Zabójca odprowadził wzrokiem biegnącego w kierunku świetlicy krasnoluda. W tym samym czasie poprawiał elementy wyposażenia i sprawdził, czy zapasowy topór bezproblemowo wysuwa się ze skórzanej pętli przymocowanej do pasa. Na pytanie czarodziejki tylko wyszczerzył się w odpowiedzi. Tak, zdecydowanie radowała go chwila, kiedy znowu zapomni się w wirze walki.
Pozostały jeszcze zwyczajowe przesądy, czyli spróbowanie, czy ostrze topora było ostre. Oczywiście nie było. Poznaczone licznymi szczerbami było częścią tak masywnej głowicy, że jego przeznaczeniem nie było ciąć, a rąbać i miażdżyć. Następnie splunął na dłonie, roztarł plwocinę dla lepszego chwytu i złapał trzonek dwuręcznego topora.
- Nie znoszę umarlaków... śmierdzą trupem... - rzekł i roześmiał się.
Gdzieś obok rozbrzmiało bojowe zawołanie Pierra. Gurazsson poderwał się do biegu i natarł na zbliżających się nieumarłych.