Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-03-2018, 21:04   #40
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Legionista Erick Flanigan przechadzał się pod palisadą Bazy Jeden. Bardzo wolny krok i broń przewieszona przez plecy zdradzał, że bardziej niż patrolem zajmował się spacerowaniem. Bo też taka była prawda. Kapral po całym dniu wśród swoich oraz cywili potrzebował czasu dla siebie. Inaczej jak w Gujanie Francuskiej bądź samej Francji, nie mógł znaleźć swojej nory lub baru, tak więc został zmuszony do improwizacji.

Wieczór zapadł już jakiś czas temu. Większość mieszkańców placówki pochowali się do swoich namiotów i zapewne szykowała się na imprezę powitalną. Nikt oprócz Legionistów nie przechadzał się po obrzeżach Bazy, tak więc nawet wartownicy nie zwracali na niego większej uwagi, kiedy dostrzegli już jego mundur.

Erick musiał przyznać, że pomimo paru mankamentów, obrona Bazy była przygotowana całkiem dobrze - to jest jak na tak prymitywne warunki. Oczywiście on wolałby warstwę drutu kolczastego a później betonowe ściany bądź worki z piaskiem. Do tego bunkry i pozycje karabinu maszynowego a na dokładkę rozłożony moździerz. To tak na początek.

Flanigan westchnął, kręcąc głową. Przynajmniej współlokatorzy trafili mu się całkiem w porządku. Kwatermistrz Tom Dice okazał się łebskim gościem. Młody Belg miał żyłkę do interesu i wiele można się było od niego nauczyć. Mimo jeśli chciał dostać bimber, musiał udać się do Johna Saville. Erickowi udało się wymienić u niego cygaro na butelkę trunku. Kapral żałował dobrego tytoniu, ale niemal równo co cygar potrzebował alkoholu do prawidłowego funkcjonowania. Nadal nie chciał myśleć o tym, co zrobi, kiedy skończy mu się zapas tego pierwszego. Może zacznie palić miejscowe szlugi. Krzywił się jednak na myśl o tym.
Szeregowy Mayers oraz Polak Wilczewski wydawali się przyjaźni. Chociaż Erick niechętnie przyjął do wiadomości, iż plotki o jego wyczynach z lingwistką Summer zdążyły już obiec kolegów po fachu. Coś mu podpowiadało, że cały obóz zaczął już o tym mówić. Taki stan rzeczy nie przeszkadzał kapralowi. Był jednym z najstarszych Legionistów, przynajmniej jeśli chodziło o sam wiek, dlatego nie miał nawet zamiaru przejmować się opinią młodszych.

Spacer mijał spokojnie, a niespotykane wcześniej gwiazdozbiory skutecznie odwracały uwagę Legionisty. Erick zastanawiał się, jaka pora panowała w tej chwili na Ziemi. Czy jego brat, Joseph również wygląda nocnego nieba, czy może zasiada właśnie ze swoją ciężarną żoną oraz pierwszym synem do kolacji. I co z rodzicami Flanigana? Czy list, który napisał, dotrze do Josepha? I czy ten przekaże wiadomość starszym Flaniganom, czy też pozwoli, by czuli do niego żal do końca życia?

- Co ja tu właściwie robię? - mruknął kapral, zatrzymując się, wpatrzony w nieboskłon. - Powinienem być na froncie. Gdzieś, gdzie moje miejsce… - dodał ciszej, opierając dłoń na kaburze pistoletu.


Siedząc z jedną nogą na ławce, Erick pochylał się nad miską parującej strawy. Impreza powitalna trwała już jakiś czas i ważniejsze osoby zdążyły się już przedstawić. Kapral w ciszy przyglądał się zebranym i odpowiadał skąpo, kiedy został zagajony. W tłumie dostrzegł nawet poznaną wcześniej Alexis. Nim jednak zdołał namyśleć się, by wstać i ją zaczepić, ta zdążyła już znaleźć towarzysza rozmowy w Claude-Henri.

Nie czując się na siłach do dalszych integracji, po skończonym posiłku odczekał jeszcze trochę, po czym opuścił ognisko i wrócił do namiotu. Miał zamiar łyknąć bimber, a następnie zwalić się wcześniej do łóżka. Znając swoje szczęście, pewnie dnia następnego chorąży znajdzie dla niego jakieś zajęcie. W sumie… postrzelałby sobie.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"

Ostatnio edytowane przez MTM : 04-03-2018 o 22:18. Powód: Błąd merytoryczny
MTM jest offline