Fyodor czuł jak się sypie. Jego determinacja kruszała pod ciężarem popiołów biblioteki. Pod ciężarem śmierci Michal, choć wciąż to ją oskarżał o ten przebieg wydarzeń. Gdyby nie sądziła, że wie lepiej niż wszyscy inni to wciąż by żyła, a biblioteka służyłaby kolejnym pokoleniom inkwizytorów. Gdyby on nie chwycił tej pochodni także… nie myślał wtedy. Walczył o przetrwanie. Nie przewidział, że wysuszone tomiszcza tak łatwo zapłoną. Szczerze się zastanawiał, czy śmierć wszystkich w bibliotece nie byłaby lepszym wyjściem niż ten pożar… i jeszcze nawet cholerny Michaił uciekł. Wymknął się. Może kiedyś uda się go dorwać, ale świat był wielki. Marne były na to szanse.
Nie wiedział co ze sobą zrobić. Z opatem już kto inny rozmawiał i nie miało sensu robienie tłumu. Przy innej okazji z nim porozmawia. Może. Poszedł do biblioteki. Ukląkł wśród popiołów modląc się gorliwie o pomoc… o łaskę wiedzy… o przewodnictwo i wybaczenie za tę porażkę.