Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-02-2018, 13:40   #16
Pinn
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Reunion

-PONOWNE SPOTKANIE-


[media]http://www.youtube.com/watch?v=yaie3a78jmo[/media]


Dobrze jest wrócić do domu, szczególnie jeśli nigdy się go nie miało. Mundorot, miejsce urodzenia przecież zdecydowanie nie pozwoliło mu doświadczyć tego komfortu i bezpieczeństwa. A teraz, gdy zobaczył dwójkę swoich starych i jedynych przyjaciół Lyrio zrobiło się lepiej na duchu. Pomimo faktu skasowania PROROKA, półżywego Zaaine’a oraz nowych wrogów; niebezpiecznych przeciwników, którzy będą na niego polować dopóki nie padnie martwy.

Sane oraz Nava zareagowali na swój osobisty sposób, ale jeden szczegół ich łączył- naprawdę widać było troskę w ich oczach. W przestronnym, wielkim hangarze pachniało jak zawsze wilgocią oraz rdzą, a PROROK uzupełniał tą cudowną gamę wonią przepalonego metalu oraz silnym odorem “mechanicznej posoki”. Przegrany gambit; zlecenie, które poszło o wiele za daleko.

Fentol ("Kajdan")- mała szczypta niedawno wciągnięta przez drobną łyżeczkę do przyprawy, stłumiła ból boku wprawiając go w lekkie odurzenie. Gdyby nie to, Khort nie wiedziałby co z sobą począć. Wszystko stało się przyjemne, lekkie a tempo odbioru informacji płynących z całej świadomości wyrównało się wprawiając Lyrio w tymczasową wewnętrzną harmonię.

Doskonale wiedział, że tylko tłumi to cały chaos, który wcześniej czy później uderzy z całą mocą. Jak rakiety wstrząsowe, które Ziggy zużył nieroztropnie. Pomimo, iż nie trafił jednego cholernego myśliwca, przeciwnicy na chwile przestali skupiać uwagę na PROROKU. Teraz jednak były Imperialny wehikuł był ruiną. Być może jedyną opcją było rozłożenie go na części, może wyjęcie najlepszych modyfikacji.

Lyrio podszedł do dobrych towarzyszy zauważając nagle jak bardzo jest wykończony. Na moment zakręciło mu się w głowie, zachwiał się a jego nogi uginały się w kolanach. Zbyt długi przester dopalacza refleksu, postrzelenie oraz ekstremalny stres odcisnęły na nim piętno. Nie mówiąc o działce Kajdana, która co prawda pozornie pozytywnie wpływała na umysł i ducha mężczyzny, ale w połączeniu z obecnym stanem organizmu Łowcy dość znacząco pieprzyła jego puls.

Mężczyzna zdjął hełm bojowy czując prawdziwe powietrze a nie tylko wzmacniane cyfrowo zapachy, które nie oddawały rzeczywistości (doprawdy wracał do żywych, odczuwając dużą dozę nostalgii, do której nigdy by się nie przyznał na głos). Następnie pośpiesznie ściągnął “czepek’’ (mający również minimalne właściwości ochronne) i długa fala, niechlujnie przyciętych kruczoczarnych włosów wylała się na zewnątrz. Lyrio spostrzegł, że jego czupryna lekko się lepi. Nie był to tylko i wyłącznie brud oraz pot. W czasie “diabelskich turbulencji’’ musiał oberwać lekko w głowę co wcale go nie zdziwiło. Teraz w końcu widział świat swoimi szaro-zielonymi oczami, jak zawsze przygnębionymi i pełnymi podejrzyliwości.

-Co się stało?- jak bliźnięta jednojajowe odparła dwójka kochanych “łajdaków”.

Lyrio zanim cokolwiek odpowiedział usiadł na jednej z poliplastowych skrzyń i dopiero wtedy poczuł jak był koszmarnie zniszczony. Sane wydawał się tak zbity z tropu oraz ewidentnie przerażony, że przez chwilę stał jak z kamienia, lekko tylko obracając ciało i stopy w kierunku padniętego przyjaciela. Nava jednak jak zawsze w gotowości, podeszła do przyjaciela i klęknęła przy nim. Jej fiołkowe tęczówki uderzały elektrycznym blaskiem, jak zawsze.

