Bardag wyszedł na środek izby. Dom był typowo wiejski a w koncie leżał jego ekwipunek. Plecak, topór i inne rzeczy. Po krótkich oględzinach niczego nie brakowało.
Khazad przywdział wszystko na powrót i wyszedł ze wściekłą miną z chaty trzymając w dłoni swój dwuręczny topór. Chwilę się rozglądał i ruszył przez wieś. Poznał ją. Był w niej wczoraj i był goszczony.
Po kilku chwilach napotkał sołtysa.
- Szczęście, żeś wstał. Pamiętasz cosik z nocki? - Ten zapytał niepewnie.
Bardag popatrzył z łukosa na człowieka przymkniętymi oczyma.
- Nie pamiętam człeczyno.- Odpowiedział burknięciem.
- Wytłumacz co się stało.- Zażądał bez ogródek od Rudigera.