Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-03-2018, 19:46   #143
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację

Bardka przeciągnęła się leniwie na łóżku, znów po kolejnej namiętnej nocy u boku swego kochanka. Ostatnio sporo ich było… i nocy i dni i chwil. Jarvis okazał się lubieżną bestią, a Kamala? Czy ona też taka teraz była? Może.
Wszak nie oddawała się mężczyźnie z poczucia obowiązku, może czasem, by pokazać mu jak jest oddana, ale bywały momenty, kiedy tak nie było. To też była wina magika, który “torturował” ją swymi pieszczotami. Rozpalał ogień w jej lędźwiach i zmuszał ją do tego, by błagała, prosiła lub żądała spełnienia, by wyrażała swoje pragnienia. Zmuszał ją do zmierzenia się z jej strachami i do pokonywania ich. Bo czyż nie stała się dziką bestyjką w obserwatorium elfów, mimo skrępowanych rąk… gdzie wtedy był strach, który zwykł ją wtedy paraliżować?
Jarvis ją zmieniał… powolutku, po odrobinie, niespiesznie. Stawała się bardziej perwersyjna przy nim, a może zawsze taka była? Tylko wcześniej, akt miłosny był, albo zadaniem do spełnienia, albo… spotkaniem przepełnionym długo skrywaną tęsknotą. Przy czarowniku… mogła być troszeczkę samolubna. Czasem tak bardzo, że zmieniła mu płeć bez pytania i… nie poniosła za to kary. Żadnej.

Zbliżał się poranek, robiło się jasno, a Smoczy Jeździec spał. Na jego ciele były ślady ukąszeń i zadrapań.
Jej ślady…
Ozdobiła partnera swoimi pieszczotami. Oznakowała jako swoją własność.
Mimowolnie uśmiechnęła się, muskając palcami odcisk ukąszenia na swej piersi. On też ją oznaczył… jako swoją.
Na razie, musiała szykować się na zakupy z Godivą i Gamnirą. Aaaa i powiedzieć Nveremu o nauczycielce… i coś… jeszcze było? Coś związanego z ustami kochanka, wędrującymi po jej stopie i... coś w antykwariacie?
Unosząc głowę, Dholianka rozejrzała się po pokoju… ale bajzel… ich ubrania, buty, pasy były rozrzucone bezładnie po całym pokoju. Wczoraj musieli być jak dzikie bestie.

Kobieta westchnęła. Czuła się trochę jak… kupka popiołu. Lekko, zwiewnie, nostalgicznie. Po palącym ogniu pozostało tylko wspomnienie. Ona sama… była wspomnieniem.
To co robili wczorajszej nocy było szalone. To była czysta celebracja ich cielesności… dzika, nieujarzmiona, perwersyjna, lubieżna, uzależniająca.
Sundari spojrzała czule na śpiącego chłopaka. Jego szyja, barki i obojczyki upstrzone były ciemnoróżowymi szlaczkami jej pocałunków i sinawymi falbankami zębów. Na plecach, choć teraz niewidoczne dla oczu, pyszniły się wstęgi szram po paznokciach.
Ach, znów dała się ponieść chwili, alkoholowi i emocjom… zawsze taka była. Krewka, wybuchowa, energiczna, pełna pasji.
Zimny wychów babki nie był w stanie zgasić w jej łonie żaru i choć tawaif nie pamiętała już jaka była przed byciem Chaayą… przed całym tym procesem przeobrażania ją w idealną tancerkę, to słabe przebłyski jej dawnej natury przetrwały, zaklęte i głęboko ukryte w maskach ujawniając się… podczas takich nocy jak ta miniona.

Ranveer miał dar dotykania prawdziwej istoty kurtyzany, przyjmując na siebie, rozpaczliwą próbę, przywrócenia odebranego dzieciństwa Deewani i głęboko zakorzenioną fascynację światem Umrao, chorobliwą niepewność Nimfetki oraz smutek Ady i wiele innych. Nie ważne którą z nich mu ukazywała, potrafił przejrzeć jej rolę i dotrzeć do ukrytej na dnie duszy, zagubionej kochanki.
Ranveer ją „widział”, gdyż sam padł ofiarą kultury, kasty i religii w jakiej się zrodzili. „Rozumiał” ją i nie oceniał, bo wiedział, że robiła wszystko, by siebie uratować.
Jarvis znał tylko jedną Chaayę i uważał, że była nią Kamala… nie mylił się zbytnio, bo to Kamala powołała ją… je do życia.
Oddając im cząstkę siebie na przechowanie i by nie zostać jeszcze bardziej skrzywdzoną niż była, przykryła prawdę kłamstwem, w nadziei, że kiedyś… kiedyś dokopie się do pogrzebanej żywcem niewinnej dziewczynki, która chciała się bawić, śpiewać, przeżywać przygody, uczyć się, czytać, podróżować… żyć.

Zbyt wiele jednak czasu upłynęło i rozum nie potrafił już ogarnąć tego co sam stworzył. Bardka pogodziła się z faktem, że już nigdy nie będzie sobą, a jedynie wyobrażeniem siebie prawdziwej.
I wtedy… czarownik ją obudził. Obudził ją naprawdę. Tu na moczarach, w La Rasquelle, przebił się przez mozaikowy pancerz, odrzucił fałsz i dotarłszy do źródła jej istnienia, przytulił ją i zaczął się z nią kochać.
Tancerka nie wiedziała jak to robił i czy w ogóle był świadomy swoich czynów, ale czepiała się tych chwil zachłannie, niczym rozbitek tulący się do dryfującej beczki.
Jeszcze, jeszcze, mocniej, by poczuć znów siebie, by doznać świadomości, że w końcu nikogo nie udawała… że nie musiała udawać.
Spalała się jak ćma w płomieniu pożądania, swoim i przywoływacza, w takie noce jak ta miniona.

Dziewczyna przekręciła się na bok i zaintonowała cichą pieśń, przywołując sploty magiczne, które za dotknięciem jej ciepłej dłoni, rozprowadzały kojącą i rozprężającą moc, która zaleczała wszelkie rany na ciele magika. Wkrótce po opuchliźnie i krwawych, bolesnych śladach, zostały jedynie siniaki, niczym cętki na futrze geparda.
Tawaif ucałowała rozchylone wargi kochanka, szepcząc mu jak mocno go kocha, po czym z ciężkim sercem usiadła na brzegu łóżka.
Czekał ją nowy dzień. Musiała wstać.
- Ja ciebie też kocham Kamalo… i nie mam ochoty wypuścić z tego łóżka. Ale… ona… idzie - odpowiedział jej żartobliwie, a ona usłyszała głośne i entuzjastyczne łomotanie w drzwi. No tak… Godiva wstała.

- Chwileczkę! - Zawołała Sundari i obejrzała się czule na mężczyznę, uśmiechając słodko. - Co zamierzasz dziś robić, kiedy ja będę włóczyć się z dwiema krnąbrnymi uczennicami po mieście? - spytała wesoło i przedreptała do wanny, by uruchomić wodę. Nie weszła się jednak kąpać, a wzięła ściereczkę, by przemyć się szybciutko, rozglądając po pokoiku i lokalizując potrzebne jej części garderoby.
- Będę planował następną wycieczkę na bagna. Poszukamy kolejnych ruin, może znajdziemy nowe wskazówki. Poszukam też kogoś, kto mógłby nam pomóc odpowiedzieć na pytania na temat twojego medalionu. Mamy już dwa artefakty, więc możemy jeden przehandlować za wiedzę o drugim. - Zamyślił się Jeździec i dodał, uśmiechając się łobuzersko.
- A może przy okazji zaplanuję jakiś romantyczny wieczór, który rozmiękczy twoje serduszko i pozwoli mi wślizgnąć się pod twoją sukienkę?
Nie musiał tak się starać, wszak wiedział, że ona zawsze ulegnie jego kaprysowi… a jednak… robił to.
- Dwa? - zdziwiła się tancerka, zbierając z półeczki maść różaną, po czym szybko czmychnęła za parawan, wciąż przysunięty do szafy.
- O właśnie… słyszałeś o wieży poczekaj… - Urwała, wzdychając cicho. Po kilku chwilach ciszy, mag usłyszał stukanie obcasików, a później szelest materiału… dużej ilości materiału.
- Czy słyszałeś o wieży Alhrazan? - Kontynuowała jak gdyby nigdy nic Chaaya, wychodząc z ukrycia w pełni ubrana, ale strasznie rozchochrana.
- Może pójdziemy na ten plan gdzie jest ten… Aghmaru? Pamiętasz? Wypytywał nas o magiczne przedmioty, może on będzie posiadał wiedzę, która pozwoli zidentyfikować medalion… jeśli nie… w końcu pewnie udam się do tego ducha.
Siadając przy biureczku, zaczęła czesać fryzurę oraz delikatnie malować usta i skrapiać się perfumami.
- A wieeszsz… to świetny pomysł. Jego lud nie jest agresywny i nie będzie próbował nam ukraść skarbu po zidentyfikowaniu - ocenił Jarvis, podchodząc do dziewczyny i siadając nago koło niej, pochwycił bardkę za stopę i palcami zaczął wodzić po łydce. - Udamy się więc tam. Nie będziemy nawet musieli schodzić do lochów.
Spojrzał w górę na oblicze kochanki, której przeszkadzał w malowaniu.
- Tam w kryjówce tego elfa… był odłamek grzechu ukryty. Cenny artefakt. Niejednego w mieście by skusił - dodał.

Kobieta uśmiechała się wesoło, nawet nie próbując uciekać nóżką. Wręcz przeciwnie nadstawiła ją, do podziwiania, chichocząc cicho.
- Czym jest odłamek grzechu i jak wygląda? Brzmi trochę groźnie. - Przyznała, zerkając od czasu, do czasu znad lustereczka na swojego wielbiciela, by obdarzyć go czułym spojrzeniem.
- Tylko gdy sie go używa. Daje jakąś moc, gdy nosi się go przy sobie. Wzmacnia aspekt osobowości i obdarza nadnaturalną zdolnością, ale w zamian… wypacza nieco charakter. Zmusza do pewnych zachowań. Nie wiem co potrafi nasz, ale… słyszałem, że inne dają nadnaturalne zdolności, podobne do zaklęć. - Podwinął jej suknię. Odsłonięta łydka była pieszczona muśnięciami jego palców, muskana wargami i językiem. Wielbiona z czułością. Czarownik nie próbował sięgnąć dalej, skusić kurtyzany do gorącego aktu, nie dbając przy tym o czekającą smoczycę. Nie czynił tego, nie chcąc sprawiać jej kłopotu. Wolał najwyraźniej po prostu okazać swą admirację wobec niej.
- Był w skrzyni… prawda? Otworzyłeś ją… - stwierdziła, niż spytała Dholianka, wyjmując z torby, przewieszonej przez krzesło, dwa sznury dzwoneczków.
- Zawiążesz mi je? - poprosiła, kończąc się upiększać.
- Tak. Zerknąłem do niej. I się przestraszyłem. Moglibyśmy dostać wiele za ów odłamek. Tyle, że… - Powoli zapinał dzwoneczki jednocześnie mentalnie biorąc ją w posiadanie, opartą o tą toaletkę i z zadartą suknią… obraz, który miał utwierdzić Jeźdźczynię w tym, że nie ma żadnej innej kobiety. Że żadna, blada blondynka nie zamieszkiwała wyuzdanych fantazji przywoływacza, ani nawet żadna elfka. Nikt poza Kamalą… to ona królowała w jego pragnieniach.
- ... tyle, że nie chyba nikogo, kto byłby w stanie zapłacić za odłamek. Więc chętni próbowaliby go zdobyć przemocą.

- Kolejny Król Diamentów nam się trafił… - Westchnęła dziewczyna i pochyliła się, by pocałować ukochanego w usta i odcisnąć na nich czerwony ślad po szmince. - Mam nadzieję, że ufasz temu… kto otworzył dla ciebie te zabezpieczenia - dodała cicho, nieco zmartwiona, po czym chcąc czy nie chcąc, wysunęła nogę z objęć jego dłoni i wstała.
- Myślałem, by ów odłamek użyć jako karty przetargowej, gdy będziemy potrzebowali przysługi kogoś potężnego. - Zamyślił się czarownik, spoglądając na wychodzącą kochankę. - Wtedy my pozbędziemy się kłopotu w zamian za pomoc, której będziemy potrzebowali.
- Ten przedmiot w niewłaściwych rękach, może przysporzyć nam nowych… - wyjaśniła bardka i stanęła w drzwiach, uśmiechając się szeroko do stojącej naprzeciw wojowniczki.
- Dzień dobry, majtki założyłaś?
- Nie wiem… sprawdź sama jeśliś ciekawa - zaproponowała zadziornie smoczyca, nie mająca na sobie jednak owych nowych butów. Za to nosiła spodnie.
- Takaś harda? Pięknej pannie nie przystoją takie odzywki - odparła wartko Sundari i bez ceregieli wsunęła dłoń za pas przyjaciółki i jakby tego była mało, zrobiła to od przodu, na łonie.
- Ano… a ja jestem piękną włóczniczką. - Godiva nie próbowała się bronić, pozwalając Chaai wędrować dłonią po gładkiej skórze, aż do bram kobiecości. No bo skrzydlata była wrogiem bielizny.
- Jak ty chcesz przymierzać ubrania nie mając na sobie majtek?! - fuknęła gniewnie tancerka i obejrzała się na czarownika przewracając oczami. Aj… trafiła jej się ciężka sztuka do okiełznania.
- Marsz do pokoju i ubierz się tak, by nie podniecać starego krawca przy każdej wymianie kiecki! Już, bo zaraz się spóźnimy.
- Niech sobie patrzy, a jak spróbuje dotknąć, to mu najwyżej rękę odgryzę - zadeklarowała butnie drakonka, ale posłusznie udała się, by skompletować swój ubiór.

