Dycha wzruszył ramionami - ale tylko ramionami, dość statycznie utrzymując całą resztę mechanizmów w niezdrowym napięciu - i machnął na kumpli, by ładowali złoto do juków przy dodatkowych koniach. Nie żeby był zaraz z tych wygodnickich, co to boją się pracy.
To-to to nie. Spodziewał się raczej, że zaraz sceneria się zmieni z pokojowej na inną, a stawiałby zdrowy pieniądz, że jako najszybszy cyngiel na północ od Południa (czy tam odwrotnie) lepiej sprawdzi się z łukiem niż z jutowym workiem. |