Kolejna potyczka i poszło jak po maśle. Poszło nawet zbyt dobrze, a może to oni byli tacy dobrzy. Nie, nie można tak myśleć. Draugdin odegnał myśli z głowy. Nigdy nie należy być zbyt pewnym swoich umiejętności. Nawet taki elf potrafi chybić, a przecież oni są urodzonymi łucznikami. Po prostu mieli dobry dzień i tej myśli zamierzał się trzymać. Zabezpieczył i wyczyścił strzałę, która już dziś drugi raz sięgnęła nieomylnie celu. Szczęśliwa strzała wróciła do kołczanu.
Ruszyli dalej. Po niedługim czasie dotarli do pomieszczenia z zaimprowizowanymi celami więziennymi. Znaleźli tam uwiezioną i umęczoną dwójkę ludzi. Drużyna rzuciła się ochoczo do pomocy przedstawiając się hurtowo. Wojownik z trudem nawiązywał nowe przyjaźnie, a tym bardziej nie spieszno mu z tym było tu i teraz. W przeciwieństwie do towarzyszy przemilczał swoje imię, a fakt ten zakamuflował skupieniem i badaniem pomieszczenia, w którym się znaleźli. Wyglądało na to, że dalej prowadziły trzy korytarze.
Tak, tak. Westchnął tylko do swoich myśli. No i zaczną się za chwile dylematy. Którą drogą dalej i dlaczego tą, a nie tamtą. Cóż w takich sytuacjach nie ma dobrych czy złych decyzji. Jedynie czas i rozwój wydarzeń je potem takimi lub innymi tworzy.