Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-02-2018, 15:35   #118
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Nie pamiętał jak trafił do chaty. Czy o własnych siłach, czy przeciwnie ktoś go tu przywiódł. Zasiadł pod ścianą i kucnąwszy nie miał siły myśleć zupełnie o niczym. Nekromanckie zaklęcie do którego sprowokował Saadiego zrobiło swoje i mag jeśli nadal w nim był to mógł w pełni docenić teraz stan bezmyślności. Siedział i bez żalu, współczucia, czy złości słuchał tylko zawodzenia zarówno rannych, konających jak i żywych.

Po godzinie, a może dwóch nabrał na tyle sił by zorientować się w jakim stanie jest Zahija. Irunoi zupełnie zignorował.
Wiedźma spała. Mimo wycia i wszechoobecnych jęków spała jak dziecko. Tak spokojnie, że można było mieć wrażenie, że umarła. Wiedział, że to nieprawda, ale jakoś tak odruchowo dotknął jej czoła i nachylił się by usłyszeć oddech. Z jakiegoś powodu chciał go usłyszeć. Ten był jednak wyraźny. Legionista zmarszczył brwi, pokręcił głową i odszedł poszukać Igwego.

Szalony pirat nie budził wątpliwości, że żyje. Ale jego stan był znacznie gorszy i wykluczał dalszą podróż. Ktoś go opatrzył dokładnie, ale z dnia na dzień Ghagha napewno nie wstanie. Z takich ran wychodziło się tygodniami. A czasem nigdy…
Żołnierz kucnął obok rannego druha i przyjrzał się ranie. Medyk z niego był żaden. Ot żeby zawiązać i alkoholem przemyć. Cała i jego wiedza o ranach. Ta jednak jaką nabył Igwe była tak potworna, że nawet nie umiał stwierdzić co ją zadało. Pazury? Zęby?
Rozejrzał się na boki. Wieśniacy jednak zajęci byli sobą. Zahija spała. A Cedmona i Enki nie było w pobliżu. I o ile dobrze pamiętał, zobaczył Ghaghankę obwieszoną trofeami na zewnątrz. Igwem więc nikt się teraz nie interesował. Kucnął obok nieprzytomnego pirata i wyciągnął po cichu gladius. Zsunął następnie bandaż nieco na ramię, by odsłonić kawałek rany i obserwując twarz nieprzytomnego, przyłożył na chwilę do zranionego ciała pokryte srebrną trucizną ostrze…

***

Wizerunek kobiety nic mu nie mówił. Może poza tym, że nie wyglądała mu ona ani na Ghaghankę ani na Rusamanamkę. Bardziej przypominała mu Thoerkę, Torillkę, czy kobietę Gmanagh. Ale nie było to niczym uzasadnione. Na propozycję oddania mu do niesienia medalionu, zaśmiał się serdecznie.
- Wielkie dzięki Enki za zaufanie. Ale tu - puknął się w skroń - jest już wystarczająco tłoczno. Powiedzmy Hanohano, że to medalion niezbędny do wejścia do Wzgórza. Niech on go niesie. A tego człowieka - wskazał na szaleńca i przytaknął Ghaghance - rzeczywiście weźmy ze sobą.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline