-Słyszeliście coś? - zapytała Zbysia w liczbie mnogiej, jakby mówiła po żołniersku. Języka żołnierskiego nauczyła się w szkole tam, gdzie uczęszczała, czyli dokładniej “Wyższej” Szkoły Uwodzenia i Wdzięku dla Topornych, w skrócie "W"SUiWdT. Noż kurwa trudniejszego skrótu chyba nigdy nie widziała ani nie czytała, o ile w ogóle jakąś książkę czytała. Mama zawsze jej czytała bajeczki na dobranoc, dzień dobry i nawet podczas obiadu. Nigdy niczego nie napisała własnymi rękoma, albo i nogami, zresztą jeden pies. A może dwa. TAK, miała pieski. Jeden nazywał się chau drugi szczek, może dlatego przeinaczała jego imię na “Szczęki”. Były fajne aż w końcu wpadły pod niezwykle szybki walec. Jechał całe pięć kilometrów na dzień. Był wtorek i jak zwykle Lucyna wyprała się na spacer z pieskami. Szły przez las, tak pieski były dziewczynkami, nie, nie kłóć się. Zatem szły, szły, szły, szły. Dotarły do jezdni, obok była jakaś Biedra, nie pamięta. No i ten nieszczęsny walec. Teleportował się jak w “Powrocie do Teraźniejszości”. Dobra, ale na czym to ja. A no tak, niuch, niuch.
-Nie teraz. Jestem zajęta, nie widzicie? - powiedziała na głos co jej te dziwki, czyli Nerwica i Niewiedza gadały do głowy.
-Mósgu. Byłbyś tak miły i uciszył te dwie wariatki? - zapytała. Nie można było się skupić do jasnej ciasnej. No i zgubiła trop. P..I.Ę.K...N...I...E, po prostu pięknie. Niuch, niuch. Miecz ważył sporo, więc podczołgała się pod wózkiem by puścić Mieczysława Wielkiego przodem.
-Taś, taś. Prowadź - powiedziała i pokazała dłonią, gdzie ma iść, a raczej jechać. A ma prawko? Kategorii Ż, jak Żelatyna, czy inne Żelastwo.
-No prowadź nie mam całego dnia - ponagliła swój miecz Lucyna.
__________________ I am a Gamer. Not, because i don't have a life. But because i choose to have Many.
Discord: Adi#1036
Ostatnio edytowane przez Adi : 23-02-2018 o 13:47.
|