Szlachcic dawno już by odpowiedział swoim orężem na tak prymitywne zaczepki. Ale Lothar uczył się. Powoli, ale jednak. Obecnie, rozerwany pomiędzy kariery kanciarza i kupca zareagował inaczej.
Jakoś tak wyszło, że zanim dowiedział się co zaszło między khazadami, a Axelem, Wolfgangiem i Bernhardtem, byli już w drodze i choć nieco żałował, wiedział, że krasnoludy mogą tu sporo ułatwić. W końcu nikt nie znał Czarnych Szczytów lepiej niż one. Poza tym, dwie dziesiątki krasnoludzkich wojowników stojących między Lotharem i przyjaciółmi, a kolejnym przywołanym demonem czy ghulami mogą być różnicą między życiem, a śmiercią. A gdyby spróbował szukać pomocy wśród ludzi, byłaby spora szansa, że trafiłby na kogoś, kto sprzedałby ich wszystkich Etelce.
- Właśnie tę jędzę mam na myśli - potwierdził nieco przygarbiony (z powodu niskiego sufitu) Lothar - Chcemy ją pojmać lub zabić. Jestem pewien, że z Waszą pomocą damy radę to zrobić. Kto jak kto, ale krasnoludy słyną z silnych wojowników. Nawet jeśli tylko zdobędziemy dowody, że jest wiedźmą, z pewnością dużo łatwiej będzie Wam odzyskać kopalnię - przekonywał, starając się zbytnio nie kaszleć.