Widoki, jakie zastali w wieży, wykręciły Harpii żołądek na drugą stronę. Dzielnie się jednak trzymała, nie chcąc się zbłaźnić przy pozostałych zwracaniem posiłku. Reakcja Olafa nic a nic ją nie zdziwiła, jednak jego czyny już odrobinę tak. No cóż, Kapłan miał dość tego wszystkiego i postanowił zgładzić wszelkie plugawstwa w tym miejscu, tak z premedytacją i zacięciem w oczach. W końcu była wojna...
-
Czekaj! - Ryfui skoczyła w ślad za Olafem przez okno.
Ruch: Harpia za Olafem, drogą powietrzną na dziedziniec, a po wylądowaniu oczywiście łuk w łapkach.
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD