Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-03-2018, 23:01   #167
Perun
 
Perun's Avatar
 
Reputacja: 1 Perun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputację
Linda i Drake - plany w pionie

- Drake? Jak tam? Łapki i ogonek w całości? - Linda dla pewności dopytywała pacjenta, sprawdzając swój ekwipunek. Według jej obliczeń kanonier powinien obecnie być szczęśliwy jak źrebak. Receptory bólu w końcu powinny przestać bombardować system nerwowy nowymi falami alarmu.
Dłonie może nie wyglądały najpiękniej, ale pięknem zajmą się później.
Jak tylko się stąd wydostaną.
Cholera.
Dwa zestawy do zabawy w plastusia.

- Dasz rady ruszyć kuperek? Mamy mało tlenu, brakuje Ci rękawic a zapasowe skafandry wcięło. Musimy stąd spadać zanim dorwie nas mamusia tego cholerstwa…

- Brakuje mi ostrzy
- kanonier przerwał uparte milczenie, z jakim gapił się na swoje ręce powoli prostując i zginając palce. Bolało, skóra była nieznośnie napięta i nadwrażliwa.
Skóra…
Dobry kurwa żart.
- Muszę mieć ostrza - powtórzył flegmatycznie, błądząc myślami gdzieś daleko.

- Jakie znowu ostrza? - Linda przeniosła wzrok ze swojej dłoni ściskającej zalepiacze na Leona. Ściągnęła lekko brwi jakby zagniewana.

- Długie, ostre. Do drapania po ścianach - odpowiedział powoli, obracając ręce wierzchem ku górze, ale z tej strony widok też nie podnosił na duchu - I sweter w paski.

Norton podpłynęła do mężczyzny i sięgnęła jego twarzy. Uchwyciła mocno za podbródek i stanowczym gestem odwróciła ku sobie.
- Popatrz na mój palec - przesunęła wyciągniętym palcem wskazujący w wolnym gestem z prawa na lewo.

- I kapelusz - mężczyzna skrzywił się, próbując coś sobie przypomnieć, co było ważne. Chyba. Albo mu się wydawało.
- Palec? - zmrużył oczy, ale wykonał polecenie, ruszając samymi oczami - Masz specjalizacje w proktologii. To już czas na badania okresowe?

- Mój drogi, lista moich specjalizacji zajęłaby nam za długo.
- prychnęła Linda ostentacyjnie - A nie mamy czasu. Reakcje prawidłowe - mruknęła do siebie - A ja nie wiedziałam, że rajcują cię noże. Nie mamy za wiele czasu. Może pomówimy o modzie i zestawie do steków w medlabie? Albo tam gdzie jest ...hm… bezpieczniej?

- Idziemy na ulicę Wiązów?
- brwi kanoniera podjechały do góry. Potrząsnął głową chcąc się pozbyć chemicznego otumanienia - Z takimi łapami zostaje mi robić za koszmar, ale potrzebuję noży, swetra i kapelutka… dobra - z trudem ogarnął się chociaż trochę. Nie byli w starym filmie, tylko na statku.
Zdychającym statku.
- Stek może być. - zgodził się, zostawiając kwestię stopnia wypieczenia. Albo spalenia.
Takim kwasem, albo czymś podobnym.
- Co z Nivi? - zadał drugie, bardziej trzeźwe pytanie.

- Nie mam zielonego pojęcia - Linda zajęta była kminieniem jak poradzić sobie z niskim zapasem tlenu i problemem kombinezonu. - Nie ma łączności. Jak się ogarniemy, to sam ją zapytasz co z nią. - ucięła. - Mamy opcję albo wrócić tą samą drogą albo spróbować ruszyć ku schodom.

Lekarka mówiła niby do Drake’a ale w zasadzie, widząc poziom jego… odizolowania … mówiła raczej do siebie.
- Droga ta sama ma o tyle przewagę, że wiemy na co się natkniemy. Nie wiem czy starczy tlenu. Powinno. Na styk.
W między czasie łapała unoszące się leniwie podziurawione rękawice Leona.

- Schody… pamiętam gdzie to - mruknął, prostując się do w miarę pionowej pozycji. Nowy skafander, stek. Noże, sweter i kapelusz. Tak, to był dobry plan.
- Raz, dwa… Freddy już cię ma - wymamrotał, odbijając się od ściany.

Może dzięki temu nie dostrzegł wyraźnie sceptycznego wyrazu twarzy brunetki.
Napruty jak bombolot kanonier pamiętał, gdzie są schody.
Po ciemku.

Nie wiedział, na jak długo go odcięło, gadał o kapeluszu i jakichś swetrach ale pamiętał gdzie są schody.

Linda profesjonalnie przewróciła oczami.
Oczywiście za plecami pacjenta.

- Tak, tak. - pokiwała zlepiając rękawicę a potem drugą. Nie dało się nie wyczuć tonu lekkiego pobłażania. - Masz. Załóż to Fredek. - pchnięta zapaćkana lepem rękawica popłynęła ku Leonowi.

- Trzy, cztery… nie ze mną te bajery - o dziwo jakimś cudem złapał ją w locie i wyhamował, obejmując ramieniem. Tylko wyszło to ślamazarnie i na słowo honoru - Mamy lekcję z zasad bezpiecznego pożycia?

- Jestem poeta tylko głowa nie ta
- Linda zamrugała raz i drugi - Drake… - mówiła zdecydowanie wolniej - … musimy wrócić. Najlepiej do medlabu. - krótkie, wyraźne komunikaty. Jak do dziecka. Albo osoby naćpanej painkillerami - Długo nie damy rady tutaj zostać. - zwolniła z prostymi komendami jeszcze bardziej - Ubierz rękawice. Tam potrzeba ochrony.

Coś mu tu nie grało. Zbliżył twarz do jej twarzy aby móc zajrzeć lekarce prosto w oczy.
- Rękawice… w rękawicach nie zjem steka - znalazł wreszcie ten niepasujący mu element i zwrócił na niego uwagę - Więc co będzie z tym stekiem? I palcami? Umówiłaś się z kimś, że tak mnie spławiasz?

- Nie wiem co będzie ze stekiem.
- mruknęła odsuwając się nieco od podsuwającej się bliżej twarzy kanoniera - Ja? Nie. Ale brzmi jakbyś Ty miał randkę z Nivi. - złapała Drake’a za nadgarstek prawej ręki i zaczęła siłować się z nasuwaniem posklejanej rękawicy.
Zastanawiała się jak przejdą całą drogę powrotną.
Jęknęła w duchu.

- Mówiłaś że będzie stek - przypomniał, zezując w dół. Kobieta go ubierała… wolał żeby to szło w drugą stronę, jednak nie narzekał. Przynajmniej nie na to.
- Randka z Nivi? Wolisz kobiety? - mrugnął szybko trzy razy i zmarszczył czoło. Milczał, kalkulując coś w głowie aż prychnął - Nie… nie. Jestem dla niej za głupi. Prosty. I nie mam wylinki. Czy tam czegoś robalowego. Czułek. No mam jeden, ale go nie widziała. Czułka… tak to się odmienia? - też spojrzał na rękawicę.

Linda od dawna nie odczuwała tego uczucia, choć poznała je i nazwała w ułamku sekundy.
Wkurzenie.
“Jest za prosty dla Nivi… ale dla mnie w sam raz? Kim on do licha myśli, że jest?!”
- Wystarczy jak znajdziesz kumpla dla jej ulubieńca - mruknęła lodowato by pokryć złośliwość - Wystarczy za całą armię ubraną w chitynę.
Przy ostatnim słowie mocniej naciągnęła rękawicę Leona i zapięła nieco mocniej jej zatrzask. - Druga ręka.

- A po co mam go szukać? Zgubiła znowu coś? - spytał i syknął. Zabolało w okolicy nadgarstka - Po co mam szukać? Wtedy musiałbym cię zostawić, a nie mogę. Nie chcę. - wymamrotał i wzruszył ramionami - Chronić i służyć.

- Mhm
- enigmatyczna odpowiedź była kwintesencją Norton.
“Cholerny rycerzyk w białej zbroi”
Linda gotowała się w środku.
Na zewnątrz zapinała drugą rękawicę.

- Skoncentrujmy się na dotarciu do medlabu. Dobrze? - tym razem to ona zajrzała w twarz Drake’a.
Widząc jego zamglone spojrzenie uspokoiła się nieco.
Nie był sobą, nie odpowiadał za to co mówi.

- Dobrze, Drake? - spytała raz jeszcze nieco łagodniej. Mniej lodowato.

- Dobrze - zgodził się bez bicia, potrząsając głową jak pies wyjęty z kąpieli. Nagle znieruchomiał gapiąc się na Lindę podejrzanie poważnie.
- Masz najlepszy tyłek na tej łajbie, wiesz? - odbił swoim pytaniem.

Linda, która wpatrywała się w oczy kanoniera z dość bliska, znieruchomiała. Jej oczy rozszerzyły się w zaskoczeniu.
Przedawkowała mu stimpacki?!

- Noooo…. - zaczęła niepewnie - teraz już wiem.

Po chwili wytężonego kminienia na ile Leon jarzy i ile z tego zapamięta dodała:
- Twój… też jest niczego sobie.
Jęknęła w duchu.
Szczyt wysublimowanej inteligentnej rozmowy. Doprawdy.
- Chodźmy, Prosty Fredku.
 
__________________
Jak zaczęła się piosenka, tak i będzie na końcu,
Upał na ulicy i plamy na Słońcu.

Hej, hej…
Perun jest offline