Wątek: Agenci Spectrum
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-02-2018, 23:38   #37
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 10

Czas: 1940.II.16; godz. 23:10
Miejsce: południowa Norwegia; wody Jossingfjord; pokład “Altmark”, śródokręcie
Warunki: noc, mroźno, deszcz ze śniegiem, dość silny wiatr, średnie fale



mł.ag Wainwright; poziom III; korytarzyk poprzeczny


Brytyjczykowi udało się śmignąć ze schodów do wlotu korytarza zanim marynarze z niemieckiej floty zdążyli przeładować swoje karabiny. Słyszał niemieckie okrzyki “Tommy!”, “Da ist!”* i podobne jakich można się spodziewać w tej sytuacji. Widzieli jak zbiega ze schodów i znika w bocznym korytarzu. Wlot korytarza zmienił się w krótki i na szczęście pusty korytarz jaki kończył się drzwiami na zewnątrz.

Krzyki Niemców nagle ucichły albo raczej przekształciły się przyciszone, urwane słowa gdy pewnie ktoś tam wydawał rozkazy. Ale z głębi korytarza ani tego nie widział ani nie mógł dosłyszeć o czym rozmawiają.

- Wszystko w porządku sir? - z góry doszło go pytanie marynarza z eskorty. Nie mogli się nawzajem widzieć więc drugi Brytyjczyk pewnie nie widział jak skończyło się zbieganie ze schodów agenta wywiadu. Niezbyt mogli się też osłaniać ogniem. Chyba, że Niemcy pojawili by się tuż przy schodach. Ale coś nie słychać było ich kroków ani rozmów by się zbliżali. Tylko John nie był pewny czy dlatego, że się nie zbliżają czy dlatego, że ich nie słyszy. Słyszał za to co innego. Huk fal rozbijających się o burtę i pokład. Wiatr powodujący trzeszczenie i uderzanie wszystkiego o wszystko co było tylko możliwe. Pojedynczy huk wystrzałów tam i tu. Ale gdzieś dalej, nie w tej nadbudówce gdzie teraz był.

Na razie Niemcy zadowalali się chyba blokowaniem schodów i korytarza. I jak by tak to potrwało to trochę uwiązywało jego i Curtisa do tego fragmentu statku bo pokazanie się na korytarzu wzdłużnym** zostało by pewnie przywitanie niemieckimi kulami. Curtis mógł co prawda wycofać się na ten poziom na którym przed chwilą byli we trójkę a agent Spectry właściwie w alternatywie miał tylko te drzwi na świat zewnętrzny.

Wtedy usłyszał strzały. Szybkie strzały z broni krótkiej i karabinów. I okrzyki i zaskoczenia, i bólu, i przekleństwa po niemiecku. W korytarzu zapanowało jakieś zamieszanie ale nadal nie widział ani nie wiedział co się tam dzieje.


*Da ist! - (niem.) Tam jest!
**korytarz wzdłużny - korytarz wzdłuż osi statku, w tym wypadku ten ze schodami.



st.ag Baumont; poziom III; galeryjka



Wóz albo przewóz jak to się mówiło. Francuzka złapała przemoczoną dłonią nieprzyjemnie zimny metal zamka drzwi i otworzyła je pociągając do siebie. Niemieccy marynarze dojrzeli ją od razu bo w końcu najbliżsi mieli do tych drzwi pewnie ze dwa czy trzy kroki. Ale widząc znajomy kształt żółtego olejaka choć nieco nerwowo broń drgnęła im w dłoniach to jednak nie otworzyli ognia od razu. Agentka Spectry przez moment miała okazję dojrzeć ich spojrzenia gdy pewnie starali się dostrzec który z nich właśnie tutaj dotarł. I gdy ta niepewność i trochę nerwowość całą sytuacją gdy na twarzy pojawił się wyraz zaskoczenia szybko zmieniającego się w strach gdy dojrzeli brytyjskiego Webleya unoszonego w smukłej dłoni w ich kierunku.

Właściwie agentka Baumont miała ograniczone pole manewru. Im dłużej stała pod drzwiami obserwując przez bulaj co się dzieje wewnątrz korytarza to rosły szanse, że ktoś ją w końcu tam zauważy. A to co się działo też nie wyglądało zbyt ciekawie. Niemcy nie strzelali ale po chwili wyraźnie dało się rozróżnić ze dwie grupki. Jeden co chyba dowodził rozmawiał z tymi dwoma rannymi pewnie wypytując co się stało. Ze dwóch stało gdzieś na rogach wzdłużnego korytarza trochę zerkając na tą trójkę a trochę gdzieś tam dalej co mogło być schodami gdzie zostawiła chłopaków. Ale niemieccy marynarze dość szybko się ogarnęli. Ten co dowodził zaczął dyrygować i wyglądało na to, że chyba chcą iść na zewnątrz. Czyli prosto w stronę drzwi za którymi stała agentka. Więc otworzyła te drzwi a potem ogień do nadchodzących marynarzy w ciemnoniebieskich mundurach.

