Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-03-2018, 17:59   #153
Slan
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
Zebranie łowców…

Przed ślubem była jedna rzecz do zrobienia, rzecz wielce i mogąca czekać zwłoki. Zgładzenie monstrum przebywającego w pradawnym grobowcu. Vilmund najpierw dyskretnie zapytał siostrę, gdzie przebywa Misha. Siedzibą Brigantes był niewielki bar, chyba niedawno dopiero przywrócony do użytku jednopiętrowy budynek. z zabitymi deskami oknami. Sergiej także dołączył do ekspedycji, choć niezbyt ufał zmiennokształtnym.

Stanisław ze Stefanem w drodze na spotkanie z ojcem kłócili się zawzięcie, choć starali się być cicho. Po Piastiansku. Markotny pozostawał głównie Stanisław:

- Jak szef mógł pozwolić naszemu biednemu, staremu ojcu iść z nami na tak niebezpieczny wypad?!

-45 lat to jeszcze nie starość. No i po pociągu… Szkapa powinien wiedzieć czego się spodziewać.
- młodszy Nowicki wypiął dumnie pierś - No i kwestia toporu do rozwiązania - pozostawał spokojny. Tylko trochę go uwierało tu i tam od sprzętu, który zabrał ze sobą. Pod ubraniem.

-Co nie zmienia, że nie zapytał nas o zdanie?!

-Szkapa, czy Tatko? I tak zaraz byś się zgodził na ich warunki…

-Nasz ojciec to cywil, do cholery… Kiedy to omówili z szefem?! Za naszymi plecami.

-Tatko jest dorosły… I nie wiem… Nawet Stryjek nic nie powiedział po za faktem, że Tata zaoferował Szkapie “niedźwiedziny”. Czy tam ‘misiowiny”…. Bo po drodze ubił następnego niedźwiedzia i teraz ma dużo suszonego mięsa po nim

-Zgłupiał by oferować mięso z niedźwiedzia Szefowi?!… - kłócić się przestali jak tylko Vilmud burknął, że nie kuma Piastiańskiego ale to że się kłócą nawet po szepcie dobrze słychać.

Podczas spaceru Samuel pozostawał cichy z lekkim uśmiechem obserwując rozwój sytuacji jednak uśmiech zniknął z jego twarzy gdy podeszli na teren wroga zastąpiła go maska obojętności oraz uważ


Drzwi pilnowali Misha i wasyl. Misha na widok Vilmunda uśmiechnął się szeroko.

- Vill... - zaczął uściskać Midgardczyka.

- Coś na jego widok mnie ręce swędzą - mruknął Sergiej do Stacha.

- Uśmiechnął byś się lepiej ładnie do Pana, co? Jeszcze pomyślą, że go nie lubisz… Albo lepiej nie… - stwierdził pierworodny Siergieja zrezygnowany, gdy tylko ojciec poluzować wiecznie zmarszczone brwi i wyszczerzył zęby.Co jak co ale Siergiej Nowicki nie umiał się uśmiechnąć na zawołanie. A przynajmniej nie tak przyjaźnie. Jego aktualna mina wyglądała jakby deklarował “Pragnę wgryźć ci się w twoją szyję i posmakować krwi”.

- No to spytam, czy szef was przyjmie? - rzekł Misza skonsternowany, Vilmund miał minę “Oby go nie było w domu”. Po chwili wrócił i rzekł, że czeka na nich. Przeszli przez dziwnie pachnący główny pokój starego baru z kilkoma Pryczami, a potem weszli do magazynu.

On tam był, o głowę wyższy od Vilmunda. Nie był po prostu wilkołakiem Z jego pleców wystawały kolce długie jak ostrza, żelazne szczęki były zdolne kruszyć ciało i kamień, a pazury…

- Dzień dobry. Poznaliśmy się - Sergiej skinął głową - O tym potworze za ścianą chcemy porozmawiać. i

Stanisław złapał odruchowo ojca za łokieć. Za bardzo grało mu w głowie przeczucie, że ojciec zaraz coś palnie albo się wyrwie.

Stefan zaś się nic nie odzywał, tylko starał się zlustrować co się da na sali- wielkość, wyposażenie i liczbę osób. Widok dziadka Vilmuda był jak odpowiedź na pytanie “Skąd wyczuwał to szaleństwo w nim?”. Liczył, że ewentualnie wystarczy mu sprzętu.

- W końcu nam też zależy na potworze - powiedział Stanisław.

- Wam zależy… Tak, to pewne. Wielu mogłoby tak powiedzieć. Czy jednak szukacie, by ją uśmiercić, czy aby się z tym monstrum dogadać? Myślicie, że będziecie sobie z nią pić od tak herbatkę. - wycharczał stalowywilk.

