Mikail uśmiechnął się delikatnie. Przedstawienie się kobiet było dość interesujące. Mieli reporterkę, psycholożkę i kogoś jeszcze. Eh. Nie było to idealne rozwiązanie, ale lepszy rydz niż nic, czy jakoś tak to szło.
- Mikail Küchler - przedstawił się skinając głową - Psycholog, ale od naukowej strony projektu. Jestem pewien, że będzie nam się dobrze wspólnie pomieszkiwało. Nie mniej… -uniósł tutaj jedną brew nieznacznie ku górze z szerszym uśmiechem - ...są jakieś zasady domowe?
- Ja nawet ich nie próbowałam zapamiętać - zaśmiała się gorzko blondynka, która po tym jak się przedstawił uniosła lekko rękę w geście powitania.
- Nicole czuje się pewniej kiedy na iluzję panowania nad otoczeniem - powiedziała ze spokojem Laura i uśmiechnęła się lekko do mężczyzny. - Miło mi pana poznać
- Cała przyjemność po mojej stronie - powiedział ciepło mężczyzna. - Jakieś ciekawe rzeczy się działy nim przybyłem? Przyznam, że nie mogę doczekać się kontaktu z inteligencją tego świata… ciekawi mnie płaszczyzna mentalna i jej różnice i punkty wspólne z naszą.
- Zupełnie nic! - jęknęła z niezadowoleniem Henrietta.
- Całe szczęście - Laura posłała jej karcące spojrzenie. - Budowa Bazy nie była niczym zakłócana. Chodzą głosy, że może nie ma tu inteligentnego życia. - Wzruszyła ramionami. - Miałam okazję pomówić z panem Tanaką. Jest naszym specjalistą od świata za wrotami - zaśmiała się lekko. - Był za Tokijskimi Wrotami. Jego doświadczenia się zgoła inne niż nasze. Nie licząc ataku olbrzymich wilków to nic nam tu nie zagrażało
- Nie skreślajmy takiej możliwości. To, że nasza nauka nie jest w stanie czegoś potwierdzić nie znaczy, że tego tutaj nie ma. - powiedział Mikail do kobiet puszczając im oczko - U nas po drodze tutaj chyba powstał pierwszy, ekspresowy romans. Legionista z tłumaczką w krzaczki poszli… - psycholog się lekko i cicho zaśmiał - Ah, ta młodzież…
- Który? - zaciekawiła się blondynka.
- Nie wierzę. Żartujesz sobie. Ktoś po przejściu takiego kawałka miał jeszcze na to siłę? - dopytała z rozbawieniem Laura. - Jeszcze że legionista to rozumiem, ale tłumacz… Chociaż... W sumie wyglądała jakby ledwo tu dotarła. - Mrugnęła do mężczyzny.
- Wybaczcie mój nieidealny francuski. To było po pierwszym odcinku drogi kiedy zatrzymaliśmy się na godzinny postój… -mówił kierując nieśpiesznie kroki w kierunku legowiska - ...poszli w krzaczki, zniknęli, a kiedy wrócili… ona była zawiedziona, a on udał się do przełożonego i ładne minuty coś mu mówił, a ten był mocno rozbawiony.
Położył plecak u stóp pryczy i usiadł na niej z uśmiechem.
- Najzabawniejsze jest to, że drugi odcinek drogi jak jedno patrzało na drugie to drugie udawało, że nie patrzy… mówię wam, przedni widok. Jak miał żołnierzyk? Flanigan? Coś w ten deseń. Sanitariusz.
- Będę MUSIAŁA wypytać o szczegóły - stwierdziła Henrietta, która na tę jego opowieść roześmiała się na głos. Padła na łóżku zataczając się ze śmiechu.
- No już, już. - Laura próbowała zachować powagę i strofować koleżankę, ale sama ledwo panowała nad wesołością. - Przyznam, że jeszcze takich rzeczy tu nie było - dodała z rozbawieniem. - A jestem tu odkąd powstał pomysł na wybudowanie w tym miejscu tego całego przybytku
- Proszę mi uwierzyć… mam przeczucie, że to dopiero początek! - powiedział z nutką wesołości okultysta, po czym puścił oczko do kobiet. - Żeby ubarwić całą sytuację, możemy przyjmować zakłady co się wydarzy następnym razem. Jesteśmy w innym świecie, więc każdy pomysł może się spełnić.
- W takim razie będzie trzeba pójść do chorążego Maelstroma i mu zalecić by zadbał o to, aby jego ludzie mieli zajęcie - odparła Laura z uśmiechem.
