Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-02-2018, 20:41   #830
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Walka z pijanymi krasnoludami skończyła się niemal tak samo szybko, jak się zaczęła. Chociaż upokorzeni khazadzi wcale nie wykazywali chęci do odpuszczenia, to jednak w obliczu przewagi ludzi, nieco się opanowali. Bywalcy gospody oczywiście stali po stronie awanturników i już po chwili poza wyzwiskami i obelgami, krasnoludy zaczęły brać cięgi od rozochoconego tłumu. Karczmarz starał się powstrzymać lincz, jednak robił to nieskutecznie. Na szczęście zjawiła się straż miejska i w obliczu strażników praworządności ludzie odstąpili zostawiając na środku karczmy obitych krasnoludów. Strażnicy szybko zebrali zeznania i paroma celnie wymierzonymi razami zaprowadzili spokój.

- Dobrze ich poturbowaliście - odezwał się do bohaterów dowódca patrolu, młody i energiczny mężczyzna. - I całe szczęście, że tylko tyle, bo za zabójstwo w Grissenwaldzie idzie się do Morra, nieważne kogo się zabije. A na dodatek wszczelibyście z nimi wojnę. Są nieznośni, zwłaszcza ostatnio...
- Zróbcie coś z tym motłochem - ktoś krzyknął przerywając strażnikowi. - Boicie się? A oni, sucze syny na wzgórzach ludzi mordują!
- Wszystkich ich powywieszać! Na szubienice z brodaczami! - klienci gospody znów wszczęli raban. Strażnicy przezornie zasłonili krasnoludy i ustawili się przy wyjściu. Dowódca widząc co się święci, pożegnał się i patrol wyprowadził pijaków. Awanturnikom szybko wytłumaczono, że krasnoludy ostatnio znów zaczęły sypać groszem i rozpijać się w mieście, a miało to z pewnością związek z grabieżami, jakich dokonały na farmach leżących na podnóżu gór.


Wysłannik Lothara znalazł Axela, Wolfganga i Berniego w karczmie, już chwilę po tym jak bijatyka się zakończyła. Mając chętkę na łatwy pieniądz poganiał ich i popędzał, aby jak najszybciej spotkali się z szlachcicem, który oczekiwał w Młynie.

Gdy Lothar wyjawił im, że zamierza spotkać się z krasnoludami, wzbudziło to pewne obawy w związku z awanturą w karczmie, ale w końcu wszyscy czterej udali się do Khazid Slumbol, Krasnoludzkich Slumsów.


Osada brodaczy była skupiskiem drewnianych chat tonących w błocie, które usytuowane były wokół błotnistego placu, na środku którego stała nieco większa, przyozdobiona rzeźbionym portalem drewniana chata, z której przez dziurę w dachu i szpary w ścianach wydobywał się dym. Cuchnęło brudem, gównem i rzygowinami. W pobliżu domków walały się porozwalane sprzęty, stare szmaty, a gdzieniegdzie z błota wystawał pijany krasnolud. Słychać było pijackie śpiewy dobiegające z centralnego budynku i tam też poszli awanturnicy.

Wejście do wnętrza było zamknięte. Gdy Lothar skończył walić rękojeścią sztyletu w drzwi, ktoś je uchylił. Na zewnątrz wyjrzał brodacz o przekrwionych oczach i rumianym licu. W ręku trzymał kawał mięsiwa, którego kęs intensywnie przeżuwał. Popatrzył spode łba na szlachcica i jego kompanów. Przełknął to co miał w ustach i splunął jakąś kością, wprost na buta Lothara.

- Czegóż umgi chceta?
 
xeper jest offline