Nastał nowy dzień, a co za tym idzie nowe możliwości! Dziwna Żaba postanowiła nie przebimbać okazji tradycyjnie mocząc swoje tłuste udka w kieliszku martini i zacząć działać.
Po pierwsze trzeba było ratować świat… a po drugie zaopiekować się sierotami po Dziurawej (i aktualnie rozjechanej) Żabie.
Wizja własnego wiaderka z błotkiem stała się dziwnie odległa i zimna… co akturat nie przeszkadzało płazowi.
- Chodźcie do mamusi moje blepki… zaopiekuję się wami jak swoimi! - Zbierając uratowane kijanki do kałuży nieopodal truchełka Pipy Pipy, Dziwna Żaba popatrzyła złowrogo na gromadę dwunogów.
- Patrzcie jak łazicie blepajły! Myślicie, że my żaby nie mamy własnych marzeń i pragnień na przyszłość? - obruszył się fioletowy i oślizgły ziemniak z ryjkiem, wybałuszając ślepka. - Ustawiać się w kolejce i pokazywać podeszwy! Zaraz znajdziemy winnego i sama go podepczę, by zobaczył jak to przyjemnie!