|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
25-02-2018, 07:24 | #91 |
Reputacja: 1 | Alain spojrzał na Bardaka, gdy z Hansem przenieśli zwłoki Armanda na brezent. - Powiemy ludziom, żeby się nie szwendali po wsi po zmroku, ale delikatnie, żeby nie wzbudzać niepotrzebnej paniki. Nie wiemy jeszcze z czym mamy do czynienia, jednak dobrze będzie, jak ludzie będą uczuleni, że coś w okolicy grasuje. Wezmę kilku zaufanych chłopów, będziemy robić obchody wieczorem i rano. Wasza pomoc też by się z tym przydała - powiedział, patrząc po was. - Na mnie możesz liczyć. I na moich towarzyszy również, prawda? - Pierre również omiótł was wzrokiem. Na słowa Dietera, Hans skinął mu głową. - Zwłoki obwiążemy, ale najbliższy kapłan to w klasztorze się znajdzie, a to kilka dni drogi stąd. Sami jakieś modły odprawimy, może Sigmar wysłucha. - We-we wny-wnykach nic juz nie-nie było, p-p-p-panie kra-kra-krasnoludzie - rzucił młody Leopold, odpowiadając na pytanie Bardaka. - Wybaczcie chłopakowi, jąkałą jest od małego. Najważniejsze, że chociaż on wrócił z rana cały i zdrowy do domu. - Gascoigne poczochrał go energicznie po włosach i spojrzał na Viktorię. - My zawiadomimy pobliskie gospodarstwa, wy się skupcie na kopalni Gimbrina. Tylko współpracując sprawimy, że wszyscy będą powiadomieni o czasie, bo nie wiadomo, co noc przyniesie. A teraz ruszajmy, bo czas nagli. Razem z Hansem chwycił za prowizoryczne nosze i wszyscy zaczęliście schodzić ze zbocza, kierując się w stronę Frugelhofen, by zabrać wierzchowce i w ten sposób pokonać drogę do kopalni. Co jakiś czas zamienialiście się z Alainem i Bauerem, pozwalając im nieco odpocząć od znoszenia Armanda, a gdy w końcu po ponad godzinie marszu dotarliście na miejsce, nie zwlekając dosiedliście koni i kuców, ruszając na północ od wioski. Wyjeżdżając, słyszeliście tylko przeraźliwy, dojmujący krzyk Katriny, który rozniósł się echem po okolicy. Krzyk, który mogła wydać z siebie tylko matka, która właśnie straciła dziecko. Ścieżka prowadząca do kopalni Gimbrina była w stosunkowo dobrym stanie, dlatego podróż w siodłach wierzchowców zajęła wam niespełna dwie godziny, podczas których nie wydarzyło się nic szczególnego. Docierając na miejsce, już z daleka widać było ogromną hałdę przerobionego kamienia i sporej wielkości rurociąg, którym płynęła woda. W zboczu góry zionęła czernią ogromna, wyciosana dziura będąca najpewniej wejściem do kopalni. Przy niewielkim strumieniu spływającym do dolinki znajdowały się drewniane domki mieszkalne (jeden z nich był zdecydowanie większy), a nieopodal wejścia zagroda, w której obecnie pasły się trzy muły. Okolica zdawała się być zupełnie spokojna i opuszczona. Pozornie. Najpewniej widząc, że nadjeżdżacie, z jednego z domków wyskoczył krępy krasnolud w skórzni o długiej, złocistej brodzie, dzierżąc w dłoni wielki kawał jakiejś wędliny. Stanął pośrodku drogi i zaczął machać pętem kiełbasy. - Stać, do kurwy nędzy! Kto wy i po co żeśta tu przyjechali?! - Warknął gardłowo. Gdy wyjaśniliście cel swojej wizyty, zostaliście zabrani do największego domu na polanie, który okazał się być świetlicą, w której krasnoludy spędzały wolny czas. Wnętrze umeblowane było skromnie - kilka długich stołów z ławami, dwie komody i kominek, w którym obecnie nie płonął nawet najmniejszy ogień. Salę zajmowało kilku krasnoludzkich górników, którzy widząc Bardaka, zabrali swoje talerze i przesiedli się w najdalszy kąt sali, obrzucając pobratymca ponurymi spojrzeniami. Złotobrody nakazał wam czekać i sam opuścił świetlicę, wracają po dość długim czasie oczekiwania z dwoma starszymi krasnoludami. Pierwszy z nich, wysoki nawet jak na khazada i potężnie zbudowany, wyglądał bardziej na wojownika, niż górnika, drugi, łysy i wyraźnie starszy, trzymał się za jego plecami. - Nazywam się Gimbrin Fergunson, a to jest nasz mędrzec Borgor Bardinson. Zhańbiony nie będzie przy naszej rozmowie - mruknął poznaczony bliznami krasnolud, patrząc ponuro na Bardaka. Palcem pokazał mu drzwi. - Słyszysz, Zabójco? Wypierdalaj stąd! - Krzyknął szorstko stojący przy wejściu Złotobrody. - Nikt cię tutaj nie chce, kurwo do jebania! - Wykurwiaj, lachociągu! - Usłyszeliście od stołu zajmowanego przez innych górników. - Ty jebany tchórzu! - Zakrzyknął inny. - Twoją matkę jebała banda goblinów! - Splunął na deski. Co wydało się dziwne zwłaszcza ludzkim przedstawicielom drużyny, Gimbrin nawet nie zareagował na zachowanie swoich pobratymców, trzymając wyciągniętą rękę i palec wciąż wbity w drzwi. - Czego chcecie ode mnie i moich braci? - Zapytał w końcu. - Odpowiem wam, jak tylko Zhańbiony opuści to miejsce. |
25-02-2018, 10:23 | #92 |
Administrator Reputacja: 1 | - Félix von Vessel. - Felix przedstawił siebie, potem swych towarzyszy, nie wspominając jednak o Bardaku. - Przeor w La Maisontaal, Jean-Louis Dintrans, chce spisać historię tych ziem - kontynuował, gdy Bardak już wyszedł. - Poprosił nas o wykonanie map i odnalezienie grobowców niesławnych Błękitnokrwistych Bandytów, któzy grasowali w tych okolicach dwieście lat temu. - Prócz tego proszono nas o zapisanie legend wszelakich, związanych z tą okolicą - dodał. - Początkowo chcieliśmy, Gimbrinie, tylko wam powiedzieć, po co kręcimy się po dolinie - mówił dalej - ale sprawy nie wyglądają tak dobrze, jak się nam to wcześniej wydawało. Gdy jechaliśmy do klasztoru, to spotkaliśmy skaweny, a nocą, przed Frugelhofen, zaatakowały nas nieumarłe wilki. Na dodatek młody mieszkaniec Frugelhofen, Armand, zginął tej nocy, a obok jego ciała znaleźliśmy fragment starej czaszki ze śladami krwi. - Chcielibyśmy się zatem dowiedzieć, czy i wy nie zauważyliście czegoś odbiegającego od normy - zakończył. |
25-02-2018, 14:17 | #93 |
Reputacja: 1 | Niechęć górników znajdujących się w stołówce nie była dla Gurazssona niczym nadzwyczajnym. Nie odezwał się, gdy Fergunson nakazał mu opuszczenie świetlicy i posłusznie skierował do wyjścia. Jednak gdy w jego stronę posypały się obelgi warknął ze złości i mocniej ścisnął stylisko topora obracając się w kierunku stołów zajętych przez górników. Widać było, że jeszcze chwila i może dojść do jatki. Zamiast tego jednak ponownie ruszył w kierunku drzwi i wyszedł na zewnątrz zamykając je z hukiem, aż jęknęła drewniana framuga. Tych w środku dobiegł pełen gniewu ryk rozwścieczonego Zabójcy, któremu lepiej było nie wchodzić teraz w drogę. Bardak zatrzymał się dopiero rzut kamieniem od ostatnich zabudowań kopalni. Wciąż wzburzony sapał gniewnie drepcząc w kółko nie mogąc usiedzieć w miejscu. Nabuzowany wymachiwał dwuręcznym toporem jak zabawką i oddałby wiele, żeby pojawiła się okazja do użycia tej potężnej broni.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... Ostatnio edytowane przez Gob1in : 02-03-2018 o 14:58. Powód: se wyjustowałem... |
26-02-2018, 07:49 | #94 |
Reputacja: 1 | Bianca była zupełnie zniesmaczona zachowaniem górników wobec Bardaka. Słyszała, że Zabójcy są wygnańcami ze swoich twierdz za przewiny, których się dopuścili, ale to nie znaczyło, że ci tutaj mieli go tak mieszać z błotem. Zwłaszcza, że nawet go w ogóle nie znali. Gdy usłyszała kolejne obelgi, zacisnęła dłonie w pięści i wypaliła przez zaciśnięte zęby.
