Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2018, 17:34   #58
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Piątek. Konkretniej piątek o trzynastej. Taka była umówiona godzina wizyta doktora Bumby’ego. Nie pozwoliłby sobie na spóźnienie i faktycznie pukanie kołatki rozległo się o dwunastej pięćdziesiąt pięć. Pięć minut by zdjąć płaszcz, przywitać państwa Liddell i rozgościć się w saloniku, gdzie czekała już na niego Alicja. Zegar z kukułką odezwał się niemal w tej samej chwili, co doktor.
- Czy możemy zaczynać? - poprawił na nosie okulary. Koszula w paski i szara kamizelka nadawały mu wygląd jednocześnie profesjonalny, jak i nudny.
Alicja przyglądała mu się zawsze jednak z mieszaniną strachu i fascynacji. Jak człowiek tak nijaki mógł decydować o niej i o wielu, wielu innych ludziach? Jak mógł znać się na wszystkich ludzkich bolączkach?
- Oczywiście, panie doktorze. - Odparła uprzejmie, kładąc dłonie na podołku.
- Słyszałem, że od ostatniej wizyty miałaś… stany lękowe - mówił monotonnie, z wyraźnie północnym akcentem, tym bardziej nietypowym bo utykanym rozmyślnymi pauzami.
- Tylko złe sny. Dwa. - Sprecyzowała Alicja, w duchu przepraszając Kapelusznika za to, że pośrednio nazwała chwile z nim koszmarem.
Bumby wyjął mały notesik i coś skrzętnie w nim wynotował.
- Sny pozwalają nam uporządkować rzeczywistość. Śpiący umysł segreguje wspomnienia. Robi to jednak bez kontekstu, dlatego wydaje nam się po obudzeniu, że widzieliśmy jakieś nowe zdarzenia - tłumaczył. - Czy te sny z czymś ci się kojarzą, Alicjo?
- Myślę, że je rozumiem... - zaczęła niepewnie. Wszak oszukać doktora mogło być trudniej niż rodziców - Ja... boję się nieznanego. Wszyscy mówią jakie niebezpieczne jest życie poza domem, ale tak naprawdę wszyscy poza mną w nim uczestniczą. Myślę, że... chciałabym wiedzieć... co jest groźne, a co piękne.
- W naszych czasach nie ma powodu, by bać się tego co jest poza domem. Młoda dama, taka jak ty, ma bardzo dużo możliwości spotykania się w dobrym towarzystwie. Z ludźmi kulturalnymi, znającymi etykietę - wymieniał. - Czego się obawiasz z ich strony, Alicjo?
- Ludzi kulturalnych już znam, z całym szacunkiem panie doktorze. Ja chcę poznać świat. Cały. Chcę zobaczyć jak wygląda praca mojego taty, chcę podróżować, chcę... coś robić. Coś pożytecznego! - rozemocjonowała się dziewczyna.
- A jednocześnie wzbudza to w tobie strach - zwrócił uwagę Bumby. - Masz przez to koszmary.
- Bo nie wiem... co tam jest. Nie wiem czy bym dała radę... - Powiedziała już spokojniej.
- Czy nie wydaje ci się, że jest w tym jakaś sprzeczność? Pragniesz czegoś, czego się boisz. Naturalną reakcją na strach jest ucieczka - ciągnął swoją argumentację, notując coś raz na jakiś czas. W okienko w salonie zastukał jakiś ptak, ale Bumby zupełnie to zignorował.
- Ale ja nie wiem czy to złe. W tym problem. Nie wiem czy mi coś zagraża, wiem tylko... - Alicja urwała, by spojrzeć na ptaka. Był mały, ale nie przypominał Alicji żadnego, jakiego do tej pory widziała. Z białym łebkiem i brązowym… futrem?
- Co wiesz, Alicjo? - zapytał od razu doktor.
Dziewczyna nie odpowiedziała od razu, przyglądając się stworzeniu.
- Ja... wiem, że chcę żyć. Naprawdę. A nie w klatce. - rzekła wreszcie.
- To bardzo ciekawe porównanie - ptak miał łapy. Ptaki nie powinny mieć łap. - Czujesz się uwięziona? Ale jednocześnie nikt cię nie zamyka w domu. Możesz odwiedzić przyjaciółki, możesz pojechać na przyjęcie.
Alicja wstała i podeszła do okna, by lepiej przyjrzeć się ptakowi. Czyżby należał do krainy dziwów?
- A czy mogę iść na spacer? Sama. Czy mogę wykonywać moją pracę w biurze? Czy mogę po prostu wyjść z domu i pójść do piekarni po chleb?
- Dobrze wiesz, że to wbrew etykiecie, Alicjo. Szanowane kobiety się tak nie zachowują - odpowiedział protekcjonalnie. Ptak z ciałem jakby kota. A może kot z głową ptaka? Łypnął na dziewczynę jednym okiem.
- Wiem. I dlatego mam koszmary panie doktorze. - Powiedziała wyjątkowo zdecydowanie. Jakoś ta mała istota przypominała jej o tym kim była w Krainie Dziwów. Tak miała być bohaterką. Jak więc tu mogła być całkiem nijaka?
- A co, jeżeli te koszmary to wyrzuty sumienia? - doktor zaproponował alternatywne spojrzenie. Nie obruszał się na to, że jego pacjentka spogląda sobie przez okno zamiast skupiać się na nim. Po prostu cały czas notował. - Podświadomie wiesz, że twoje pragnienia ci nie przystoją.
- Nie dowiem się, jeśli nie spróbuję czegoś, co mnie niepokoi, prawda?
- To autodestrukcyjne tendencje, Alicjo - ostrzegł ją. Kotoptak ponownie stuknął w okienko. - Bardzo niebezpieczne.
Nie odpowiedziała. Doktor i tak nawet nie próbował jej zrozumieć. Zamiast tego otworzyła zdecydowanym ruchem okno. Stworzonko ni to sfrunęło, ni to zeskoczyło na trawnik.
- A twoja kraina, Alicjo? - Bumby zmienił nagle temat. - Czy dalej o niej śnisz? - ptakot potrząsnął łebkiem.
Zawahała się tylko na krótką chwilę.
- Nie, proszę pana. - Odparła, obserwując stworzenie przez otwarte okno.
- To dobrze - mruknął. - Niedobrze jednak, że w miejsce tych niepoważnych fantazji zakradły się koszmary. Podsumowując, uważasz że masz złe sny, ponieważ obawiasz świata, który kryje się za marginesem ludzi kulturalnych. Jednocześnie chcesz poznać ten świat, chociaż wcale nie musisz - doktor w końcu oderwał się od swoich notatek i spojrzał w kierunku swojej pacjentki. Zwierzątku spacerowało sobie wśród trawy, odchodząc dalej i dalej od okna.
Z każdym jego drobnym kroczkiem, Alicja posępniała. Czyżby właśnie pozwalała odejść swoim marzeniom? Ale przecież czuła, że ten zwierzak jest widzialny tylko dla niej i jeśli powie o tym doktorowi, ten najpewniej wyśle ją do jakiegoś “sanatorium” albo zamknie na cztery spusty w pokoju.
- Alicjo - Bumby podniósł głos, by zwrócić na siebie uwagę.
Dziewczyna podskoczyła.
- Tak? - spojrzała pytająco na doktora.
- Czy dobrze zrozumiałem to, co mi opowiedziałaś? - zapytał.
- Nie wiem, panie doktorze. To pan się na tym zna. - Odpowiedziała uprzejmym tonem, choć można było wyczuć w nim nutę uszczypliwości.
Szkot pokręcił głową i zanotował coś jeszcze.
- To chyba będzie wszystko na dzisiaj - zdecydował. - Przepiszę ci napary ziołowe, o wszystkim poinformuję twoją matkę. Miłego dnia Alicjo - pozostawał nieruchomy w fotelu. Panna Liddell mogła opuścić własny salon, by on skończył wypisywać papierki.
Dziewczyna nie zwlekała. Nie zamknąwszy okna, szybkim krokiem skierowała się do wyjścia.
- Do widzenia! - rzuciła tylko na odchodne i już jej nie było. Szybkim krokiem Alicja skierowała się ku wyjściu do ogrodu, gdzie ostatnio widziała ptakokota. Było dość chłodno, szczególnie wiatr doskwierał. Dziwnego stworzonka zaś nie było widać.
Alicja przystanęła na tarasie, rozczarowana. Raz jeszcze rozejrzała się, po czym wróciła wolnym krokiem do domu. Lorina właśnie żegnała doktora Bumby, trzymając w ręce parę kartek papieru. Szkot skłonił się pani domu, potem pannie Liddell i wyszedł na zewnątrz. Matka nie wyglądała na szczególnie uspokojoną.
Alicja spróbowała więc cichaczem przemknąć do swego pokoju. Nic z tego. Lorina podeszła do niej i przytuliła bez ostrzeżenia, ani słowa. Ta wylewność matki była nieco podejrzana, lecz Alicja również odpowiedziała uściskiem.
- Nie martw się mamo. - Powiedziała cicho.
- Nie martwię się - zapewniła, ale nie przekonało to Alicji. - Doktor powiedział, że nie dzieje się nic złego. Jesienna chandra.
Na te słowa dziewczyna jakby zastrzygała uszami.
- Może ma rację... tęsknię za latem i ciepłem. Pamiętasz jak było wspaniale na plaży nad morzem w zeszłym roku, mamo?
- Córeczka tatusia - zaśmiała się matka. W końcu Henry’ego ciągnęło do ciepłych krajów.
- Chyba tak, chyba brakuje mi słońca. - Powiedziała Alicja i znów uścisnęła matkę - Pójdę do siebie i... namaluję sobie jakieś.
- Miłej zabawy - życzyła jej.

W pokoju jednak czekała na nią niespodzianka. Na parapecie bowiem siedział znajomy stworek.
- Tu jesteś! - ucieszyła się na jego widok Alicja, lecz przezornie nie podeszła za blisko. Jedynie zamknęła za sobą drzwi pokoju.
- Dzień dobry. - Przywitała się.
Ptakot spojrzał na nią i podniósł się. Powoli przesunął się na skraj parapetu.
- Czy... mogę ci jakoś pomóc? - zapytała niepewnie Alicja, przyglądając się stworzonku. To jednak rozłożyło tylko skrzydła i sfrunęło szybko w dół.
Dziewczyna tym razem szybko podbiegła do okna i spojrzała za nim.
- Zaczekaj…
Stworek wylądował na trawniku i żwawo podreptał ku oczku wodnemu.
Alicja rozejrzała się pospiesznie czy da radę ześlizgnąć się jakoś za nim. Z takiej wysokości nie było jednak szans. Musiała zejść po schodach. I pozostawała jeszcze kwestia jesiennych mrozów. Tym razem więc, wybiegając na zewnątrz, Alicja zabrała ze sobą ciepły, wełniany szal, którym niekiedy owijała się, gdy czytała w fotelu. Gdy obeszła posiadłość i zbliżyła się do oczka, kotoptak wciąż tam był. Popijał wodę, wyciągając daleko szyję, jakby nie chciał zamoczyć niczego poza dziobem.
Alicja podeszła do niego i kucnęła w oddaleniu kilku kroków.
- Chciało ci się pić?
Stworek spojrzał na nią i pierwszy raz wydał z siebie jakiś odgłos. Był to przeciągły pisk.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline