Vince po dziurki w nosie miał niezdecydowania. Zsiadł z wierzchowca i plecak i juki napchał złotem a na wierzchu ładunku umieścił swoje łachy.
- Skrzynia kurwa złota bez kurwa wozu kurwa - mruczał pod nosem w czasie pracy obiema dłońmi jednocześnie.
Zleceniodawca nie musiał przypominać. Nie było ani chwili do stracenia. Vince zabrawszy ze sobą zabezpieczenie na kilka miesięcy życia zajął z powrotem miejsce w siodle i ruszył w kierunku krawędzi lasu, z której przybyli. By nie władować się na pościg musiał ruszać, ni chuja się bowiem nie znał na sposobach dystrakcji.