Andrew "Andy" Morrison - pogodny szturmowiec
Wreszcie! Wreszcie się udało! Koniec. Szturman czuł niebywałą ulgę, że udało się wyjść z tej kabały bez strat. - Dobra, rączki na ścianę. Przeszukam was. Ubezpieczaj mnie. - Morrison nieco zelżył z tonu widząc, że broń została wyrzucona. Ale wolał się upewnić. Kazał stanąc więc obydwu mężczyznom pod ścianą a sam przeszukał czy nie mają jednak jakiejś spluwy czy noża. Sky miała go ubezpieczać z paru kroków. - Dobrze to teraz zapraszam panów z powrotem na górę. - powiedział wskazując na schody jakimi właśnie wszyscy zbiegli przed chwilą z góry. - Weź ich broń. - dodał do dziewczyny w kapturze. Wracali z powrotem po stopniach więc była chwila oddechu. Wcisnął przycisk krótkofalówki i dał znać co się u nich dzieje. - Tu Morrison. Mamy burmistrza i jego ochroniarza. Poddali się. Wracamy na górę a potem do samochodu. My jesteśmy cali ale ochroniarz i szeryf są ranni. Potrzebna pomoc medyczna. - Andy w skrócie streścił ostatnie wydarzenia. Nie był pewny czy w pociągu odbiorą meldunek ale jak tak to by wiedzieli, że mieli by pewnie robotę dla Sam. No i że są cali. - Hej! To my! Wracamy z burmistrzem! - krzyknął zanim wyszli wszyscy znowu na korytarz gdzie niedawno zostawili za sobą postrzelonego szeryfa. Nie chciał by w nerwie ktoś oberwał bo drzwi na schody się nagle otworzyły. Zostawało dołączyć do Johna, miejscowych którzy powinni zająć się już szeryfem a potem wrócić do podpakowanego pikupa. No tam powinien być Cosmo to chyba mógłby postrzelonym udzielić na miejscu pomocy medycznej.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami
Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |