprali, o ile Baron dopiął swego. Pięć dwójek zostało skierowanych tam, gdzie według wiedzy Detlefa i adiutanta mieli znajdować się potrzebni nowemu dowódcy obrony żołnierze - fort, miejska brama, port, wieża sygnałowa i barykada broniąca końca pomostu wiodącego z fortu do miasta. Adiutant miał sprawdzić koszary i czekać na powrót posłańców z meldunkami. Nowo zrekrutowani gońcy mieli wezwać wszystkich Ostatnich na odprawę z nowym dowódcą obrony. Odprawa miała odbyć się w południe - było dość czasu, by zlokalizować wszystkich potrzebnych ludzi (z wyjątkiem Małego Karla, który najprawdopodobniej nie zdołał uciec z niewoli, jak Leo). Do tego czasu mieli oni rozkaz powstrzymać się od wszelkich działań zleconych uprzednio przez Barona lub powziętych z własnej inicjatywy. Gońcy mieli też dodatkowe zadanie - we wskazanych miejscach miał pozostać jeden z nich i wrócić do koszar dopiero na posiłek (zmieniając się z drugim z dwójki) lub na wypadek niespodziewanych zdarzeń, takich jak szturm lub ostrzał wroga, zamieszki i inne rzeczy, o których dowódca obrony powinien wiedzieć. Drugi miał albo szukać dalej albo wrócić do koszar i zameldować o tym, kogo znalazł. Adiutant miał zdecydować, czy wysłać gońców raz jeszcze, czy już przekazano rozkaz o stawieniu się na odprawę u dowódcy wszystkim zainteresowanym. Sam Thorvaldsson nie zamierzał siedzieć w koszarach w oczekiwaniu na wezwanych żołnierzy. Ruszył dupsko i skierował się do części Meissen zamieszkałej przez krasnoludy. Ponieważ było wcześnie, a wizyta nie była zapowiedziana, po drodze zamierzał wstąpić na basztę, przyjrzeć się pozycjom Wernicky'ego i porozmawiać z dwójką inżynierów na temat materiałów do produkcji ładunków wybuchowych i zapalających, które miał zorganizować von Grunenberg (brakujące spisać i listę zabrać ze sobą) oraz do lazaretu, by wybadać sprawę zapasów medycznych i ewentualnych braków w tej materii. Następnie wizyta u Starszego Barrudina. Detlef wiedział, że to dzięki naciskom miejscowych khazadów został "awansowany" na to mało atrakcyjne stanowisko. Dlatego mimo braku zapowiedzi postanowił odwiedzić Starszego i porozmawiać o zakresie pomocy, jakiej mogą udzielić miejscowe krasnoludy. Poczeka ile trzeba, aby zostać przyjętym, ale o to że w ogóle będzie był spokojny. Nieco mniej o entuzjazm w zakresie pomagania człeczynom, ale skoro zmusili komendanta garnizonu do takiego ruchu z Baronem i Detlefem, to Barrudinowi musiało jednak wciąż zależeć na rozsądnych relacjach z miastem - w końcu splądrowanie Meissen nie sprzyjałoby interesom, nie wspominając o zagrożeniu dla samych khazadów. Zapowiadał się pracowity dzień.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
21-02-2018, 22:46 | #414 |
Reputacja: 1 |
|
21-02-2018, 23:29 | #415 |
Reputacja: 1 |
__________________ by dru' |
22-02-2018, 04:10 | #416 |
Reputacja: 1 | Diuk chodził sporą ilość dnia za Baronem. Duży Karl przepraszał, uśmiechał się i przyrzekał na słowo oficera Imperium. Być może liczył na dalsze awanse, może liczył, że nikt nie będzie kwestionował słów bohatera. Faktem było, że Karl był ważny, przynajmniej w swojej głowie. Narcyzm Tophera był porównywalny z alkoholizmem Olega i równie niszczycielski dla osobowości. Karl, gdy tylko uwolnił się od Barona i brodatych karłów, poszedł na bramy do posłów. Trafem można było coś od nich zakupić. Odkopawszy wcześniej ukryte kryształy, szafiry i diamenty Karl zakupił od posłów Brocka jedną ćwiekowaną pełną zbroję, rapier, tarczę świetnej jakości, prowiantu oraz wóz i dwa konie. Karl negocjował z pomocą kwatermistrza Berta siedzącego na bramie. Gdy skrzynia i inne towary przeszły przez bramę Karl ukrył wóz z zapasami przy świątyni [MG wybierz budynek w mieście). Zbroję ubrał, a rapier i tarczę wręczył akolitce Myrmidii i Baronowi. Liczył, że przypadnie im do gustu rzemiosło południowców.
__________________ Man-o'-War Część I Ostatnio edytowane przez Baird : 24-02-2018 o 14:32. |
22-02-2018, 15:53 | #417 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Hakon : 23-02-2018 o 00:42. |
23-02-2018, 00:55 | #418 |
Reputacja: 1 | Karl poszedł z rozkazami na miasto. Niższe szarże miały szukać podejrzanego partyzanckiego południowego elementu. Karl poszedł do świątyni gdzie odstawiono wozy z jedzeniem i oliwą. W ich przeszukiwaniu i rozładowaniu brało udział 10 uzbrojonych halabardników i kilku ochotników oraz jakiś prałat i Leo z otworem. Karl przekazał kapłance swoje informacje na temat szpiegów. Diuk kazał potem dostarczyć oliwę i kleiwe do magazynu łatwopalnych przy forcie. Przed opuszczeniem świątyni Karl dał datek na Ranalda rzucając sztukę srebra żebrakowi. Karl odszukał Detlefa w innej części Meissen i ostrzegł go o sabotażystach jacy zdaniem schwytanego szpiega kolaborują w mieście. - Ponoć jacyś górale.- Dodał na koniec raportu. Karl podzielił się również liczbami ze zbiórek. Trochę ludzi zdezerterowało, byli też Ci uchodźcy co weszli do miasto, kto wie ilu kolaboruje z wrogiem. Na koniec Karl dodał. - Jak tylko brama będzie wolna, trzeba ich wypieprzyć za mury.-
__________________ Man-o'-War Część I |
23-02-2018, 21:27 | #419 |
Reputacja: 1 |
|
23-02-2018, 23:51 | #420 |
Reputacja: 1 | Umowa z Brockiem mogła być zakończona sukcesem. Diuk wydał żywych jeńców z rąk Waldka, pamiętał też o ciałach z murów. Jeńcy mieli na sobie chłopskiej jakości lniane portki i koszule.
__________________ Man-o'-War Część I |
| |