|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
05-03-2018, 23:07 | #851 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 05-03-2018 o 23:12. Powód: dopasowanie do postu Kerma - nie widziałem jego wpisu podczas tworzenia tego posta. |
06-03-2018, 08:52 | #852 |
Reputacja: 1 |
|
06-03-2018, 13:05 | #853 |
Reputacja: 1 | - Gobliny - pokiwał głową Bernhardt. - To wiele wyjaśnia. Czarownica skumała się z zielonoskórymi. Może rzeczywiście potrzebuje babsko ofiar dla swoich plugawych rytuałów - zachodził w głowę kapłan. - Ruszajmy czym prędzej. Może jeszcze kogoś da się uratować. A krasnoludy niech zarobią na swój wygórowany żołd - dodał z naciskiem akcentując ostatnie słowo. |
07-03-2018, 21:06 | #854 |
Reputacja: 1 | Chwila łażenia między popalonymi zabudowaniami i wszystko stało się jasne. Nie dość, że udało odnaleźć się ślady małych, koślawych stóp i równie licznie występujące wilcze tropy, to dodatkowo w nadpalonej szopie odnalazł się kolejny trup napastnika. Przyszpilone do ściany budynku za pomocą wideł ciało należało do zielonoskórego, pokracznego osobnika, ze szpiczastymi uszami, długim nochalem i wydatną szczęką, z której ponad wargi wystawały pokruszone, żółte zębiska. Jednym słowem, udało znaleźć się sprawców napadu - gobliny. Nie udało się natomiast odnaleźć piwnicy, gdyż budynki były na wpół zawalone, a do tego w ich pobliżu było nadal zbyt ciepło, aby metodycznie szukać. Przyprowadzone przez Lothara krasnoludy, które zdążyły już wejść na następny stopień alkoholowego upojenia oświadczyły, że nie mają zamiaru zamienić się w przyrumienione skwarki. A jak zobaczyły goblinie truchło, to wpadły w taką wściekłość, że po chwili zamiast dowodu świadczącego o sprawcach napadu, w szopie leżał nierozpoznawalny kawał mielonki... Udanie się w drogę wprost na wzgórza, w kierunku kopalni okazało się nad wyraz słusznym wyborem. Ślady co prawda nie były nazbyt widoczne, ale co jakiś czas można je było wypatrzyć i znaleźć potwierdzenie, że wataha goblinów jechała ku Czarnym Szczytom. Jednak ostateczne potwierdzenie leżało około mili za rozstajami. Pod drzewem, na skraju lasu spoczywał krasnolud. Z jego ciała sterczało kilka goblinich strzał, przy boku leżał okrwawiony topór, a wokoło spoczywały cztery poharatane goblińskie ścierwa. Czterech górników natychmiast podbiegło do ziomka, krzycząc coś w swoim języku. Po chwili Fungnir zawołał do ludzi, aby podeszli. Widać było, że krasnolud pod drzewem był bliski śmierci. Bladość na twarzy i zalany krwią kubrak świadczyły, że nie pozostało w nim wiele życia. Gdy zobaczył przedstawicieli wysokiej rasy przed sobą, znów zaczął mówić, tym razem w reikspielu. - Gobliny... Gobliny są w naszej kopalni... One... One zabierają nasze złoto... - po tych słowach zemdlał. Khazadzi znów zaczęli wykrzykiwać i miotać się, czyniąc więcej złego niż dobrego. |
07-03-2018, 22:23 | #855 |
Reputacja: 1 |
|
07-03-2018, 23:01 | #856 |
Administrator Reputacja: 1 | Najwyraźniej zaatakowani mieszkańcy farmy nie sprzedali swego życia zbyt tanio, bowiem i trupy napastników dało się odnaleźć. Niestety zapał krasnoludów był tak wielki, że z truchła goblina nie zostało wiele. A szkoda, bo Axel chciał zabrać goblini łeb, by udowodnić mieszkańcom Grissenwaldu, że to nie krasnoludy były sprawcami napadów na okoliczne farmy. A było wiadomo, że zapewnienia i resztki strzał mogą nie przekonać wszystkich. Z drugiej strony - nie było wiadomo, po co gobliny dokonują tych napadów. Zdobywały prowiant? A może jeńców? Niestety, ślady nic nie mówiły na ten temat, a nikt nie wiedział, ile osób mieszkało na farmie Hohe