Niemcy byli z początku kompletnie zaskoczeni. Brytyjski ołów złapał ich w krótkim i odkrytym korytarzu. Nie mieli za czym się skryć. Mogli rozpaczliwie próbować odwrócić się by zniknąć za rogiem albo równie odpowiedzieć ogniem. Odpowiedzieli ogniem. Stężenie ołowiu z obydwu stron które były zaledwie w odległości paru kroków od siebie było mordercze. Ołów śmigał przez te kilka kroków powietrza, rykoszetował z wizgiem od ścian, i sufitu, krzesał iskry na trafionych drzwiach, nicował ciała które zostawiały krwawie rozbryzgi na ubraniach i tym korytarzu. Webley przeciw Lugerowi*. Odwaga przeciw odwadze. Strach przeciw strachowi. Luger był wspartym karabinem. Każdy karabin miał nieporównywalnie większy zasięg i siłę ognia nad każdym pistoletem. Ale na tak krótkie dystanse liczyła się głównie szybkostrzelność. Pistolet mógł oddać kilka szybkich strzałów nim karabinier strzelił i przeryglował zamek by znów unieść swoją broń i strzelić. Dlatego główną siłę obydwu stron stanowili rewolwerowcy. Francuzka agentka z jednej strony i niemiecki oficer z drugiej.

Trafiła. Widziała i słyszała jak któryś z marynarzy krzyknął po trafieniu i jak nim szarpnęło ale wszystko działo się zbyt szybko by ktoś, zdążył zrobić coś więcej. Ją też prawie trafili. Pociski rozbijały się o drzwi, framugę, jeden czy dwa śmignęły tak blisko niej, że nie tylko usłyszała ale i poczuła podmuch powietrza a trafione odłamki drzwi i farby obsypały jej olejak. I zaraz było po wszystkim gdy zamknęła za sobą drzwi. Ale oni byli tuż za nią i już wiedzieli, że tam jest.

- Hands up! - na zalewanej śniegiem i wysoką falą galeryjce dostrzegła ze dwie sylwetki. Miała do nich z kilkanaście kroków, może trochę więcej. Celowali do niej z karabinów. Sądząc po brązie barwy i “kapeluszach” Brodiego pewnie byli to jacyś Brytyjczycy. Ale widząc obce, żółte barwy sylwetki oddalonej o te kilkanaście czy więcej metrów brali ją pewnie za niemieckiego marynarza.


*Luger - niemiecki pistolet jeszcze sprzed I WŚ: https://pl.wikipedia.org/wiki/Pistolet_P08_Parabellum



mł.ag Gulbrand; poziom V; galeryjka



- Otoczyli go. Musiał się poddać. Bosmanmat Barnes sir. Myślę, że teraz przyjdą po nas sir. - trafiony marynarz starał się brzmieć z typowo brytyjskim spokojem ale jednak Norweg wyczuwał, że jest w kiepskim stanie. Zresztą gdy zbadał jego ubranie od razu zostawiło ono na jego dłonie krwawe zacieki. Marynarz był poważnie ranny. Sądząc z krwawych przestrzelin na ubraniu musiał oberwać z kilka razy. Pewnie z pistoletów bo tylu postrzałów z karabinów to pewnie by nie przeżył. Niemniej agent Spectry miał tu przy sobie ciężko rannego marynarza z eskorty i nikogo więcej. Znaczy z Brytyjczyków. Bo Niemców i to zaledwie o parę kroków dalej trochę pewnie było.

- Tam był jeszcze jeden panie kapitanie! - z wnętrza mostka doszło do Norwega niemiecki głos. Pewnie coś pokazywał ale ze swojego miejsca agent nie wiedział co lub kogo.

- Sprawdź co z nim! Gdzie jest maszyna? Co z nią? - ostry niemiecki głos odpowiedział krótko. Wydawał się zdenerwowany ale panował nad tym zdenerwowaniem.

- Posłałem ludzi by się jej pozbyli panie kapitanie! - zameldował ktoś inny.

- I pozbyli się? - zapytał kapitana.

- Jeszcze nie wrócili panie kapitanie. - głos przyznał z lekkim zmieszaniem.

- Tu nikogo nie ma panie kapitanie! - krzyknął ten sam głos co na początku mówił, że kogos widział. Jego Norweg słyszał już także i od rogu zza jakiego przyszli z rannym marynarzem. Zupełnie jakby ten ktoś wygladał albo już był na galeryjce.

- Sprawdźcie co z maszyną! Nie może wpaść w ręce wroga! - zakomenderował ostro kapitan.

- Tak jest panie kapitanie! - odkrzyknął znowu ten zza rogu i pewnie ruszył sprawdzić co z tą maszyną. Jeśli ruszył by za ten róg to lada chwila powinien pojawić się na widoku norweskiego agenta Spectry i rannego brytyjskiego marynarza. Sam Edward mógł jeszcze spróbować czmychnąć za przeciwny róg ale nie był pewny czy ciężko ranny Gordon da radę powtórzyć ten manewr zanim Niemiec pokazałby się na dziobowej galeryjce na jakiej teraz byli.

- Gdzie są posiłki!? Kazałem je wezwać na mostek! - krzyknął ponaglająco kapitan zajmując się pewnie kolejną sprawą.

- Coś musiało ich zatrzymać panie kapitanie bo jeszcze ich nie ma. - zameldował niepewnie ktoś inny.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline