Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-03-2018, 07:00   #258
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 42 - Piwnice i rozmowy (36:35)

“Właśnie dlatego Armia Federalna postanowiła wysłać tutaj nas, zamiast swoich bezcennych chłopców z plakatu”- “Szczury Blasku” s.22



Miejsce: zach obrzeża krateru Max; zachodnie lotnisko; 170 m do CH Brown 4
Czas: dzień 1; g 36:35; 85 + 60 min do CH Brown 4




Brown 0



- Dobrze, zrób to. - srg. Johnson zgodziła się na propozycje Rosjanki. Czarnowłosej informatyczce chwilę zajęło sprowadzenie Sary z jej usztywnioną nogą po tych wszystkich piętrach wieży do stanowiska dowodzenia. Ale utykająca blondynka w końcu się zjawiła. W tym czasie Vinogradova miała okazję obserwować całą masę ekranów rozstawionych na tym stanowisku dowodzenia.

Z nich wychodziło, że RM1 rozdzieliła się. Por. Hollyard i srg. Everett zostali na parterze przy ciężarówce. Black 7 też na parterze ale przebywał w bocznej wieży. A dziewczyny też pikały na planie budynku w wieży ale już w piwnicy. Nad tym wszystkim uspokajająco krążyła para Boltów gotowa do kolejnej interwencji na korzyść jednostek naziemnych.

W bazie lotniczej straży pożarnej też widać było grupkę pracujących mundurowych. Z ekranu dobiegały krótkie strzały. Ale widocznie strzelali pojedynczy żołnierze. - Zwęszyły nas. - powiedział któryś z nich chyba raczej pro forma. Xenos próbowały ich dorwać ale po jednym czy dwie sztuki tych “szeregowych” na razie nie miały szans sprostać wyszkolonym tripletom które do nich prażyły. Więc sytuacja choć wymagała użycia siły to wydawała się pod kontrolą.

- Tu Niebieski 1, dwie fury, ciężarówka i pickup są w porządku, drugą ciężarówkę chyba uda mi się postawić na nogi w ciągu paru minut. - nazwę kodową miał Niebieski 1 ale informatyczka rozpoznała głos Johana. Mówił skupionym głosem i sądząc po tym co pokazywała kamera z garażu to grzebał coś przy panelu kontrolnym pojazdu to wracał do silnika i też coś tam gmerał.

- Zrozumiałam Niebieski 1, rób dalej swoje. Biały 1, przygotujcie sprawne wozy do drogi, zapakujcie co się da by potem nie zwłóczyć. - srg. Johnson poleciła grupce operującej w opuszczonym i zdewastowanym budynku widocznym nawet z okien wieży. Biały 1 potwierdził polecenie i na ekranie z garażu faktycznie zaczął się ruch gdy żołnierze, policjanci i marines zaczęli przeszukiwać półki i regały, któryś usiadł za kierownicą, inni zabrali się za otwieranie głównych drzwi do garażu by pojazdy mogły wyjechać na płyty lotniska. Tylko ci na obrzeżach garażu dalej trwali na swoich pozycjach.

Gdzieś na ten moment przybyła Sara i po krótkim wprowadzeniu jaki jest podział ról blondynka pokiwała głową na znak zrozumienia. - Ojej, ale tam jest Karl… - powiedziała cicho gdy widocznie rozpoznała skład grupy RM1. - Ej, ślicznotko! Ja też tam jestem! - nie omieszkał w słuchawce przypomnieć o swoim istnieniu Patinio. Bezpośredniość uwagi sprawiła, że Sara roześmiała się cicho co pomogło jej przezwyciężyć widoczną tremę.

Wreszcie Rosjanka mogła zbiec po schodach na dół. A na dole miała znowu dwie opcje do wyboru: terenówka czy pancerka? Nie mogła się rozdwoić a nie wiedziała ile czasu będzie miała na te negocjacje.




Miejsce: zach obrzeża krateru Max; droga gruntowa od kolejki magnetycznej; 1270 m do CH Black 3
Czas: dzień 1; g 36:35; 85 + 60 min do CH Black 3




Black 2, 7 i 8




Czas jakby zwolnił. A metrów i kroków choć pokonywały kolejne zdawało się przybywać. Im schodziły niżej tym wyglądało to mniej ciekawie. Pierwotne instynkty pociły dłonie i jeżyły włoski na karku spodziewając się niebezpieczeństwa. Zapalały żółte światło aby go uniknąć.

W głębi prawie nie docierało już światło tego tropikalnego dnia więc było praktycznie ciemno. Zostawało oświetlenie taktyczne w broni. Ciemność wydawała się pochłaniać mocny ale dość wąski strumień światła latarek. Idąca na przedzie Black 8 widziała coraz gęściejsze kłębowisko tych lian czy co to to było. Black 2 też ale do tego jeszcze miała przed sobą plecy rudzielca. Te dziwne rośliny pulsowały a, że było ich coraz gęściej coraz trudniej było dać kolejny krok na właściwe schody czy podłogę by nie stawać na te kłącza. Poruszanie się po tak zarośniętych schodach robiło się trudne. Bieg w takim gąszczu, jedynie przy świetle latarki musiałby być nie lada wyzwaniem. Kłącza porastały też ściany i sufit klatki schodowej. W przeciwieństwie do ziemskich kłącz te leniwie pulsowały jakby coś wewnątrz się przelewało leniwym tempem. Z góry doszedł ich pojedynczy triplet, i zaraz kolejny. Potem znowu wszystko ucichło.

