Młody alchemik zaklął lekko widząc marny efekt swojego ataku. Ranka którą zadał była co najwyżej lekką niedogodnością, no chyba że swoim atakiem usunął tarczycę gnolla. Wtedy ten był martwy. W przeciągu kilkunastu tygodni.
To była jego pierwsza poważniejsza potyczka i najzwyczajniej w świecie się bał, ale nie pozwolił by strach go sparaliżował. Odwiesił procę, zamiast niej wyjmując miecz. Broń była prosta, ale solida i dobrze leżała w jego dłoni. Ruszył w kierunku pobliskiego krasnoluda który mierzył się wzrokiem z gigantyczną kotowatą bestią która wychynęła mgły. Barth nie był pewien czy zwierze to sojusznik, czy przeciwnik i nie miał zamiaru tego w tej chwili sprawdzać. Wolną ręką sięgnął do swojego bandoliera i wyjął z niego butelkę pełną alchemicznego ognia. Obrał na cel najbliższego gnolla i cisnął w niego szklanym przedmiotem. Ruch: Góra x2; Góra i lewo x1
Atak: Alchemiczny ogień w gnolla o dwie kratki na lewo od Bartholomeusa po wykonaniu ruchu
Wolna akcja: odwieszam procę, do ręki biorę miecz |