Vilmund westchnął głośno.

- Ciekawe, bo myśleliśmy, że ty chcesz tego samego, dziadku. - rzekł Vilmund z kwaśną miną.

- Ja tam nie wiem co tam siedzi... - rzekł Siergiej ponuro Ale wiem, że jak coś ci chce wyjeść flaki, to trzeba to zabić. Jak z tym ciapkiem, co się Zadrzyjkiecce wściekł i musieliśmy z Jakubem go zabić, pamiętacie? - zapytał synów.

- Wam może wierzę, ale czy poręczylibyście za resztę miasta? Za generalicję Amestris? Countessę? - zapytał fullmetal wherwolfe.

- To coś jest porównywalne do wściekłego psa… - skwitował Stefan.

- Dlatego nie ja i…. “towarzysze”... - - Piastiański alchemik szukał odpowiedniego słowa. Ojciec, który zawsze uważa że ma rację, a do którego (w tej chwili) nie powinien się przyznawać, narwany braciszek sztuk jeden, pan Vilmund-ostatni rozsądny i ten pojeb Samuel. Jak określić taką zgraję? Gdy je znalazł kontynuował: - Myśleliśmy, że wam też zależy na ubiciu potwora, gdyby wiedzieli o potworze. Zaś sądzę, że miastu również. A czemu Countessa też?

- Czemu niby mam ręczyć za tych wszystkich ludzi których Pan wymienił? Mogę jedynie brać odpowiedzialność za moje własne błędy oraz czyny, aby w ramach mojego krótkiego ludzkiego życia starać się uczynić świat lepszym. To jest właśnie problem z wami nieśmiertnymi, Panie Stalowy wilku. Porzucając śmierć myślicie że jesteście bogami i tracicie perspektywę… Złoto zęby stworzył potwory, Ojciec próbował zniszczyć rzeczywistość, a wasz Zakon Smoka zamierza zadośćuczynić pomaganie Homoculusowi mordując kolejne legiony w imię pokoju. Przecież o wiele lepiej jest po prostu zniszczyć potwora i upewnić się że nikt nie użyje jego zwłok aby stworzyć kolejne potwory. - Odpowiedział Samuel.

-My chcemy ubić potwora, wy chcecie. I to tak by śladu po nim nie zostało.... Po co utrudniać i szukać niewiadomo jakiego sensu… -skwitował Stefan nie spuszczając oka z rozmówcy. Liczył, że komplikowanie skończy się na jakimś moralizatorskim bełkocie by pokazać “Oh jaki ja jestem wspaniały. Lepszy od was nieczułe tępaki”. Jak ten co słyszał ton i bełkot od kowala, połowy ciotek, Szkapy i tych świrów co doszukiwaly się niewiadomo czego złego w jedzeniu mięsa zwierząt.

Syn Ziemi pokiwał głową na słowa młodego - Abstrahując od kwestii braku wzajemnego zaufania wasza metoda Panie Wolf pozostawia za duże ryzyko, Co jeżeli coś z potworzycy ocalaje ? Nawet jeżeli nie ona sama to ktoś mógłby wykorzystać jej truchło… A jeżeli do wypalonych resztek dokopią się robaki ? Nowe Xarxes nie potrzebuje kolejnej zarazy - Przekonywał alchemik.

Żelazny wilk pochylił się nad Stefanem i wyszczerzył stalowe kły.

- Tak młody, dobrze gada. Nie ma co się się wykłócać o sprawy zaufania tylko brać co życie daje. Rozwalimy ścianę i zabijemy kreaturę, lub zginiemy próbując - wybuchł śmiechem, głośnym i gardłowym - To ile potrzeba wam czasu na przygotowania? - zapytał Żelazny wilk.

- W takich chwilach mam ochotę zmienić narodowość. Czy wszyscy moi ziomkowie chcą wygrać nagrodę Jarlsona w dziedzinie bezmyślnej odwagi? - powiedział cicho Vilmund.

Stefan starając się zapanować nad obrzydzeniem uśmiechnął się do wilkołaka pokazując przy tym zęby. Zwłaszcza swoje mocno odznaczające się kły w krzywym zgryzie- marne przy wilkołaczych, ale nadal... Trzeba zrobić pożytek z talonu jaki mu się trafił po ojcu - jak się uśmiechał to wygląda najczęściej jakby miał złe zamiary.

Bynajmniej nie zamierzał pokazać, że się boi.