Jednak do piwnicy klatki schodowej dostały się bez przeszkód. Dół w powitał ich zarośniętą tabliczką “DO SCHRONU” który był zaznaczony na tym samym poziomie przesłanej mapy co reszta piwnicy. Światło latarek zdradziło, że drzwi do schronu są i zamknięte i zarośnięte zielskiem. Zresztą sygnał z namierzonego holu pochodził z przeciwnej części piwnic kościoła. Tam prowadziły drzwi do niewielkiego przedsionka. Próg i drzwi były zarośnięte tak bardzo, że drzwiami dało się trochę poruszyć ale nie było szans ich zamknąć bez oczyszczenia go z tych lian. Liany jedne były cienkie jak palec, inne jak ramię. I było ich tutaj naprawdę sporo. Właściwie by wejść w głąb piwnicy trzeba było już po nich prawie non stop iść. Gdy się je nadepnęło uginały się pod ciężarem i trochę przeciekały jakimś sokiem który lepił się sądząc po tym jak się to rozdeptane coś ciągnęło nitkami za butami dającymi kolejny krok.

W przedsionku obydwa Parchy znalazły pierwszą, sensowną oznakę cywilizacji. Migała się małym, świecącym czerwienią i żółcią ekranem który przykuwał uwagę jako jedyny świecący przedmiot w tych ciemnościach. Ekran generatora. Jak się zorientowała Black 2 generator był uszkodzony ale chyba nie tak na amen jakby poświęcić mu trochę czasu, uwagi i narzędzi z magicznego pudełka jakie miała na ramieniu.

Z tego niezbyt dużego pomieszczenia prowadziły kolejne, zarośnięte kłączami drzwi. Te wedle planu budynku przesłanego przez Brown 0 powinny prowadzić do tej największej części która była oznaczona jako “PIWNICA”. Tutaj kłączy już była cała masa. Trzeszczały nawet w progu i całe pomieszczenie wyglądało jak by było ozwojowane jakimiś drutami, które ktoś tu nawrzucał, poprzyczepiał do ścian i sufitu, wywalił ile się da na podłogę. Piętro wyżej słychać było potężne dudnienie kroków ciężkiego pancerza wspomaganego. Black 7 przechodził gdzieś ale nie spieszyło mu się. Niedaleko znów odezwał się wojskowy triplet wsparty krótką serią z drona zamontowanego na ciężarówce. I znów cisza.

W przejściu obydwie kobiety miały okazję poświęcić i przyjrzeć się temu co tam było. I właściwie to co to było? Na samym środku to chyba powinny być słupy. Takie filary. No i chyba nadal były. W każdym razie dało się dostrzec w świetle latarek kilka pionowych kształtów ciągnących się od zarośniętej podłogi po równie zarośnięty sufit. Nawet nie to, że same filary też były zarośnięte i miażdżone tym żywym uściskiem tego dziwnego zielska. Tylko tam dalej, w głębi piwnicy… Tam coś było…

Wyglądało jak jakieś spore, obłe kształty. Gdzieś pewnie o pół człowieka wyższe od człowieka. Na wysokość to pewnie jak Ortega w swoim pancerzu. Tylko taki, pękaty, kroplowaty kształt jak jakiegoś gigantycznego pąku albo cebuli. Z kilka, z pół tuzina, może więcej. Ciężko było powiedzieć bo latarki z tych kilkunastu, kroków wyławiały tyle te kilka najbliższych. Zaczynały się gdzieś w połowie piwnicy i ciągnęły do końca albo prawie. Tam tych lian było chyba najwięcej, zwłaszcza przy ziemi były chyba grubsze niż tors człowieka i przywodziły na myśl korzenie ziemskich drzew.

Przy ścianie po prawej latarki wyłowiły jakieś biurka. Na nich przenośne holoekrany razem z komputerami. Przewrócone krzesła, stojaki z lampami roboczymi zwykle używanymi przy budowach lub remontach, była nawet przenośna antena do komunikacji satelitarnej. Wszystko to było jednak wyraźnie opuszczone, ciche, martwe i zarośnięte przez te kłącza. Nie wiadomo czy przez te liany, brak prądu, jeszcze coś innego czy po prostu były rozwalone. Z lewej strony za to były zagubione w lianach jakieś płachty i stojaki. Może namiot, może jakieś kotary. Światło ładnie się odbijały w jakich szklanych baniakach wielkości sporego wiadra. Jedne leżały przewrócone, inne były rozbite. Gdzieś obok stał jakiś nieduży regał z szufladami też raczej kojarzący się z jakimś biurem niż kościołem. Na ziemi, wśród tych korzeni i lian dało się zauważyć też całkiem już swojski obrazek. Łuski, i żółte i czerwone zacieki. Natomiast tak z progu nigdzie nie było widać, żadnych ludzi. A namiar na holo nie był aż tak dokładny aby podać lokalizację co do metra. Nadajnik, w tym wypadku holo, musiał być gdzieś w tej piwnicy ale jego i jego właściciela trzeba było już poszukać innymi metodami.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline