Brudny zaciek na ścianie uliczki. Tudzież ordynarne grafitti oddane pięknie wykaligrafowanym chińskim ideogramem.
Zaciekawione szczury obwąchujące buty dwójki policjantów, których wigor Rafy rzucił w głąb zaułka.
Deszcz stukający metalicznie po klapie od kubła na śmieci, wilgocący mundury i przesączający się przez spodnie i bawełnianą bluzę Krzeszewskiego.
Gdzieś daleko uderzył grom.
- Skuj go Stryker i do suki z nim.
Rafa nie stawiał oporu. Gdy poczuł metalowe obejmy na swoich nadgarstkach nadal tego nie robił. Czując gliniarza tuż za plecami posłusznie potruchtał do radiowozu.
Nic nie mówił, nie było sensu. |