- Kiedyś się nauczy. Gdy będzie miała się dla kogo stroić. - Jarvis pocieszył swą kochankę.
- Powinna to robić dla siebie - ucięła bardka, wychodząc na korytarz. - I na bogów… później będzie mi jęczeć, że ją boli, że swędzi… piecze i na pewno umiera i będe musiała łazić z nią po klerach, a później uczyć jak aplikować maści lecznicze. Mogłaby mi tego oszczędzić i nosić gacie na dupie. - Dholianka ruszyła ze stukotem obcasików do drugiego pokoju, by naocznie przypilnować podopieczną, wywiązującą się z tego strasznego i męczącego zadania jakim było zakładanie majtek.
Godiva wypinając zadek i przeklinając ludzkie nawyki, naciągała bieliznę na pupę. Najwyraźniej ubrania uznawała za ozdoby. Warto było je nosić, gdy się ładnie w nich wyglądało, ale poza tym… były zbędne. Co było zrozumiałe, smoki jedyne co nosiły na swym ciele, to magiczne przedmioty.
- Już nie bądź taka udręczona. - Strofowała ją szorstko Kamala, krzyżując ręce na piersi i obserwując krytycznie zmagania Niebieskiej. - Jeszcze zrozumiałabym Nverego… dynda mu taki pod nogami, plącze się i uwiera… ale ty? NIC TAM NIE MASZ! Więc o co tyle krzyku? Jeszcze bym ci darowała… jakbyś miała włosy, ale ty sie wyskubałaś jak… - Jak ona sama, ale ona była z pustyni i było to konieczne. - JAK KURCZAK! - Zaśmiała się wesoło, klepiąc brunetkę po plecach. - Mówiłam ci na statku, że musisz dbać o siebie… o zdrowie, na prawdę nie chcesz tam zachorować. Uwierz mi na słowo kochana. Nigdy… przenigdy. No chodź… Gamnira już pewnie na nas czeka. Spodoba ci się… to przebojowa babka… i mam nadzieję, że założyła majtki, bo się wścieknę…
- Jak nie zalożyła. Ja swoje też zdejmę - zagroziła Godiva i tawaif nie zdziwiłaby się, gdyby smoczyca zrobiła to nawet na środku placu handlowego. Uważała się za zjawiskowo piękną i była próżna… oraz pozbawiona ludzkiego poczucia wstydu i przyzwoitości.
- Pfff w takim razie, już nigdy więcej z tobą nigdzie nie pójdę - odparła wzniośle Dholianka i uśmiechnęła się lisio.
- Ojej… zapomniałam parasolki. Weź przywołaj już gondolę… zaraz do ciebie przyjdę.
Mówiąc to, szybciutko zawróciła do pokoju, by wpaść jak huragan, złapać zamaskowane ostrze i wypaść w tej samej chwili, zbiegając szybciutko po schodkach na dół tawerny.


