Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2018, 23:29   #415
druidh
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Akolitka obudziła się wypoczęta przed świtem, gotując się do odparcia ataku przeważających sił wroga. Tyle przynajmniej zrozumiała najpierw z bełkotu budzącego ją żołnierza, a potem z ust samego sierżanta. Na szczęścia atak został odłożony w czasie. Skoro w ociekającym złotem mieście nie udało się znaleźć jednego przyzwoitego rapieru, to może i wróg miał kłopoty ze zorganizowaniem sobie Imperialnych patyków i wykałaczek do ataku. Koniec końców stwierdziła jednak, że należy zintensyfikować działania zmierzające do uzbrojenia Imperialnej armii na wypadek ataku i zaraz po apelu poszła opierdolić po wojskowemu, każdego kto wydawał jej się przedstawicielem wojskowej administracji i miał strach w oczach, gdy zaczynała krzyczeć. Ostatecznie ile można pisać list do tych uprzejmych honorowych krasnoludów o dostarczenie jednego porządnego kawałka broni. Spotkawszy zaś w międzyczasie Detlefa zasalutowała mu uprzejmie. Wczorajszego wieczora był pod tak wielkim wrażeniem jej rozeznania w sytuacji i umiejętności zarządczych, że nic nie mówił tylko jadł i pił. Był on z pewnością właściwą osobą do awansu na dowódcę obrony. Dowódca powinien przede wszystkim umieć słuchać tych, którzy wiedzą więcej od niego, a kapral-nie-kapral znakomicie to potrafił. I za to należał mu się szacunek!

Skończywszy szybki porządek w administracji, pogroziła pręgierzem dla każdego kto spartoli dziś wydawanie żywności, a zorientowawszy się, że zaczepione akolitki Shaylli dziś się nie zjawią uznała, że więcej nie będzie na nich polegać. Obszukała obozowisko na placu i wybrała trzy dziewczęta w młodym wieku z miejsc gdzie panował największy porządek. Zarządziła wydanie im potrójnych racji żywności jeśli dzisiejszy podział jedzenia odbędzie się w spokoju. Do tego wskazała dwóch szeregowych do trzymania ludzi w ryzach przy pomocy końcówek od wykałaczek, które oni uparcie nazywali halabardami.

Następnie w trybie przyśpieszonym, goniąc za pogłoskami zagroziła kolejny raz stosem pilnującemu łodzi pułapki, jeśli ktokolwiek zamierzałby się do niej zbliżać lub w okolicy zaprószyć ogień. Potem dla równowagi podziękowała mu za gorliwą służbę i pognała ratować skrzynię wiezioną dla tego zdrajcy Brocka. Okazało się bowiem, że miasto miało zamiar oddać swoje najcenniejsze skarby temu draniowi. Mag Loftus nie bardzo chciał słuchać jej racjonalnych argumentów o współpracy ze zdrajcami, a ona nie chciała słuchać jego bełkotu o czymś tam. Ostatecznie stwierdziła, że ze zmęczenia, bo podobno nie spał, stracił rozum i wdrapując się na bramę fortu odsądziła od czci i wiary czekających na skarby zdrajców, którzy okradają sieroty i dzieci, grabiąc to co miasto ma najcenniejsze. Wiarołomcy, gorsi od morderców i gwałcicieli, niech ich przez resztę życia chędożą ogry z goblinami na zmianę. Z tej całej bezsilności, aż się popłakała wznosząc modły do Najwspanialszej Bogini, aby ich pokarała, skoro po pierwsze zdradzają, a po drugie bogacą się na ludzkiej krzywdzie. Oczywiście w wykonaniu rozkazu przekazania skrzyni (bo był to rozkaz) przeszkadzać nie mogła więc tylko cierpiała w bezsilności, aż jej ktoś nie powiedział, gdy zeszła wreszcie z bramy do wnętrza fortu, że Brock zadowolił się złotem, a nie rapierami, albo co gorsza żywnością, za którą była odpowiedzialna. Poszła więc sobie stamtąd cichaczem, żeby nie wyszło, że o tym nie wiedziała. Komunikacja w Imperialnym wojsku działała bez wątpienia fatalnie. Dlaczego w słowie skarby nie zawierały się, ani rapiery, ani racjonowane porcje żywności nie chciało jej się pomieścić w głowie.

Pobiegła więc ponownie w stronę murów, oglądnęła po drodze katapultę, zapytała kręcącego się tam krasnoluda, zachwycając się wcześniej jego brodą, odwagą i honorem, czy może mogliby mieć tego więcej. Krasnoludy wszak słyną ze swojej wielkiej inżynierskiej i płatnerskiej sztuki. Podobno potrafią robić nawet wyśmienite rapiery. Leonora chętnie by to oceniła. Oj tak! Bardzo chętnie zobaczyłaby prawdziwy zrobiony przez krasnoludów rapier. Chciałaby go zobaczyć, aby mogła wyrazić swój zachwyt nad wspaniałością tego co dotychczas znała tylko ze słyszenia. Potem obiegła straże na murach i przy bramie, zebrała plotki, rozdała błogosławieństwa, dopytała się, co widać w obozie wroga, a czego nie i z wywieszonym już językiem dotarła z powrotem do garnizonu dzieląc się nowościami z głównodowodzącym kapralem i niedowodzącym sierżantem. Potem sprawdziła jak żywność wydaje tępy kapral i lepiej, żeby robił to dobrze, bo kij który znalazła poprzedniego dnia ponownie wylądował w jej ręce.

Chwała Najwspanialszej i Wszechmocnej Boginii, Pani na lądach i morzu, w wojnie i pokoju, która w potrzebie nie opuszcza wiernych jej sług, a łaskami swoimi hojnie obdarza, każdego kto w pokorze i ze szczerego serca o pomoc prosi. Niech będzie wywyższona nad wszystko.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline