|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
19-02-2018, 20:40 | #821 |
Reputacja: 1 | Bez trudu udało się znaleźć dobrą gospodę, którą prowadziła rodzina poważanych w Grissenwaldzie niziołków. Właściciel zwał się Martin Tuk, a jego żona Hanka Tukova, poza tym była czereda dzieci, starszych i młodszych, których imion nie szło spamiętać. Gospoda zwała się Stary Młyn i rzeczywiście zlokalizowana była w zamkniętym, ale odrestaurowanym na potrzeby wyszynku młynie. Lothar został przyjęty z honorami należnymi nie zwykłemu szlachetce, ale dostojnemu arystokracie, a szły za tym pieniądze, gdyż w Młynie tanio nie było. Jednak po ulokowaniu się w luksusowych pokojach, zażyciu kąpieli i przekąszeniu co nieco, nikt wydanego grosza nie żałował. Lothar zajął się handlem i sprawami z nim związanymi, nawet nie wychodząc z alkierza. Opłacił jednorazowe pozwolenie na handel w wysokości pięciu koron i rozpuścił wici o chęci sprzedaży wina. Nie minęło dużo czasu, a już spotykał się z trzema zainteresowanymi kupnem wina handlarzami. Axel, Wolfgang i Bernhardt też nie próżnowali, chociaż ich obszarem działania nie był Stary Młyn. Trzech kompanów wyruszyło w miasto wywiedzieć się na temat Etelki Herzen. Dowiedzieli się na jej temat kilku rzeczy, ale dowiedzieli się też wielu innych. Czarne Szczyty nie były żadną miejscowością ani regionem, tylko tak nazywała się stara kopalnia położona nieopodal Grissenwaldu. Niegdyś była obsługiwana przez krasnoludy, które wydobywały w niej węgiel i dostarczały go do miasta. Potem, jakieś trzy lata wstecz, pewna szlachcianka z Nuln odkupiła ową kopalnię od krasnoludów i osiedliła się w jej pobliżu. A khazadowie, już bezrobotni sprowadzili się do Grissenwaldu, gdzie tuż za murami założyli osadę Khazid Slumbol. Ex-górnicy popadali w coraz większą biedę, przepijając pieniądze jakie otrzymali od arystokratki, którą była właśnie Frau Herzen. A ostatnio, do długiej listy krasnoludzkich przewin dołączyły jeszcze ich podłe i brutalne ataki na okoliczne farmy, podczas których rabowali co popadnie i za zdobyte pieniądze znów hulali po mieście. Być może trójka awanturników dowiedziałaby się czegoś więcej, ale w tej właśnie chwili ich rozmowa z tubylcami została gwałtownie przerwana. Do gospody wtoczyła się trójka brodatych, nieco obwiesiowatych postaci. Mieli małe oczka, kartoflowate nosy, popsute zęby i brudne włosy. Krasnoludy z Khazid Slumbol we własnych osobach! - Patrz Wulfram, nowe mordy w mieście! - zakrzyknął jeden z nich wskazując na bohaterów. - Nuuuu... Nowe i nie za piękne - odparł drugi. - Ale może jakie grosze mają i cokolwiek nam pożyczą, a? Na wieczne nieoddanie, haha - dodał trzeci. W tym momencie właściciel przybytku zaczął uspokajać khazadów, ale na nic się to zdało. Dostał kuksańca w brzuch i stek przekleństw na dodatek, a trójka podchmielonych brodaczy ruszyła do stołu zajmowanego przez awanturników. Ich interlokutor szybko dopił piwo i wycofał się. - Nuuuu... Spojrzyj Gorbi, jakie szatki mają. Miastowe! Pewnie z Nuln przyjechali, jak ta kurwica co to nas na kopalni oszukała - oczy krasnoluda zabłysły złością. - Mus, że jej kamraci! A jak nie, to pewnie jakieś elfie ziomki! Patrz na tego - ubabrany paluch wskazał na Wolfganga. - Widać, że jego prababka musiała z elfem na jakimś mchu figlować! - Ha! Ha! Dobre! Zobaczmy, czy półelf dobrze biega! Ha! Elfie, ha! - krasnoludy zaczęły hukać i zachowywać się nadzwyczaj wulgarnie. Jeden wyciągnął pałkę. Zapowiadało się na bitkę... |
20-02-2018, 09:11 | #822 |
Reputacja: 1 |
|
22-02-2018, 17:31 | #823 |
