Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2018, 14:35   #240
cyjanek
 
cyjanek's Avatar
 
Reputacja: 1 cyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputację
- No kurwa! Co oni wyprawiają?! - Rozemocjonowany Adam z wściekłością cisnął niemal pustą puszkę w podłogę przed telewizorem. Aż tak nie stracił panowania nad sobą by niszczyć może już nie taki nowy, ale wciąż wspaniały ekran. - Patałachy! Koniec z opierdalaniem! Już ja bym wam pokazał! Weźcie się za grę! - Zerwał się wrzeszcząc tak jakby piłkarze mogli go usłyszeć i tak jakby rzeczywiście sam pasował do ligi mistrzów. Niestety, jego złość była osobista, bo zbyt wiele zostawił u bukiego licząc, że włoska drużyna będzie potrafiła zaskoczyć bardziej utytułowanego przeciwnika. Ni chuja. Nie siadał z powrotem na fotel, lecz do końca odwracając głowę w kierunku ekranu ruszył do lodówki po kolejne piwo z zamrażalnika. Czuł, że ma przejebane, bo póki co nic nie wskazywało, że ostatnie 20 minut zmienią wynik. - Kurwa, kurwa, kurwa - mruczał grzebiąc w lodówce, bo przy okazji okazało się, że na ząb też by coś wrzucił.

Był już w pokoju, gdy odezwał się domofon. Na szczęście jeszcze zanim się rozsiadł w fotelu do oglądania, więc nie musiał się znowu wściekać.
-Wpuszczaj, wpuszczaj, mam coś dla ciebie - rozradowany głos Amber odepchnął na dalszy plan kłopoty ze źle obstawionym zakładem i Adam już się szczerzył jak głupi do sera. - Wbijaj, ja też coś mam dla ciebie.
Amber jak zawsze nie czekała na windę i dopiero po paru ładnych chwilach usłyszał stukot szpilek na schodach. Miała dziewczyna kondycję - na 6 piętro wbiegała bez śladu zadyszki choć jej skóra już lśniła od potu.
- Lubię gdy jesteś spocona - powiedział przepuszczając obok siebie przez drzwi, na chwilę przytulając policzek do jej policzka.
- Wiem - zachichotała i triumfalnym gestem wyciągnęła dłoń z dwiema okrągłymi tabletkami ozdobionymi uśmiechniętymi buźkami. - To nowość, nie pytaj się skąd mam, daje zajebistego kopa. Gdzie masz coś do popicia. - wyrzuciła jednym tchem i wywinęła się z jego ramienia gdy próbował się bliżej zaprzyjaźnić. - To później, zobaczysz, warto zaczekać - znowu zachichotała i sięgnęła po dopiero co otwartą puszkę.
- Z alkoholem? - zapytał powątpiewająco, lecz nie dała mu dokończyć. - Nie bądź dzieckiem, nic się nie stanie. - Nie czekając na dalsze protesty połknęła pigułę i szybko popiła. - No? - na dłoni była już tylko jedna tabletka. Nachylił się i zlizał ją z miękkiej skóry i nie dając sobie czasu do namysłu popił mocno gazowanym, że aż szorstkim piwem. Amber, widocznie rozluźniona, popchnęła go na fotel i zaraz zajęła miejsce na jego kolanach. - Teraz dawaj co masz dla mnie - jej śmiech już nie był chichotem, lecz brzmiał miękko i dźwięcznie, lepiej niż głos Beyonce. Sięgnął po przygotowany pakunek i wręczył go Amber. - Spodoba ci się, teraz on zachichotał, lekko przedrzeźniając, za co dostał miękkie pacnięcie w policzek. Rację jednak miał. - O rany, pięęęękne! - Zerwała się na równe nogi i pod światło przyglądała się naszyjnikowi. - Wiesz co mi się podoba. Ale nie mogę go teraz nałożyć! - zdziwiony spojrzał na tak zawsze łapczywą wszystkiego co piękne i drogie Amber. - Nie gdy mam to wszystko na sobie! - Szybko, że nie zdążył jej pomóc zrzuciła z siebie ubranie i po chwili wyginała się pozując przed nim tylko w naszyjniku.
Może to ona, może narkotyk, lecz czuł się taki lekki... Nie to co następnego dnia, gdy grawitacja uderzyła z potrójną siłą.
Życie kiedyś było takie proste. Tylko on i jego potrzeby, tak łatwe do zaspokojenia, i żadnego świata do ratowania łamane zniszczenia na głowie. Stosu i spalonego dziecka, nienawiści w oczach ukochanej kobiety. No i niekończącej się walki z pojebami. Jak bardzo teraz marzył o tej minionej prostocie.

***

- Mnie się czepiasz? Wciskasz mi jakieś ciemnoty i czego oczekujesz? Że zostanę twoim sługusem i zacznę skakać jak mi zagrasz? - Płynnie pociągnął toporem i z impetem walnął Simeona pomiędzy nogami, w zasadzie z tylko jednego powodu.
- Zawsze wiedziałem, że nie masz jaj - mógł w końcu powiedzieć, gdy ten się nawet nie skrzywił. - Czaisz Simeon? Nie Masz Jaj! - Wybuchł szalonym śmiechem i jeśli wcześniej na spalonej i popękanej niczym lawa twarzy malowały się dzikość i furia, to jak nazwać to, co teraz się na niej pojawiło?
“Zabiję cię Enoch” wyszeptał do siebie i skrył się za kurtyną ognia. Atak zawiódł, pora na defensywę.
 
cyjanek jest offline