Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-02-2018, 22:50   #64
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Ristoff zmarszczył brwi. Przez moment obserwował uratowanego człowieka, po czym kiwnął głową do Izabeli.

- Porozmawiamy - przytaknął rycerzowi posyłając też spojrzenie najemnikowi - porozmawiamy. Najwyższy czas, ale nie tu. Macie słuszność Hektorze. Tu, jest jeszcze za wcześnie.

Zamilkł na moment z poważną miną na twarzy. Żaden dźwięk nie przerwał ciszy. Zaraz odwrócił się do wozu.

- Dizi przyjży się waszym wierzchowcom. Potem ruszamy.


Nastąpiła chwila oddechu. Zwierzęta zostały napojone, a ich rany oczyszczone. Gveir również otrzymał nieco pomocy jak tylko się po nią zgłosił. Tylko karzeł patrzył zazdrośnie po rycerzu, któremu dzięki zbroi udało się wyjść bez szwanku. Ten dzień jeszcze się nie skończył, a już przytrafiły im się dwa nietypowe spotkania. Niektórym dawało to wiele do myślania, innym mniej. Wkrótce wyruszyli dalej. Aleja drzew ciągnęła się jeszcze przez kilka godzin. A ptaki jak były tak nie przestawały. Albo żaden z podróżników nie zauważył aby Moroki za nimi podążały, albo było ich setki. Puste oczodoły nagich czaszeczek powoli podążały za nimi tak, że w każdej sytuacji ptaki patrzyły akurat na nich. Esmond z Dizim pierwsi dostrzegli koniec alei. Wszyscy poczuli ulgę gdy zostawili za sobą ostatnie drzewa. Muroki nie drgnęły aby za nimi polecieć, co mogło upewnić poniektórych, że ptaków faktycznie szło w setki. Słońce powoli chyliło się już do snu, a na zmierzchającym niebie pojawiła się czarna, ruchoma chmura. Setki muroków (albo i więcej) wzbiły się w powietrze i ku uldze wszystkich odleciały poza horyzont. Przed podróżnikami zaś wyłoniła się wieś. Ta była otoczona palisadą i choć już ciemniało wpuszczono ich do środka po krótkiej wymianie zdań. Wieś nie była duża. Nie wyglądała też na bogatą. Na jej środku znajdowała się studnia dookoła, której ustawione były domy. Nie było też karczmy jako takiej. Dopiero po negocjacjach udało się zorganizować aby kilka rodzin udostępniło swoje domostwa podróżnym na tę noc. Jedna ze stodół też została udostępniona aby zwierzęta mogły się schronić przynajmniej od wiatru. Każdy posiłkował się z inną rodziną i miał spać pod innym dachem. Esmondowi przytrafiła się samotna matka i trójką synów. Najstarszy był już podrostkiem z iskrą w oku, a najmłodszy musiał już przejść swój wybór ścieżki. Gveirowi przypadła rodzina z tęższym ojcem i równie tęgim synem, oraz dwiema córkami, które ciekawsko się w niego wpatrywały. Oczywiście dostawały nagany za to od swojej matki, szczupłej i nieco suchej z wyglądu kobiety, o spojrzeniu sugerującym, że nie jedno widziała. Rycerz zaś nie mógł nie zauważyć spojrzeń rodziny, która go przyjęła gdy tylko ściągnął hełm. Matka, ojciec i dwójka dzieci różnej płci. Ukradkowe spojrzenia, strach i niezręczność. Matka z ojcem często chowali spojrzenia w stół, a dzieciom nie pozwalali odpowiadać na wszelkie zagadywania. Ciszę przy stole zmąciło pukanie do drzwi. Hebald stał w drzwiach prosząc rycerza na rozmowę. Taka sama sytuacja była u Gveira.
- Chcieliście porozmawiać. Porozmawiajmy. - mag zaprowadził mężczyzn do stodoły upewniając się, czy w niej nikogo więcej nie ma.
- Hektorze, zacznij jeśli możesz.

***

Do drzwi domostwa, w którym siedział Esmond również zapukano, ale kto inny stał w drzwiach. Izabela wdzięcznie się uśmiechnęła do właścicieli domostwa pytając, czy nie było by problemów gdyby jednak u nich zanocowała, a śniadała w innym domu. Gospodarze się zgodzili, szczególnie podrostek zdawał się być zadowolony, ale magini nie do niego miała sprawę. Uśmiechnęła się do łowcy i grzecznie zapytała, gdzie miał on spać. Zabrałą go pod rękę i uciekła szybko z wspólnej sali ciągnąc go za sobą.
- Nie mieliśmy okazji poprzednio porozmawiać. Obiecałam, że mogę ci pomóc. Więc jeśli wciąż chcesz, to zamieniam się w słuch. - wyszeptała gdy byli sami.
 
Asderuki jest offline