Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2018, 18:08   #160
Nortrom
 
Nortrom's Avatar
 
Reputacja: 1 Nortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputację

- No, kompania, coście się dowiedzieli? - zaczął Ragnar, w wyraźnie lepszym nastroju.

Brenton stawił się wieczorem w Owcy. Na widok lepiej wyglądającego Ragnara zdecydowanie się rozpogodził.
- Wieczorem przyniosę ci do pokoju złoto obiecane przez Fubrina. - wyszeptał mimochodem. Ponieważ Franz zbliżał się właśnie do stolika dodał tylko. -Reszta spraw z tym związanych załatwiona, byłem gdzie trzeba - zakończył. Po wyprawie niechętnie przychodziło mu rozmawianie o Fubrinie.
- Panowie- zaczął Brenton gdy byli już razem - słyszeliście może co się dzieje w mieście i okolicy. Wioski niszczone jedna po drugiej. Nie opierają się temu nawet małe miasteczka. Widzieliśmy z Ragnarem mutantów, ba przesłuchiwaliśmy ich - Brenton cały czas mówił tak by tylko druhowie go słyszeli. - Mówili o skażonym mieście Hasselhund. Czegoś takiego mógł dokonać tylko chaos. Nie żadni drudzi, bretończycy czy norsmeni. Sądząc po doniesieniach o ciałach w studniach nie były to też wampiry. Te wcieliłyby umarłych do swych armii. Zatrucie wody w studniach to znak, że chcą utrudnić ponowne zasiedlenie danego miejsca. Zatruć wodę zwyczajnie. Nim wyjechałem z Ragnarem na południe, rycerze Pantery których poznaliście a u których przebywam na naukach wskazali zachód jako miejsce problemu z mutantami. Chcieli wysłać tam mnie, żeby samemu nie fatygować się zapewne do niepewnej informacji. Dziś usłyszałem, że odjechali na zachód pod naszą nieobecność. Czyli przesłanki i problemy musiały się nasilić bo sami tam ruszyli. Widziałem, też z Ragnarem ślady. Bardzo dużo śladów na drodze. Nie mieliśmy sił i środków by to badać ale to było blisko tego miejsca do którego chcieli skierować mnie rycerze. Widziałem się dziś z Amelyn. Stowarzyszenie wioseł oferuje 2 złote korony na głowę za każdy dzień pracy poza miastem w celu wyjaśnienie przyczyny pustoszenia wiosek. Jak również 100zk koron nagrody za wyjaśnienie sprawy. Tylko grupy wyruszają już od kilku dni jest ich wiele i wątpię byśmy byli w stanie wykonać zlecenie jako pierwsi. Możemy jednak jako właśnie przybywający z południa rozwiązać sprawę z miejsca. Powiedzieć na rozmowie w stowarzyszeniu, że to chaos. Bo po prawdzie tak uważam. Miasta bym jednak nie opuszczał. Póki sprawa się nie wyjaśni. Załatwiłbym sobie również w stowarzyszeniu możliwość ewakuacji gdyby sprawy przybrały tragiczny obrót. Trzeba też powiadomić władze. Można by iść na dwór. Powołać się na kogo się da. Rycerzy Pantery, kapitana straży któremu pomogliśmy z gigantem czy nawet tego czarodzieja co zamieniał się w kruka. Powiedzieliśmy prawdę poprzednim razem a powoływanie się na nich może dodać nam wiarygodności. Jeśli kultyści i chaos uderzają poza miastem i czyszczą okolicę. Bo tak to wygląda. To i na Salkaten przyjdzie pora. Trzeba ich ostrzec. Wzmocnić straże i obronę miasta. Wyczulić ich na dywersję i sabotaż w każdej postaci. Co myślicie? - zakończył Brenton pociągając solidny łyk piwa.

- Brzmi jak plan. - zgodził się krasnolud, unosząc kufel z piwem. - A co do tego kapitana, to może nam się nie udać na niego powołać, bo wieść niesie, że to jakiś Pokojowy Pakt, czy jak im tam było, ubili tego giganta, razem ze strażą. Są teraz sławni. Jak się na to powołamy to wyjdzie, że przypisujemy sobie cudze zasługi. - na te słowa siarczyście splunął na podłogę. - Ale na rycerzy można się powołać. Na czarodzieja też można spróbować. - pociągnął kilka dużych łyków z kufla. - [i]Zacznijmy od Stowarzyszania. Ich już znamy, interesy też razem już ubijaliśmy, powinno być szybciej. Może nawet pomogą nam spotkać się z kim trzeba. - zaproponował, by dodać kwaśno po chwili. - Proponuję zostać w mieście, aż zbierze się jakaś większa wyprawa. Taka bez schlanych żołdaków, żeby znów ktoś inny się nie wsławił naszymi czynami. Jak nam starczy czasu i ochoty to po wszystkim przejdźmy się dla rozrywki na hydrę. Jej cielsko powinno trochę kosztować, jakiś czarodziej pewnie chętnie za nią zapłaci.

- Zostać w mieście czas jakiś możemy, wszakże czekamy na Atanaja – rzekł Franz, któremu mimo wszystko Ungoł nie schodził z myśli. - [i]Jeśli nie został zarżnięty przez jakie licho leśne albo jeśli po prostu nie umarł z głodu w głuszy, to spodziewałbym się go lada dzień w tych okolicach. Tutaj lub u tej jego Ady.

- Co do Stowarzyszenia Wioseł zaś, gadanie im, że to chaos, raczej nam stu złotych karli-franzów nie zarobi. Wszyscy to wiedzą. Chaos, sraos, zwierzoludzie, mutanci, cokolwiek. Coś wypadnie spomiędzy drzew i człowieka użreć może. Rzecz jest, że skoro całe wioski poszły w diabły, to oczywiście tych cosiów jest więcej. To, czego oni się spodziewają to użyteczne informacje. Ilu ich jest, gdzie są i dokąd zmierzają, a najlepiej jeszcze, kto im przewodzi. Ot, robota dla przepatrywaczy. Raczej nie dla nas, bo my jesteśmy bardziej od wpadania i rozwalania wszystkiego.

- Dla mnie sprawa jest prosta, jeśli my nie wyniuchamy, ilu tam z nich walczy, a spodziewałbym się raczej grupy gabarytów orków, na których się porwaliście, to zrobi to ktoś inny. Za dzień, może dwa. W momencie, kiedy to się wyda, zaczną organizować rejzę na nich. Do tego możemy się dołączyć, jak zarobek jakiś będzie konkretny. Do tego czasu albo możemy przepatrywać okoliczne bory albo siedzieć tutaj.

- Czy miasto padnie przez dywersję, tego bym nie powiedział. Z tego, co słyszałem, ci są z takich, co wolą gębą o bramy miasta walić, niż jakieś tam śmichy-chichy z maskaradą. Jak będą iść na miasto, to usłyszymy o nich.


- To co, postanowione, co robimy?

- Do stowarzyszenia i tak bym poszedł. Zapłacą mniej czy wcale o użyteczne kontakty trzeba dbać i pielęgnować. Pójdziemy i zobaczymy. Nic wszak na tym nie tracimy.

- Piwo jeszcze bym jedno wypił - rzekł Franz. - A potem by iść można.

- No to jeszcze po piwie! - zgodził się Ragnar.

- Pójdziemy tam jutro. Do osobnika którego wskaże nam Amelyn w czasie i miejscu przez nich wyznaczonym. Pójście tam po piwie wieczorem spontanicznie nic nam nie da. Wasze zdrowie - powiedział Brenton przechylając kufel - Mam jeszcze dziś kilka rzeczy do zrobienia. Przyślę wam wiadomość o czasie i miejscu jak się dowiem czegoś od Amelyn.

- Dobra. Ja w tym czasie spróbuję rozwiązać pewną zagadkę. Co zamówić do jedzenia, bo samym piwem, niestety, nie wyżyję. - stwierdził krasnolud, którego poważna mina i równie poważny ton zupełnie nie pasował do wypowiadanych słów.

 
__________________
"Alea iacta est." ~ Juliusz Cezar
Nortrom jest offline