Gdy wszyscy inni gadali, nieco podchmielona od piwa Dai zeskoczyła z taboretka i zaczęła obchodzić stoły, obsadzone obecnie przez jej towarzyszy.
Tam złapała resztkę chleba, tutaj zabrała niedogryzioną marchewkę, posprawdzała też talerze i miski kompanów zgarniając resztki pieczonych kartofli.
Targowanie się, przepychanki o ceny, negocjacje zostawiała znajomym. Ufała im a przy tym i tak była przekonana, że ruszą z Karlem. Cicho czknęła i uśmiechnąwszy się dreptała dalej w poszukiwaniu zapomnianych resztek jedzenia.
No bo co? Na zadkach będą siedzieć i czekać na kolejną okazję?
No. Wiadomo, że nie. Wiadomo, że chcą urwać jak najwięcej. A niech tam, niech się bawią.
Gdy Lilou przekomarzała się z Durakiem, mała Daireanne podreptała do Słowika i szepnęła mu by o obroku dla jej konika - Wiesiołka - nie zapomniał i o kocu dodatkowym dla niej gdy się rozglądał będzie i dogadywał.
Z zadowoleniem stwierdziła, że w sumie zebrała całą miskę okrawków, które skrzętnie zapakowała w kawałek płótna. Dmuchnęła w opadającą na oczy grzywkę. Wcisnęła się pomiędzy Lelianę a Dietricha i zaczęła zbierać ze stołu naczynia.
Z niewielką piramidką zastawy, ruszyła pewnie w kierunku kuchni karczmy. Chciała sprawdzić czy i tam nie znajdzie nieco skrawków i innych niepotrzebnych już nikomu rzeczy. Doszła do wniosku, że byłaby to uczciwa wymiana. Nie spodziewała się, by ktokolwiek miał cokolwiek przeciwko. Pomoc w sprzątaniu za ... no nie wiedziała jeszcze za co. Nieważne co by to było, mogłoby się przydać w ich dalszej podróży.