Dalsza rozmowa już przebiegała w stosunkowo lepszej atmosferze. Gimbrin uspokoił krewniaków i zaczął odpowiadać na zadawane pytania i do jego słów dołączył się Borgor. Krasnoludzki mędrzec jak się domyślała Viktoria.
Nim można było się czegoś więcej dowiedzieć i wypytać khazadów pani sierżant zobaczyła biegnącego drogą krasnoluda. Na chwilę przystanął mówiąc coś do Bianki i Bardaka i ruszył do świetlicy w której była Viktoria z kompanami i górnikami.
Viktoria widziała, że coś się zaczyna. Bardak i Bianka szykowali się do walki wiec nim wszyscy dobyli broni i wyszli na zewnątrz Viktoria była już przy dwójce kompanów z przygotowanym łukiem.
- No chyba się doczekaliśmy przyczyny zamieszania w dolinie.- Rzuciła gdy reszta kompani i krasnoludy zaczynali wybywać ze świetlicy. Gdy pojawiły się umarlaki dziewczyna przełknęła ślinę i napięła łuk. Posłała strzałę i łapała za drugą. Strzelanie mimo ciemności do tak wielkiej grupy było stosunkowo łatwe a sama Viktoria do najgorszych strzelców nie należała.
Gdy Pierre i Gimbrin wydali okrzyki by ruszyć na chodzące trupy Viktoria zaklęła pod nosem i chwyciła za miecz oraz tarczę i trzymała się blisko Bardaka i Bianki.
Z początku bała się konfrontacji lecz czuła, że nie może pokazać się jako tchórz.
- Bianca. Osłaniam Ciebie.- Rzuciła do czarodziejki i przystąpiła do walki pilnując by żaden z zombiaków nie przedarł się do Piromantki.