Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-02-2018, 13:56   #14
Pinn
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Przewrotna Wola Przetrwania



Lyrio poczuł satysfakcję, gdy skanery hełmu, wysiliły się i w końcu pokazały środek bunkra. Trzy sylwetki, w centrum łącznościowym. Jednym z nich mógł być Zaaine.

ZAAWANSOWANY HEŁM BOJOWY LYRIO KHORTA





Niestety dosłownie ułamek sekundy później przyszła wiadomość od „tajemniczych przybyszów”. Wielkie kudłate zwierzęta, brutalne i pierwotne w swojej naturze zawsze wzbudzały niepewność u Khorta. Jeden wściekły Wookie stanowił pewien kłopot… trzydzieści wytrenowanych bestii oznaczało tylko jedno- zdecydowaną śmierć.

Niemniej wszystko zaczęło układać się w głowie Łowcy. Ten zielony kuglarz wcale nie zamierzał uciekać, a jedynie zmienić stronę. Przeklęty dwulicowy cwaniak. Wszystko przynajmniej na to wskazywało. Kiedy tylko Khort rozpoczął nieumyślnie rozróbę, jeden z ochroniarzy wysłał sygnał do nowych pracodawców specjalisty. Lyrio zaczął nawet żałować tego całego Zaaine`a. Mówił, że Lungru go zabije, a tymczasem decydował się na kolejną niewolę lub jak kto woli „ zatrudnienie na grząskim gruncie”. Zaaine był w tym naprawdę przebiegły, ale Lyrio zamierzał ukrócić mu jego lekku.

Kiedy droid protokolarny wspomniał obelgę pod adresem jego matki, Khortowi zrobiło się niedobrze. Słowa to tylko słowa, ale rodzona matka Lyrio naprawdę zajmowała się prostytucją. Przypomniała mu się (w sposób nagły, gorzki, uderzający jak strzała z łuku) cała wczesna młodość oraz dzieciństwo.

Czasy kiedy jego rodzicielka stała tandetnie umalowana przy porcie kosmicznym rozkładając nogi i perfumując się tandetnymi podróbkami feromonów. Czy też, gdy szarpała go za włosy, biła mówiąc iż jest „takim samym śmieciem jak jego ojciec”- nieznany mu nigdy żołnierz Republiki, który tylko „zahaczył” o ten mierny kawałek skały jakim była przecież jego ojczysta planeta. Nic więc dziwnego, że Lyrio w wieku dwunastu lat okradł do cna oszczędności swojej matki, podpalił jej mieszkanie (bo w żadnym przypadku nie nazywał je swoim „domem”) i porwał wypatrzony transportowiec z nieroztropnym kupcem manewrującym po Zewnętrznych Rubieżach, które ostatecznie stały się jego nowym bezpańskim „podwórkiem”.

Po chwili Łowca Nagród wrócił do rzeczywistości. Musiał zachować trzeźwy umysł, jak próbował przecież kilka chwil wcześniej. Niemniej to pozornie umiarkowanie-trudne zadanie SPIERDOLIŁO się przez duże S. Khort nigdy jeszcze nie doświadczył na swojej skórze takich komplikacji. Raz co prawda padł jako ofiar zasadzki na Nar Shaddaa, kiedy pracodawca wystawił go dla jednego z jego pomniejszych wrogów. Jednak tamta sytuacja w porównaniu z bagnem obecnej była pozornie zatrważająca. Jak ktoś mu kiedyś powiedział „Nal Hutta to jedno wielkie bagno i bynajmniej nie mam na myśli większości terenów tej planety!”.

W pewnym momencie- cały spocony, napełniony adrenaliną i pędzącymi elektronami dopalacza refleksu z urywanym przez ból oddechem Lyrio podjął decyzję. Schłodził ręcznie blastery wyzwalając wibrujące rozgrzane powietrze syczące z wściekłością równą samemu sercu Łowcy i ruszył prosto do drzwi bunkra w międzyczasie dając proste polecenie pośpiesznej ewakuacji Ziggy`emu.