Nieraz ona, Sane (który był jednak zadeklarowanym homoseksualistą) oraz Lyrio (dla którego podobnie jak u Navy płeć partnera nie grała większego znaczenia) spędzali miły czas kochając się nawzajem w idealnie zgranym trójkącie. Teraz jednak sytuacja była o wiele bardziej skomplikowana. Nava blisko rok temu zniknęła praktycznie bez słowa i Khort był szczerze zdziwiony, w większości pozytywnie widząc ją w warsztacie Sane’a.

-Stało się... prawdziwe bagno. Od początku miałem złe przeczucia co do tego zlecenia. Jednak to, przyznam tylko przed Wami, w dużym stopniu mnie przerosło- na chwilę Lyrio schylił głowę, by potem zacisnąć zęby i ogniście wrócić do “gry”- Ale jebać to, przynajmniej na razie!

Spróbował wstać i całkiem nieźle mu się to udało. Dotknął ramienia Navy, potem przybliżył do siebie Sane’a i ścisnął ich mocno. Na tyle iż przeszył go kujący ból wędrujący od rany postrzałowej.

-Przepraszam za statek. Kochałem PROROKA i to naprawdę cudowna maszyna. Zbiorę kredyty na jego naprawę i obiecuje, może nie odrazu ale dam Ci porządny kwit za robociznę.

Mechanik lekko się uśmiechnął, już widocznie uspokojony, czerwieniąc się przy tym lekko. Był strasznie nieśmiały o ile w grę nie wchodziły klucze, cewki przesyłowe i setki innych śrub. Wtedy czuł się jak ryba w wodzie lub rancor szukający obiadku na płodnych pastwiskach Dantooine. Jak wspólnie zauważyli z Navą, Sane był “za dobry” na ten przeklęty Księżyc Występku.

-Ale… kurwa… właśnie- spostrzegł Lyrio na sekundę przed tym jak odległe powiadomienia, półświadomie dochodziły z mikro-głośników hełmu bojowego- Jestem łowcą nagród do diabła. I cel został wypełniony. Tylko połowicznie a zleceniodawca być może również na mnie poluje…- powiedział Łowca próbując zebrać fakty oraz okoliczności w jedną całość.

Cała aura bliskości oraz bezpieczeństwa prysła nagle jak bańka mydlana. Nava ewidentnie spostrzegła, że Lyrio musi być w pełni uzasadnionym szoku. Nawet pomimo długiego doświadczenia bojowego. Praktycznie nigdy nie widziała przyjaciela w takim stanie a znała go parę dobrych lat- pomijając jednego razu kiedy był przetrzymywany i torturowany przez szajkę wymuszaczy- wtedy też uratowała mu skórę z opresji, więc teraz ledwo pokazując to po sobie uznała, że musi zająć się Lyrio.

-Powiedz konkretnie w czym rzecz. Krótka wersja zdarzeń.

-Krótka? Cóż… mam półżywego, nieprzytomnego specjalistę od zaawansowanych zabezpieczeń, za którego mogę osiągnąć nawet 150 tysięcy kredsów. W każdym razie tyle obiecał mi Hutt Lungru, choć ten ślimak już raczej odpada. Więcej jeśli “sprzedamy” jego umiejętności komuś naprawdę poważnemu… W każdym razie miałem mu już odpuścić… co nie patrzcie z takim zdziwieniem! Prawie go puściłem, ale to niezły krętacz, który potrzebuje... Potrzebuje nagłej pomocy medycznej! Do diabła, ja jakoś wytrzymam, bo nie jest tak ze mną źle, ale Twi'lek zaraz padnie. Musimy przenieść go delikatnie do “kącika medycznego”. Ziggy powinien się nim zająć- Khort podniósł hełm mówiąc z żartobliwą ironią, którą mogły zrozumieć tylko istoty organiczne- BO O ILE SŁABY Z NIEGO STRZELEC TO MEDYK NIE NAJGORSZY!

Towarzysze parsknęli naturalnym śmiechem i kiwnęli głową zabierając się do roboty. Jeszcze tylko odrzekli znów prawie jednocześnie, jak zawsze dziwiąc Lyrio swoją zgodnością.

-Dobrze mieć Cię z powrotem Khorty- powiedziała Nava.

-Zdecydowanie Bracie! Tylko, ech…- westchnął Sane gryząc się w język oraz patrząc na skatowanego PROROKA.

Cóż matko, może urodziłem się jako bękart i spaliłem twój udawany dom, ale teraz mam swoje miejsce w tej cholernej, brudnej Galaktyce
- pomyślał Lyrio patrząc jak dwójka energicznie wchodzi po rampie PROROKA.

 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 28-02-2018 o 14:55.
Pinn jest offline