- Miecz i strzały. Po krasnoludach spodziewałbym się raczej toporów i bełtów - Lothar zgodził się z Axelem -No i nie wyglądają jak dzieci. Przy okazji - wątpię by to był trup dziecka - te rzadko korzystają z mieczy. W ogóle strasznie prymitywnie wygląda - stwierdził Lothar. Niestety brak mu było wiedzy na temat uzbrojenia, miał nadzieję, że Axel powie więcej albo że Wolfgang dowie się czegoś dzięki magii.
Tymczasem zaczął rozglądać się po okolicy - napady na farmy zapewne nie były li tylko dla zaspokajania żądzy zniszczenia, zwykle chodziło też o rabunek. Może będzie widać trasę powrotną napastników, objuczonych łupami, gubiących lub wyrzucających drobiazgi, albo cokolwiek. Zaczął od kierunku "na Czarne Szczyty".
Przy okazji podzielił się z resztą swoimi podejrzeniami - o ile rabunków nie dokonywali jacyś geniusze zbrodni, to siedziba "zbójów" mieściła się w tym samym miejscu, gdzie miała przebywać Etelka - na Czarnych Szczytach. To zapewne stamtąd ruszali na swoje łupieżcze wyprawy. Czyżby wyprawy po ofiary dla czarnomagicznych rytuałów? Jeśli tak, trzeba było ruszać natychmiast. Zwłaszcza, ze napad nie był dawno - mając łupy, jeńców i rannych poruszali się wolniej i zapewne dopiero niedawno dotarli do bazy. Raczej nie spodziewają się szybkiego odwetu, są upojeni kolejnym łatwym zwycięstwem, a może nawet będą odsypiać nockę i świętowanie. A gdy odeśpią i wyliżą rany, za dzień, dwa czy trzy znów zejdą zwarci i gotowi nieść zniszczenie. Niby można uderzyć gdy ich nie będzie, ale co jeśli wrócą podczas gdy drużyna będzie w kopalni i odetną drogę odwrotu? Lepiej było zaatakować jeszcze dziś. A przynajmniej tak uważał Lothar i tak to przedstawił Axelowi, Bernhardtowi i Wolfgangowi.
A potem poszedł po khazadów mając nadzieję, że nie są pijane w stopniu uniemożliwiającym posługiwanie się oczami i mózgami teraz i toporami już niedługo.