Droga minęła krasnoludowi bez najmniejszych problemów. Jechał powoli rozglądając się po polach. Nucił pod nosem niesamowicie fałszując, a od czasu do czasu angażował Lagerka w dialog. Koń jednak musiał nie czuć się pewnie w Khazalid, ponieważ dialog przyjmował formę monologu.
Niczym jakieś ludzkie panisko Olafsen zajechał pod pod dom sołtysa. W jednej ręce trzymał lejce, a w drugiej pajdę lekko przesuszonego chleba. Na widok kroczącego w oddali pobratymca zatrzymał wóz tak, że aż się zakurzyło. Zeskoczył z kozła i energicznym krokiem ruszył w jego stronę. Ścisnął go jak starego druha i niemal do ucha Bardaga wrzasnął w Khazalid.
- Jak dobrze widzieć swojego! Zwą mnie Alsaak Gustav Olafsen, a pochodzę z Karak-a-Karaz. Aktualnie zajmuję się browarnictwem w karczmie o dzień drogi odległej.