Ale nie zawadziło przy tym trochę połechtać próżność Żelaznego wilka - może wtedy wyjdą wcześniej i załatwią sprawę potworaka:

- Och, mi się podoba taka… konkretność w działaniu, panie Vilmudzie. Nie to co Amestriańskie dyplomacje… Normalnie mizdrzą się by wbić szpile komu się da. Byleby tylko pokazać jaki to jeden ważniejszy od drugiego, a jeden głupszy od drugiego.

A ja lubię konkretnych ludzi, panie Wolf… Z przygotowaniami, to zalezy czy macie jakieś materiały wybuchowe, czy my mamy skombinować i tak dalej…. Są jakieś na miejscu?


- Tak, Macieju muszę ci przyznać racje konkretny wojownik jest miłą odmianą po tych płaczkach z którymi ostatnio musieliśmy się zmagać. Co do przygotowań ja w sumie jestem gotów dynamitu nie potrzebujemy, bo transmutowanie kamienia to moja specjalność. Chyba że wezwiemy jeszcze jakieś wsparcie ? Nasza nieśmiertelna wojowniczka Illena może mieć ochotę dobić potworzycę której pilnowała tyle lat. A Pan, Panie Wolf może poprosiłby o asystę Pana Korowiowa ? Jestem ciekaw czy ten jego fantastyczny miecz pożerający duszę alchemików faktycznie coś potrafi. Czy też może jest waszym specjalistą od kobiet ? Porywa ciężarne, straszy miłe homonculuski, a ostatnio podrywa dziewczynę waszemu prawnukowi… - Samuel nie byłby sobą gdyby nie wbił popisującemu się wilkołakowi szpilki.

- A mówiąc poważnie może spróbujemy czegoś bardziej subtelnego niż ogień, pazury i dynamit ? Mam dostęp do kilku mocnych trucizn. Ale nie wiem jak taki na przykład Czarny Lotos miałby wpływ na organizm Yomy ? Zakon Smoka chyba pomagał w ich tworzeniu może Pan lepiej zna się na ich biologii?

Wilkopotwór roześmiał się.

- Tak, konkretne działanie, to jest to co lubię! Natasha, ile mamy sprzętu? - Zapytał.

- Pięćdziesiąt kilko trotylu, dziesięć lasek dynamitu, trzy beczki benzyny i miotacz ognia z pełnym bakiem - hienołaczka zaczęła majstrować przy wspomnianej broni.

- Wolę byśmy nie wołali Korowiewa, byłoby nudniej… Ale wojowniczkę i lotos weźcie Lecz żądam od was pewnej przysięgi… Przysięga Tyra… Niech pan młody przysięgnie na prawicę, że nikt nie podniesie na mnie ręki podczas tego starcia

- W sensie, że ja? - spytał piastiański alchemik wbijając wzrok w Vilmudowego dziadka. Miał chęć przewrócić oczami, ale się powstrzymał. Tak samo jak względem komentarza- co to za ceregiele, ciemnota i zabobon. Ale skoro się wychowało w Piastiańskiej pipidówie, to wyrósł w przeświadczeniu, że trzeba zwyczajnie odbębniać ceregiele w które nikt nie wierzy.

Zwłaszcza że starsi lubią za to robić uwagi o niewdzięcznej młodzieży.

Sam Stanisław po przyjeździe do Amertis starał się odrzucić wszelkie oznaki ciemnoty i zabobony wyniesione z domu. Nie potrafił zrozumić czemu tak przekorny dzieciak jak Stefek lubił pielęgnować durne zwyczaje w stylu nie witania się przez próg, plucie przez ramię.

Piastiański alchemik uśmiechnął się ładnie, by ukryć znudzenie taką ceregielą:

- Jeśli nie podniesiecie ręki na nikogo z mojej rodziny, to proszę bardzo

- Zgoda, nikogo z twojej rodziny - Wherewolf kazał sobie przynieść ostrze. Był to sztlet wykonany z zimnego żelaza Miało kształt płomienia, a rękojeść zakończona była krwawnikiem…

- Niech się stanie, ręka co zostanie podniesiona zostanie odjęta! Na krew i kamień, ogień i żelazo, niech się staniee- niedokończył

Samuel pod wpływem dramatyzmu sytuacji nie do końca załapał co się dzieje - Hola Hola Panie Werwolf słowa tej przysięgi zostały źle sformułowane możemy co najwyżej przysiądz że MY Pana nie zaatakujemy i chyba o to chodzi ? Żeby nikt nikomu nie wbił noża w plecy… Za to nie możemy Panu zagwarantować że Yoma czy któryś z PAŃSKICH ludzi nie podniesie na Pana ręki tylko po to żeby mógł Pan urwać Stanisławowi rękę - Zielarz nauczył się nieco o łapaniu za słówka od pewnego wziętego adwokata któremu robił zastrzyki na chorobę weneryczną.