__________________ Every next level of your life will demand a different version of you. |
26-02-2018, 10:30 | #95 |
Reputacja: 1 | Cała ta sprawa z nieumarłymi wcale mu się nie podobała. Zadanie miało być proste łatwe i przyjemne, tego przynajmniej oczekiwał Douko. Jak zwykle pomylił się. Dobrze chociaż, że towarzysze znali się na swym fachu i jak dotąd radzili sobie dość dobrze. |
26-02-2018, 15:24 | #96 |
Reputacja: 1 | Słysząc głos czarodziejki Gurazsson przystanął dopiero teraz zauważając jej obecność. Przez chwilę patrzył na Biancę w milczeniu zastanawiając się, jaka jest intencja pytań, które padły. Następnie potrząsnął głową i powrócił do wydeptywania ścieżki wokół wytyczonego przez siebie perymetru. - To jest... skomplikowane... - rzekł wreszcie nie patrząc na dziewczynę. - Oni... mają rację... Ja... moim obowiązkiem... obowiązkiem każdego Zabójcy jest umrzeć i poprzez chwalebną śmierć zmazać swoją hańbę. Ja wciąż żyję i dlatego myślą, że brak mi odwagi... - wydusił kolejne słowa, choć te ledwo przechodziły przez zaciśnięte gardło. - To nie tak. - Zaprzeczył szybko. - Grimnir mi świadkiem, że od chwili, gdy zmuszono mnie do złożenia przysięgi nigdy nie unikałem walki i ani razu nie zląkłem się śmierci! - Wycedził spoglądając z niechęcią na zabudowania kopalni. - A teraz... teraz jest jeszcze gorzej. - Westchnął ciężko. - Mam inny dług, który muszę spłacić zanim znów wyruszę szukać śmierci godnej upamiętnienia w sagach. Możliwe jednak, że moje przeznaczenie odnajdzie mnie przed spłaceniem zobowiązania, a wtedy przysięga Zabójców się wypełni. - Wyjaśnił.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
26-02-2018, 15:45 | #97 |
Reputacja: 1 |
|
26-02-2018, 21:27 | #98 |
Reputacja: 1 | - Cholibka, przepraszam. – Ludo skulił się w sobie. Nie chciał przecież rozgniewać Bardaka. Było mu też trochę głupio, khazad odwrócił się i przez chwilę milczał. Na całe szczęście tylko przez chwilę. Niziołek bił się z myślami, nie do końca rozumiał takie zachowanie. Chętnie popytałby, co takiego uczynił w takim razie, że go tak straszliwie ukarano. Ale na widok oczu Gurazssona, zapewne na swoje szczęście, ugryzł się w język i zamilczał. U siebie w dolinie zawsze ziomków przyjmowali. Daleki czy bliski krewny, to bez różnicy. Jadła i tak zawsze było więcej naszykowane. A właśnie, skoro nie wrócili na drugie śniadanie, a poczęstunek zdawał się niepewny, to trzeba było podjąć odpowiednie kroki i starania, aby temu przeciwdziałać. Zresztą może i zabójca złagodnieje i zapomni o przykrości.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! |
27-02-2018, 12:15 | #99 |
Reputacja: 1 | Bianca spojrzała na Bardaka z lekkim uśmiechem.
__________________ Every next level of your life will demand a different version of you. |
28-02-2018, 22:22 | #100 |
Reputacja: 1 | Dieter nie wtrącał się w krasnoludzkie sprawy, jeśli zdenerwują lub obrażą gospodarzy będą mogli pożegnać się z pomocą ze strony krasnoludów. Bardak wyraźnie walczył wewnętrznie ze sobą i widać było że jeśli szybko nie wyjdzie to może potoczyć się kilka głów. Szczęśliwie kolejny raz nie dał się sprowokować i widać było że potrafi przedłożyć zadanie nad osobiste animozje, ostatnim czego potrzebowali był niezrównoważony krasnolud z nadludzką siłą i ostrym toporem. Łowca wampirów stanął przy Felixie, on zaczął rozmowę więc wypadało nie wtrącać się między dwóch rozmawiających, co mogło uprzedzić krasnoluda do całej drużyny zważywszy że całe spotkanie nie zaczęło się spokojnie. |