Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-02-2018, 21:27   #98
pi0t
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
- Cholibka, przepraszam. – Ludo skulił się w sobie. Nie chciał przecież rozgniewać Bardaka. Było mu też trochę głupio, khazad odwrócił się i przez chwilę milczał. Na całe szczęście tylko przez chwilę. Niziołek bił się z myślami, nie do końca rozumiał takie zachowanie. Chętnie popytałby, co takiego uczynił w takim razie, że go tak straszliwie ukarano. Ale na widok oczu Gurazssona, zapewne na swoje szczęście, ugryzł się w język i zamilczał. U siebie w dolinie zawsze ziomków przyjmowali. Daleki czy bliski krewny, to bez różnicy. Jadła i tak zawsze było więcej naszykowane. A właśnie, skoro nie wrócili na drugie śniadanie, a poczęstunek zdawał się niepewny, to trzeba było podjąć odpowiednie kroki i starania, aby temu przeciwdziałać. Zresztą może i zabójca złagodnieje i zapomni o przykrości.
Gdzieś w połowie drogi do kopalni Kołodziej zręcznie sięgnął po plecak i dobył słodkie bułki. Następnie ostrożnie podjeżdżał do każdego i wręczał mu słodką przekąskę. Robił tym trochę bałaganu w szyku, ale droga była przecież spokojna i dość łatwa.
- Co by brzuchy nie burczały i humor się poprawił. – Ranek był smutny, a jedzonko nastrój poprawi.


Byłemu strażnikowi pól już na wejściu zrobiło się nie swoja. Górnicy odeszli od nich jak od jakiś zarażonych. W kominku było wygaszone. Pobratymcy Bardaka byli szorstcy i niezbyt przyjacielscy, widocznie kiepsko gotowali i niesmaczne obiady mieli. Powoli zbliżała się pora obiadowa, tak więc Ludo myślał już trochę brzuchem. Tego co się wydarzyło chwilę później, mały bohater się nie spodziewał. Khazad co prawda wspominał, że on nie będzie rozmawiał, ale żeby go wyganiać. Nie to zdecydowanie nie są niziołcze standardy. Czarodziejka wyszła jako pierwsza, reszta zachowywała się różnie. Mężczyźni w większości zignorowali to przedstawienie, kobieta się oburzyła. Kołodziej nie był pewien co uczynić, wahał się chwilę, przeczekał największe wzburzenie. Gdy sytuacja trochu się uspokoiła i zajęto się rozmową to wyszedł po cichu, przemknął przez sale nie niepokojony i znalazł się na świeżym powietrzu. Pomachał do Bardaka i Bianci, ale do nich nie podchodził. Nie był pewien, czy zabójca nadal się na niego nie gniewa. Kołodziej za to postanowił trochę rozejrzeć się po najbliższej okolicy, zaglądnąć przez okna do budynków, zerknąć na wierzchowce.
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!
pi0t jest offline