Steingung i czy ilość trupów zgadzała się z liczbą mieszkańców. To wszystko jednak musiało poczekać, aż skończą zwiad i wrócą do Grissenwaldu. Powrót opóźnił się, i to nie dlatego, że pijane krasnoludy ledwo przebierały nogami. Aż tak pijane nie były, a z pewnością wytrzeźwiały nieco, gdy znalazły swego pokiereszowanego pobratymca i usłyszały wieści z kopalni. Trudno było powiedzieć, co ich dotknęło bardziej - to, że niemal zginął napadnięty przez gobliny krasnolud, czy to, że z ich kopalni znika złoto. Na leczeniu Axel się nie znał, ale był pewien, że szalejące ze złości krasnoludy nie zdziałają nic dobrego. - Trzeba mu rany opatrzyć - powiedział. - A jak krwawić przestanie, do Grissenwaldu zanieść. Tam go postawią na nogi. I tam naradzimy się, jak kopalnię odbić. z rąk tej wiedźmy. I gobliny przy okazji wytłuc. |
08-03-2018, 11:19 | #857 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Hakon : 08-03-2018 o 11:40. |
09-03-2018, 20:30 | #858 |
Reputacja: 1 | Bernhardt nie mitrężył czasu. Skinął głową Wolfgangowi na znak, że zajmie się rannym krasnoludem. Wysunął nóż z pochwy i wprawnym ruchem zaczął rozcinać poplamiony krwią kubrak. Jednocześnie ocenił krytycznym okiem szanse khazada na transport do Grissenwaldu. Rany były paskudne, ale krasnoludowie do ułomków nie należeli wbrew posturze. - Nie będę Was mamił, Panowie - cmoknął z dezaprobatą. - Czy dożyje kolejnego poranka? Na dwoje Ranald wróży w tym przypadku. Przemyję mu ranę. Założę prowizoryczny opatrunek. Lothar dawaj te swoje medykamenty. Obleję je trochę gorzałką dla mocy. Wy w tym czasie załatwcie nosze. A potem chodu do cyrulika. Na miejscu, z narzędziami chirurgicznymi, igłą i nicią sprawię się o niebo lepiej. Tutaj to tylko postaram się powstrzymać nieco krwawienie. A i jak macie trochę wody to dajcie. Przyda się na zewnątrz i od wewnątrz. Diabli nadali tych zielonoskórych! Pracował dalej w milczeniu. Z nerwów zacisnął wargi, ale nie zamierzał się załamać. |
09-03-2018, 21:15 | #859 |
Reputacja: 1 | Bernhardt, gdy tylko obejrzał rany krasnoluda, wiedział, że ten nie przeżyje podróży do miasta. Ba, nie przeżyje najbliższych pięciu minut, ale mimo to postanowił pomóc rannemu. Górnicy na szczęście odsunęli się i teraz dyskutowali o czymś zażarcie. Trzech kompanów Zinggera również stanęło z tyłu, aby nie przeszkadzać. Krasnolud na chwilę jeszcze odzyskał przytomność, wyszeptał słowo w khazalidzie, które dla kapłana zabrzmiało jak „Az“, więc wcisnął w zbroczoną krwią rękę krasnoluda jego topór. Ostatnim wysiłkiem brodacz zacisnął palce na trzonku broni, po czym skonał. - Was czterech i nas czterech - burknął chwilę po smutnym fakcie Fungnir. Wraz z kompanami odprawili modły nad ciałem zabitego przez gobliny khazada, po czym podeszli do ludzi. Teraz wyglądali na całkowicie trzeźwych i gotowych do działania. Z ich twarzy biła determinacja i złość.- Ośmiu. To szczęśliwa liczba. Idziemy do kopalni! Obaczym co tam grobi wyczyniają. A jak przodkowie dadzą, to może trochę zielonej juchy przelejem! Byli całkowicie głusi na argumenty i zdecydowani na to, że pójdą nawet sami, we czterech. Martwemu krasnoludowi nie dało się już pomóc, a kopalnia była na tyle blisko, że można było sprawdzić co się tam dzieje. Zatrzymali się na drodze, w miejscu z którego po raz pierwszy dało się dostrzec dziurę prowadzącą do wnętrza wzgórza i stojący nieopodal dom Etelki Herzen. Ten ostatni, zbudowany w krasnoludzkim stylu na planie sześciokąta, składał się z parteru i piętra przykrytego lekko wypukłą kopułą. Cała okolica wyglądała na opuszczoną. |
09-03-2018, 22:15 | #860 |
Reputacja: 1 |
|