- Można będzie Nici nasłać do niego - zachichotała Henrietta. Z tonu jakim wspominała ostatnią z mieszkańców tego namiotu można było uznać, że blondynka nie przepadała za panią de Foix. - Ale skoro było jak mówiłeś, to nie sądzę, żeby jeszcze mieli się zejść. Muszę zobaczyć tę laskę. Haha!
- Nie wiem, czy szczegóły tego… “zejścia” wpłyną pozytywnie na moją psychikę… - powiedział z uśmiechem Mikail - ...ale z drugiej strony jesteśmy tylko ludźmi, a nic co ludzkie...
- Jeśli będzie czuł pan potrzebę, to zapraszam na moją kozetkę - mrugnęła do niego Laura.
- To ja was tu zostawię. Idę zobaczyć nowych Legionistów - powiedziała Henrietta, zeskakując z łóżka. Złapała kurtkę, narzuciła na plecy i wyszła z namiotu zostawiając psychologów samych.
- Jeśli mogę zapytać… - powiedział luźno mężczyzna - ...psychoterapia? W którym podejściu się pani specjalizuje? Tradycyjna metoda poznawczo-behawioralna, czy może coś bardziej wyrafinowanego jak podejście Gestalt? Tylko proszę nie mówić, że klasyczna Freudowska. - zaśmiał się - Już dawno dowiedli, że sfabrykował swoją teorię.
- Nigdy nie przepadałam za czytaniem Freuda - powiedziała Laura i lekko przechyliła głowę. - Zawsze uważałam, że nie pomoże się pacjentowi jeśli się go dobrze nie zrozumie. Można powiedzieć że Lewin i Perls ujęli moje serce.
- Zatem zgadłem. Moje wyczucie czasem mnie nie zawodzi... ale tylko czasem. - powiedział Mikail z delikatnym uśmiechem.
- Bez tego przeczucia praca w tym zawodzie jest trochę bez sensu, nie uważasz? - odpowiedziała Laura.
Mężczyzna się krótko i cicho zaśmiał.
- To taki nieformalny wymóg jakby nie patrzeć.
- Co ciebie przekonało do wybrania się na tą wyprawę? - zapytała kobieta.
- Możliwości badania zmian w płaszczyźnie mentalnej uczestników wystawionych na nieznane środowisko, ale przede wszystkim okazja do rozwinięcia własnych tez naukowych których potwierdzenie mam nadzieję tutaj znaleźć. - odpowiedział psycholog - A ciebie?
- Magia. Podobno mają ją za tokijskimi wrotami, może też i my ją tu znajdziemy - odparła, odrobinę jakby zawstydzona tym.
- Zdradzę w tajemnicy, że… - powiedział cicho, konspiracyjnie Küchler - ...jej obecność tutaj jest potwierdzona. Nie wiem tylko w jakim stopniu występuje, ani jak się objawia, ale jest wpisana w ten świat.
- A skąd takie przekonanie? - uniosła brew zdziwiona jego pewnością jaką przejawiał w tonie swojego głosu.
- Powiedzmy, że… - zamilknął na chwilę i uśmiechnął się wiedząco - …nie bez powodu nie działa tutaj elektronika.
- Tak? - Laura uniosła brew. - Naukowcy natomiast są zdania twierdzą, że winą za to należy obarczyć najbliższą gwiazdę, która oddziaływuje na planetę, zaburzając jej pole magnetyczne - uśmiechnęła się lekko. - Ale fakt. Brzmi jak magia. Do tego zupełnie czarna magia jak dla mnie - zaśmiała się.
...i mężczyzna się zaśmiał. Oh, jak bardzo kobieta była w błędzie. Magyja nie miała koloru… wszystko opierało się na uczuciach i intencji. Nic więcej.
- Czarna magia? - zapytał z szerokim uśmiechem - No to musimy uważać bo zapada noc, bo kiedy jest lepsza okazja na czarną magię jak nie w nocy?
- Mnie się pan pyta? - uśmiechnęła się wyzywająco. - Chętnie posłucham co w tym temacie ma do powiedzenia nasz specjalista od okultyzmu - mrugnęła do niego.
- Zanudziłbym na śmierć. - powiedział puszczając jej oczko - Zresztą, nie powinniśmy się zbierać? Jeszcze minie nas ognisko, nieprawdaż?
- Ach słusznie - żachnęła się Laura. - Od rana wszyscy już wyczekujemy tego gulaszu. Miła odmiana od tych wojskowych racji żywnościowych - wstała i złapała za swoją kurtkę. - Pójdę najpierw do Nici, żeby ją mentalnie przygotować na nowego mieszkańca w namiocie
- W takim przypadku będę czekał przy ognisku. Z chęcią poznam naszą brakującą zgubę. - powiedział mężczyzna ciepło i wstał sięgając po kurtkę.
Niedługo potem wyszli z namiotu i się rozeszli. Każde w swoim kierunku.