(Rozkaz, rozkaz Panie Lyrio!)


Minął dymiące się jeszcze zwłoki oponentów, cały pewny siebie. Potem tylko dodatkowo podkręcił na maksimum moc implantu, przez co cały świat stał się nagle dziwnie spowolniony oraz wyciszony, każdy ułamek sekundy- jasny jak wielka biała Gwiazda- szeptał pod jego czaszką lubieżne słówka… zabijać, zabijać, Zabijać!

Ta nielegalna modyfikacja cybernetyki co prawda mogła nieść niebezpieczne skutki, jednak Khort miał ten bajer od ponad siedmiu lat. To wystarczyło by się do niej przyzwyczaić oraz znać granice- zarówno samego dopalacza jak i swojego systemu nerwowego.

Silnym, zdecydowanym marszem szedł korytarzem. Wokół walało się dużo śmieci, w większości opakowań po racjach żywnościowych. To świadczyło, że Zaaine oraz jego ludzie musieli być przyparci do muru, a on- pieprzony Lyrio Khort- pomoże im ten mur ostatecznie zburzyć.

MFV jasno pokazywała sylwetki trzech humanoidów. Zdążyli go już usłyszeć, lecz było za późno. Soft celowniczy z tak bliskiej odległości już ich oznaczył- stygmat śmierci, jak lubił mówić Lyrio. Przywarł do ściany pomieszczenia dowodzenia, dotknął szybko panelu… raz, dwa, trzy i obrót… Takie wejścia były najlepsze- czysta prędkość oraz koncentracja, płonąca plazma, przerażone twarze.

Lewa lufa była przeznaczona dla przerażająco chudego Nikto (facet już nie strzeli sobie nigdy przyprawy).

Prawa lufa dla czarnoskórego człowieka na tyle szybkiego by próbować mierzyć do niego z karabinu (lecz w rzeczywistości wolnego jak owad w smole).


Oba rozpryskowe pociski (czerwonej jak skóra samego barona piekieł) plazmy odrzuciły ich lekko w tył czyniąc im niezwykle szeroką, poszatkowaną ranę, która z racji trafienia w „mokry punkt” czyli nieosłonięte ciało i witalne organy zabiła ich na miejscu. Zaaine był oczywiście ostatni w kolejce, choć wykazywał się sporą „bojową inicjatywą”. Na tyle dużą iż wymierzył w niego lekkim, eleganckim pistoletem. Ewidentnie spersonalizowaną wersją ELG-3A, używaną głównie przez arystokrację z Naboo.

Khort nie czekał na dalszy ruch Twi`leka. Lewa broń wystrzeliła prosto pod jego stopy, a prawy Justus miał go cały czas na muszce. Strzał by na tyle bliski, iż energia cieplna przysmażyła nieco stopy Zaaine`a- co wytrąciło go z równowagi, całkowicie rujnując mu gardę. Następnie krótka seria w to samo miejsce na dymiącym się już betonie, całkowicie złamała buntownika. Upadł na ziemię, z przerażonym wzrokiem. Bezwzględność zawsze popłacała, nawet jeśli ta Pani była często nader okrutna. Twi`lek siadł na podłodze, instynktownie cofając się i patrząc w niepewnej gotowości, choć po pięciu sekundach wola walki ustała w jego oczach. Puścił swój stylowy blaster patrząc z niechęcią na niemożliwy do przejrzenia hełm bojowy Lyrio.

-Rzuć blaster w moją stronę! Tak jest bardzo grzecznie. Koniec zabawy Zaaine. Idziesz za mną. Już!- wykrzyknął Khort.

Po chwili byli już na nieszczęsnym toksycznym powietrzu Nal Hutta. Na żółtym niebie planety nie tak daleko widniał Księżyc Przemytników, by po chwili dołączył do niego Prorok. Statek faktycznie ucierpiał, jednak cel był jasny. Nar Shaddaa…

 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 26-02-2018 o 14:37.
Pinn jest offline