- Do tego Ilena nasza wojowniczka nie do końca się kontroluje szczególnie jeżeli przywoła mocę swojej demonicznej strony więc może wpaść w szał i być groźna dla nas wszystkich lojalnie ostrzegam…. Dopiero planujemy zrobić jej tatuaż który pomoże jej lepiej utrzymać kontrolę. - - Nadmienie jeszcze że obecny tu Stanisław jest mym bratem krwi wedle Danchemicznego rytu połączenia mocy więc jak najbardziej zaliczam się do “jego rodziny wobec której nie wolno podnosić ręki” - Dopowiedział szczególnie dumny że na to wpadł.*


- Boże nie dramatyzuj, trzeba szanować inne kultury… Przecież to oczywiste, że to umowa obustronna, nie? Trochę pieprzonego zaufania -Stanisław wyciagnął dłoń. Nie mógł z tym dramatyzowaniem Zborowskiego, ani jego teoriami spiskowymi. A w ogóle to po tym wybuchu jeszcze nabiorą podejrzeń.

Święta Panienko- tu są jego ojciec i brat?! Ma ich przez tego idiotę dać na żer półbestiom?


- Jesteś głupi, czy dobrze udajesz? - mruknął Stefan.

- No i kurwa cały suspens padł! Czy jeszcze chcecie tu prawników sprowadzać! Wiecie, co z nimi robię? ZJADAM! - warknął żelazny wilk

- Chwali się, choć mój ojciec zamierza pozwać… No chyba wszechświat i los, i mogą mu się jeszcze przydać - tłumaczył spokojnie Sergiej - Może po prostu powiemy my wam nic, a w tak samo i koniec? Bo co kombinować? - zapytał dodatkowo.

Przysięga została złożona na nowo i tym razem przebiegła zdecydowanie mniej efektownie, a potem udało się ustalić, że nikt nikomu z premedytacją nie zrobi krzywdy do dnia, aż znowu nie wzejdzie taki księżyc jak dziś… Polowanie zacznie się dzień po ślubie… Co zostało Stachowi?

Stanisław wyciągnął przed siebie dłoń i recytował przysięgę. Bez serca i namysłu. Bo przede wszystkim był wkurzony na Pieprzonego Mieszańca i swojego ojca - że znów wtrącali się w to co rob. A nie jest przecież dzieckiem!

Za dyscyplinowanie Stefka by się wzięli, skoro to wiecznie leży na jego barkach. Co ojca naszło, że młodemu odpuścił i się czepia tylko Stanisława?!

Już da do słuchu obu. A przynajmniej Samuelowi… Nie że się bał Tatki… Ale Glupi Mieszaniec winien oberwać!


Stefan w tym czasie gapił się na tą całą ceremonię z wyrazem twarzy Sfinksa. Nie podobała mu się ta cała ceregiela. Nie podobał mu się też ten zacięty wyraz Stacha- zawsze ją miał jak manifestował jaki jest dorosły.

Musiał przyznać, że to kiepski pomysł przy tak zdziczałym towarzystwie, które nie wykazywało względem nich żadnej gościnności. Nie tak nadęcie jak szkapa, ale… Miał paskudne wrażenie, że grożenie zjedzenia kogoś nie skończy się na pogróżkach

- “Byleby stąd wyleźć… I odbębnić głupi ślub...” - bracia Nowiccy nawet nie wiedzieli, że mają w jednym momencie te same myśli.

Stefan próbował pośród zebranych wypatrzyć cokolwiek co mogło ułatwić ewentualną ucieczkę.


Pomimo gróźb antycznego wikinga i jojczenia Samuel był zadowolony z tego co zrobił. Po raz pierwszy, zrozumiał czemu Stefek tak znęca się nad Mustangiem! denerwowanie członków Zakonu Smoka sprawiało zielarzowi czystą radość! Może uda mu się przekonać te byty ?

- Dobrze. - rzekł Wergil szczerząc błyszczące kły - Słowa wypowiedziane! Przysięgi zawarte! Los został przypieczętowany i teraz jeno śmierć i Zguba mogą zerwać więzy jakie nas złączyły, - zawył głośno.

- Dobrze, że tu nie ma jakuba, bo to wszystko za bardzo ślub przywodzi na myśl, a on nie omieszkałby tego skomentować. - mruknął Sergoej.

- A ja chyba wiem, co czasem Stach czuje przy kontaktach z rodziną. - rzekł cicho Vilmund łypiąc z ukosa na całe przedstawienie.
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija
Slan jest offline