Administrator Reputacja: 1 | Axel zbytnio nie nadawał się do zbierania informacji, ale wystarczyło postawić dzban piwa nas stół, by chętni na rozmowę zlecieli się jak mucha do miodu. Faktem było, iż owe informacje nie były, w zasadzie, warte włożonego w to srebra, ale zawsze była jakaś szansa, że wśród stosu śmieci znajdzie się jakiś skarb. Niestety miła atmosfera została zakłócona... Tak jakoś zawsze się zdarza, że trafi się jakiś nieudacznik, mający pretensje do całego świata - oczywiście prócz siebie - i nienawidzący wszystkich, którym los sprzyjał. Tym razem nieudaczników było aż trzech. Gdyby ładnie poprosili, Axel może postawiłby im piwo, ale w tej sytuacji... Niepisane zasady bójek w karczmie głosiły, iż nie należało używać broni ostrej, lecz Axel nie zamierzał pozwolić, by jakieś leniwe łamagi wyładowywały na nim jakieś pretensje. Chwycił garłacz. Miał zamiar chlusnąć brodaczowi piwem w oczy, a potem walnąć go kolbą garłacza i wysłać do krainy snów. A w razie konieczności użyć broni do tego, do czego naprawdę służyła, i ustrzelić krasnoluda. |
22-02-2018, 20:37 | #824 |
Reputacja: 1 |
|
22-02-2018, 22:46 | #825 |
Reputacja: 1 | Pomiędzy Schlierenzauerem a Wellingerem wywiązała się ostra rywalizacja. Przez długą chwilę obaj zawzięcie licytowali, jednak skończyło się na tym, że podzielili pozostały po Freitagu ładunek na dwie części i obaj zaproponowali tą samą cenę - dwadzieścia osiem złotych koron i pięć szylingów za dziesięciogalonową baryłkę. Gdy interesy dobiegły końca, a Lothar z zadowoleniem schował za pazuchę kwity opiewające na tysiąc czterysta trzydzieści dwie korony i dwanaście szylingów, w końcu mógł zaciągnąć informacji o sytuacji w mieście. Już podczas pertraktacji nad ceną wina dowiedział się co nieco, a teraz obraz sytuacji w Grissenwaldzie rozjaśnił się. Problemem były zamieszkujące część podgrodzia krasnoludy, które wyniosły się z wyeksploatowanej kopalni, której nazwa była Lotharowi znana - Czarne Szczyty. Krasnoludy sprzedały kopalnię szlachciance z Nuln, Frau Herzen, a potem zaczęły ją oskarżać o omamienie ich czarną magią, zniewolenie umysłów i wymuszenie niskiej ceny. Khazadzi uważali, że nulneńska arystokratka wiedziała o złocie, którego oni w kopalni nie znaleźli i oszukała ich. Zgorzkniałe po porażce krasnoludy pogrążyły się w piciu i rozpamiętywaniu swoich nieszczęść, a wiadomo co taka mieszanka robi z brodaczami... Lothar dowiedział się też, że ostatnimi czasy krasnolkudy zrobiły się agresywniejsze i zaczęły napadać na leżące w okolicach miasta gospodarstwa, rabując je. No bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że znów miały pieniądze na picie i hulanki... Tymczasem w gospodzie Berni, Wolfgang i Axel zmagali się z problemem, jaki w czasie rozmowy poznał von Essing. Krasnoludy nie wyglądały na chętnych do wycofania się nawet wówczas gdy Mayer poderwał się z ławy i zamierzył ciężką kolbą garłacza. Gorbi mruknął coś tylko o dziadowskich ludzkich pukawkach, po czym wyciągnął zza paska toporek. Sytuacja się zaogniała. Wiatry magii były wyjątkowo niemrawe i mag miał sporo szczęścia, że udało mu się poprawnie je spleść w pożądany efekt. Pałka wyleciała ze zgrabiałych dłoni krasnoluda, a jego mina była wręcz bezcenna. Bernhardt parsknął śmiechem, równocześnie ciskając w khazada kuflem po piwie. Naczynie, niczym kometa ciągnąc za sobą warkocz z resztek piany wyrżnęło krasnoluda wprost w nochal. Brodacz zawył i chwycił się za twarz. Axel korzystając z przewagi wysokości jaką miał nad Gorbim, rąbnął go w czoło. Krasnolud zdołał się zasłonić siekierką i kolba omsknęła się tylko po czubku jego głowy. Sam uderzył w wyciągnięte ręce Axela. Nie był jednak mistrzem walki pod wpływem alkoholu, chybił i pod wpływem siły zamachu wykręcił piękny półpiruet, wystawiając się do zwiadowcy tyłem. Tłumek bywalców gospody już zbierał się w półkole, pokrzykując i dopingując ludzi. Trzeci krasnolud tymczasem, zamiast w obliczu przewagi wroga podać tyły, ryknął jak ranny buhaj, pochylił głowę i starał się ubóść Bernhardta. Zingger machnął płaszczem jak płachtą, wykonał wykrok w tył i przepuścił pędzącego khazada, który nie zatrzymał się i wyrżnął głową w ścianę, tak że wiszące ponad nim poroże zachybotało się na haku i spadło wprost na jego głowę, odbierając krasnoludowi zmysły. Rozległy się oklaski i słowa uznania. |
22-02-2018, 23:12 | #826 |
