01-03-2018, 09:52
|
#105 |
| Ludo był na zewnątrz, zaspokajał wewnętrzna ciekawość i zaglądał po oknach okolicznych zabudowań. Zatrzymał się jednak w pół kroku i nie było to spowodowane krzykiem zezłoszczonego krasnoludzkiego górnika. Niziołek zaniepokoił sie zachowaniem kota, Puszek był skrajnie wystraszony. Kulił się przy ziemi z podwiniętym ogonem, jego źrenice były silnie rozszerzone, a uszy położone na boki. Kołodziej szybko zlapał go za kark i schował za pazuchę do specjalnej kieszeni. Rozejrzał się również po okolicy i dostrzegł zbliżające się zagrożenie. - Cholibka! - wyrwało mu się z ust.
Jeden z khazadów pędził już do świetlicy ostrzec resztę, dlatego też łowca wampirów pośpieszył do swojego kuca. Wyjął z juków zapasową beczkę z oliwa do latarni i biegł z nią w kierunku nieumarłych.
W tym momencie z budynku wybiegli jego towarzysze (nie licząc magiczki i zabójcy, Ci byli już przecież na zewnątrz ) wraz z khazadami. Były strażnik pól długo nie myślał, wykorzystał naturalne ukształtowanie terenu i na tym lekkim pochyleniu popchnął/sturlał beczkę, aby ta sturlała się w stronę zombich. - Nawet płonący żywy trup ma swoje jasne strony! – krzyknął Ludo do Bianci, licząc że ta spostrzeże beczkę. Magicznie podpali ją, gdy ta dotoczy się do wroga, lub gdy ten sam do niej już dotrze.
W dalszej części walki mia zamiar wykorzystać samopowtarzalną kuszę i zrobić z wroga jeżyka.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! |
| |