22-02-2018, 21:54
|
#31 |
| - Pewnie uciekł - powiedział beznamiętnie Albrecht, nie odwracając się do Ulliego. Patrzył ponuro na wejście do kurhanu. Nie wyglądał, jakby zniknięcie towarzysza, strata konia lub nieszczęsne konfitury zrobiły na nim jakiekolwiek wrażenie. - Wolałbym zabrać ciała do Gladisch, pochować ich na poświęconej ziemi - dodał po chwili i kontynuował trudnym do rozczytania tonem - Ten kurhan... to święte miejsce. Bardziej, niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Ale ten rytuał... Nie chciałbym ich tutaj pochować. A całopalenie...
Pokręcił głową. Naprawdę nie wiedział, co robić. Może spróbowaliby zrobić nosze? Rozmyślania przerwał mu powrót Gerharta.
- Zanim po raz pierwszy weszliśmy do kurhanu - zaczął głośno, licząc że Emmerich też usłyszy jego słowa. - Prosiłem, żebyśmy zaczekali. Nie usłuchaliście mnie. Teraz też prosiłem, żebyście nie bezcześcili dalej tego świętego miejsca. Nie usłuchaliście mnie.
Zmrużył oczy.
- Może, gdybyśmy tam nie wparowali bez namysłu... może Josef i Wiktor wciąż byliby z nami. Nie słuchaliście mnie wtedy i teraz. - Usłyszał odgłos zza ramienia i przypomniał sobie o Ullim. - Podleczę cię, przez wzgląd na naszą... przyjaźń. I obietnicę pomocy przy zmarłych. Ale nie widzę dla siebie przyszłości w tej naszej hanzie, czy czymkolwiek jesteśmy. Mam dość.
Sięgnął do torby po składniki.
- Chcę zabrać ciała do Gladisch - dodał. Wziął wcześniej kapelusz brata i pas z pochwą na miecz zmarłego, ostrze którym powalił rycerza. To mu starczy, żeby o nim pamiętać. Resztą się nie przejął. |
| |