Administrator Reputacja: 1 | Powiadają, że nie należy kopać leżącego. Powiadają też, że z zasadzki atakować niehonorowo. I w plecy nożem dźgać, podobnie jak i piaskiem w oczy oponenta rzucać. Wiele różnych rzeczy powiadają, zapominając o tym, iż w walce o to chodzi, by to przeciwnik leżał, a nie ty. Dlatego też Axel dylematów moralnych nie miał i bez skrupułów walnął krasnoluda w łeb, chociaż tamten ciosu sparować, ani nawet zobaczyć nie mógł. Miał za to nadzieję Axel, iż brodacz gwiazd bez liku ujrzy, a potem spocznie na godzin parę, przez który to czas kłopotów sprawiać nie będzie. |
23-02-2018, 00:19 | #827 |
Reputacja: 1 |
|
25-02-2018, 18:11 | #828 |
Reputacja: 1 |
|
26-02-2018, 15:16 | #829 |
Reputacja: 1 | Widząc jak kompani szykują się do drugiej rundy, aby zadać bobu khazadom Zingger zakrzyknął. - Dość ludzie i nieludzie! Widzicie, że koniec tej pijatyki. Ktoś tu przegiął i dostał nauczkę. Nie żywimy urazy, jeśli na tym się skończy. Gospodarzu pozamiataj te krasnale skąd przyszły. Jakby sprawiały problemy, to znowu damy odpór - te ostatnie słowa skierował do poturbowanych brodaczy. Powiódł po nich wzrokiem i zagadnął już spokojnie. - Coście tacy khazadowie gotowi do bitki? Ktoś ostatnimi czasy dał Wam we znaki? Zingger miał słabość do brodatego ludu i nie chciał jego krzywdy. Był jednak w gotowości, by posłać kuksańca w razie potrzeby. |
26-02-2018, 20:41 | #830 |
Reputacja: 1 | Walka z pijanymi krasnoludami skończyła się niemal tak samo szybko, jak się zaczęła. Chociaż upokorzeni khazadzi wcale nie wykazywali chęci do odpuszczenia, to jednak w obliczu przewagi ludzi, nieco się opanowali. Bywalcy gospody oczywiście stali po stronie awanturników i już po chwili poza wyzwiskami i obelgami, krasnoludy zaczęły brać cięgi od rozochoconego tłumu. Karczmarz starał się powstrzymać lincz, jednak robił to nieskutecznie. Na szczęście zjawiła się straż miejska i w obliczu strażników praworządności ludzie odstąpili zostawiając na środku karczmy obitych krasnoludów. Strażnicy szybko zebrali zeznania i paroma celnie wymierzonymi razami zaprowadzili spokój. - Dobrze ich poturbowaliście - odezwał się do bohaterów dowódca patrolu, młody i energiczny mężczyzna. - I całe szczęście, że tylko tyle, bo za zabójstwo w Grissenwaldzie idzie się do Morra, nieważne kogo się zabije. A na dodatek wszczelibyście z nimi wojnę. Są nieznośni, zwłaszcza ostatnio... - Zróbcie coś z tym motłochem - ktoś krzyknął przerywając strażnikowi. - Boicie się? A oni, sucze syny na wzgórzach ludzi mordują! - Wszystkich ich powywieszać! Na szubienice z brodaczami! - klienci gospody znów wszczęli raban. Strażnicy przezornie zasłonili krasnoludy i ustawili się przy wyjściu. Dowódca widząc co się święci, pożegnał się i patrol wyprowadził pijaków. Awanturnikom szybko wytłumaczono, że krasnoludy ostatnio znów zaczęły sypać groszem i rozpijać się w mieście, a miało to z pewnością związek z grabieżami, jakich dokonały na farmach leżących na podnóżu gór. Wysłannik Lothara znalazł Axela, Wolfganga i Berniego w karczmie, już chwilę po tym jak bijatyka się zakończyła. Mając chętkę na łatwy pieniądz poganiał ich i popędzał, aby jak najszybciej spotkali się z szlachcicem, który oczekiwał w Młynie. Gdy Lothar wyjawił im, że zamierza spotkać się z krasnoludami, wzbudziło to pewne obawy w związku z awanturą w karczmie, ale w końcu wszyscy czterej udali się do Khazid Slumbol, Krasnoludzkich Slumsów. Osada brodaczy była skupiskiem drewnianych chat tonących w błocie, które usytuowane były wokół błotnistego placu, na środku którego stała nieco większa, przyozdobiona rzeźbionym portalem drewniana chata, z której przez dziurę w dachu i szpary w ścianach wydobywał się dym. Cuchnęło brudem, gównem i rzygowinami. W pobliżu domków walały się porozwalane sprzęty, stare szmaty, a gdzieniegdzie z błota wystawał pijany krasnolud. Słychać było pijackie śpiewy dobiegające z centralnego budynku i tam też poszli awanturnicy. Wejście do wnętrza było zamknięte. Gdy Lothar skończył walić rękojeścią sztyletu w drzwi, ktoś je uchylił. Na zewnątrz wyjrzał brodacz o przekrwionych oczach i rumianym licu. W ręku trzymał kawał mięsiwa, którego kęs intensywnie przeżuwał. Popatrzył spode łba na szlachcica i jego kompanów. Przełknął to co miał w ustach i splunął jakąś kością, wprost na buta Lothara. - Czegóż umgi chceta? |