- No kurwa! Co oni wyprawiają?! - Rozemocjonowany Adam z wściekłością cisnął niemal pustą puszkę w podłogę przed telewizorem. Aż tak nie stracił panowania nad sobą by niszczyć może już nie taki nowy, ale wciąż wspaniały ekran. - Patałachy! Koniec z opierdalaniem! Już ja bym wam pokazał! Weźcie się za grę! - Zerwał się wrzeszcząc tak jakby piłkarze mogli go usłyszeć i tak jakby rzeczywiście sam pasował do ligi mistrzów. Niestety, jego złość była osobista, bo zbyt wiele zostawił u bukiego licząc, że włoska drużyna będzie potrafiła zaskoczyć bardziej utytułowanego przeciwnika. Ni chuja. Nie siadał z powrotem na fotel, lecz do końca odwracając głowę w kierunku ekranu ruszył do lodówki po kolejne piwo z zamrażalnika. Czuł, że ma przejebane, bo póki co nic nie wskazywało, że ostatnie 20 minut zmienią wynik. - Kurwa, kurwa, kurwa - mruczał grzebiąc w lodówce, bo przy okazji okazało się, że na ząb też by coś wrzucił.
Był już w pokoju, gdy odezwał się domofon. Na szczęście jeszcze zanim się rozsiadł w fotelu do oglądania, więc nie musiał się znowu wściekać.
-Wpuszczaj, wpuszczaj, mam coś dla ciebie - rozradowany głos Amber odepchnął na dalszy plan kłopoty ze źle obstawionym zakładem i Adam już się szczerzył jak głupi do sera. - Wbijaj, ja też coś mam dla ciebie.
Amber jak zawsze nie czekała na windę i dopiero po paru ładnych chwilach usłyszał stukot szpilek na schodach. Miała dziewczyna kondycję - na 6 piętro wbiegała bez śladu zadyszki choć jej skóra już lśniła od potu.
- Lubię gdy jesteś spocona - powiedział przepuszczając obok siebie przez drzwi, na chwilę przytulając policzek do jej policzka.
- Wiem - zachichotała i triumfalnym gestem wyciągnęła dłoń z dwiema okrągłymi tabletkami ozdobionymi uśmiechniętymi buźkami. - To nowość, nie pytaj się skąd mam, daje zajebistego kopa. Gdzie masz coś do popicia. - wyrzuciła jednym tchem i wywinęła się z jego ramienia gdy próbował się bliżej zaprzyjaźnić. - To później, zobaczysz, warto zaczekać - znowu zachichotała i sięgnęła po dopiero co otwartą puszkę.
- Z alkoholem? - zapytał powątpiewająco, lecz nie dała mu dokończyć. - Nie bądź dzieckiem, nic się nie stanie. - Nie czekając na dalsze protesty połknęła pigułę i szybko popiła. - No? - na dłoni była już tylko jedna tabletka. Nachylił się i zlizał ją z miękkiej skóry i nie dając sobie czasu do namysłu popił mocno gazowanym, że aż szorstkim piwem. Amber, widocznie rozluźniona, popchnęła go na fotel i zaraz zajęła miejsce na jego kolanach. - Teraz dawaj co masz dla mnie - jej śmiech już nie był chichotem, lecz brzmiał miękko i dźwięcznie, lepiej niż głos Beyonce. Sięgnął po przygotowany pakunek i wręczył go Amber. - Spodoba ci się, teraz on zachichotał, lekko przedrzeźniając, za co dostał miękkie pacnięcie w policzek. Rację jednak miał. - O rany, pięęęękne! - Zerwała się na równe nogi i pod światło przyglądała się naszyjnikowi. - Wiesz co mi się podoba. Ale nie mogę go teraz nałożyć! - zdziwiony spojrzał na tak zawsze łapczywą wszystkiego co piękne i drogie Amber. - Nie gdy mam to wszystko na sobie! - Szybko, że nie zdążył jej pomóc zrzuciła z siebie ubranie i po chwili wyginała się pozując przed nim tylko w naszyjniku.
Może to ona, może narkotyk, lecz czuł się taki lekki... Nie to co następnego dnia, gdy grawitacja uderzyła z potrójną siłą.
Życie kiedyś było takie proste. Tylko on i jego potrzeby, tak łatwe do zaspokojenia, i żadnego świata do ratowania łamane zniszczenia na głowie. Stosu i spalonego dziecka, nienawiści w oczach ukochanej kobiety. No i niekończącej się walki z pojebami. Jak bardzo teraz marzył o tej minionej prostocie.
***
- Mnie się czepiasz? Wciskasz mi jakieś ciemnoty i czego oczekujesz? Że zostanę twoim sługusem i zacznę skakać jak mi zagrasz? - Płynnie pociągnął toporem i z impetem walnął Simeona pomiędzy nogami, w zasadzie z tylko jednego powodu.
- Zawsze wiedziałem, że nie masz jaj - mógł w końcu powiedzieć, gdy ten się nawet nie skrzywił. - Czaisz Simeon? Nie Masz Jaj! - Wybuchł szalonym śmiechem i jeśli wcześniej na spalonej i popękanej niczym lawa twarzy malowały się dzikość i furia, to jak nazwać to, co teraz się na niej pojawiło?
“Zabiję cię Enoch” wyszeptał do siebie i skrył się za kurtyną ognia. Atak zawiódł, pora na defensywę. |