Gamnira już czekała racząc się winem w przybytku Vittorio. Zapewne tym samym, które Chaaya sprzedała karczmarzowi. Smoczyca dzielnie podążała za bardką, rozglądając się ciekawsko dookoła, jakby była jej młodszą siostrą. Łowczyni zajęta kosztowaniem trunku nie zauważyła wchodzącej kurtyzany.
Sądząc po lekko zarumienionych policzkach, wino bardzo jej smakowało.
- Co ja ci mówiłam o piciu! - zawołała doniośle kobieta z pustyni, dźwięcząc świergotem dzowneczków przy każdym kroku.
Była piękna niczym kwiat, dostojna jak ibis, ale z jakiegoś powodu… wydawała się nieco zmęczona.
- Nawet nie ma południa… czy mam ci dać szlaban? - zażartowała beztrosko, podchodząc do stolika koleżanki, by się przywitać.
- Gamniro… poznaj Godivę. Godivo… to jest Gamnira, mentorka mojego brata - przedstawiła sobie obie panie z psotliwym uśmieszkiem na ustach, po czym obejrzała się ciekawsko na Vittorio, by do niego pomachać.
- Witaj - zaczęła tropicielka, podając dłoń skrzydlatej i pytając - Ty też jesteś uczennicą Paro?
- Niee… jesteśmy bardziej… - Niebieska zaczęła szukać właściwego określenia, gdy tymczasem tawerniarz odpowiedział tawaif wesołym pozdrowieniem dłoni.
- Jesteśmy przyjaciółkami, ale ona lubi mnie czasem podglądać i naśladować. - Dholianka uśmiechnęła się wrednie do drakonki. - No i obiecałam jej babskie zakupy, bo widzisz moja ślicznota lubi się stroić, tym bardziej, że teraz ma odpowiednie buty do swojej wspaniałej osoby. Trzeba jej coś wybrać, bo biedaczka nie może się nimi chwalić. To jak... gotowa na swój pierwszy dzień nauki?
- Lubię podglądać… bardziej podglądać niż naśladować. Paro ma taki śliczny biust i pupę… - Ciężko było zawstydzić gadzinę, która nie miała pojęcia co to wstyd, a co gorsza, nawiązała nić porozumienia z uczennicą nie tam gdzie trzeba.
- I nogi - wtrąciła bowiem traperka, a włóczniczka od razu podjęła ten temat. - Prawda?

- Więc… eee.. tak… chodźmy. - Łowczyni zgodziła się z tancerką, nie bardzo rozumiejąc czemu tak chętnie dała się wmanewrować wojowniczce w rozmowę o atrybutach urody swej “nauczycielki”.
- To jak już wstępniak mamy za sobą, powiedzcie na co macie ochotę. Buty, bielizna, gorsety, akcesoria, sukienki… tak sukienki na pewno muszą być, Godiva chce pokazywać buty, a ty poczuć w sobie kobietę. - Sundari ani na chwilę nie dała po sobie poznać, czy jest zażenowana jawnym obgadywaniem jej osoby, czy po prostu przyzwyczaiła się do takiego przedmiotowego traktowania.
Stukała się wachlarzem w policzek planując już trasę ich wspaniałej wycieczki.
- Coś odpowiedniego? - Dla Gamniry to co mówiła Chaaya, było chyba czarną magią. - No kupuję majtki, spodnie, buty, koszule. Lniane przepaski piersiowe… eee.. gorsetów nie kupuję. Bo to diabelstwa drogie i skomplikowane w zakładaniu. O… i onuce czasem zamawiam.
- Ach, dobrze… a więc zaczniemy od podstaw - odparła ciepło bardka. - Dopij szybko to wino i się zbieramy.

Gdy wszystkie trzy wyszły z tawerny, Jeźdźczyni wzięła pod rękę tropicielkę jak swoją najlepszą przyjaciółeczkę i poczęła jej szybko szeptać pierwszą… nie to już będzie druga lekcja bycia wcieleniem kobiecości.
- Widzisz moja droga… wszyscy błędnie zakładają, że to, co składa się na “piękno” dziewczyny, to uroda i bogaty strój. Otóż nie… to tylko dodatkowe atuty składające się na całokształt wizerunku, ale mężczyźni są na to za głupi… a to oni ustawiają się pierwsi do wyrażania głośno swoich opinii. Nie trzeba być pięknym, ani mądrym, ani bogatym i fantazyjnie ubranym jeśli… jeśli lubisz samą siebie. To może wydawać ci się dziwne, ale widać gdy ktoś nie lubi swojego ciała, gdy obawia się w nim czegoś. To jak my siebie widzimy, nie pokrywa się z tym jak widzą nas inni. Jednakże gdy będziemy przeczuleni na swoim “mankamencie” cokolwiek to było… no nie wiem… odstające uszy. Nasza obawa… będzie przenosić się na odbiorców. Taki Ahmad nie musi zauważać twoich uszu… może je nawet lubić, że są jak u słonia… ale widząc, że ty masz z nimi problem i on zacznie dostrzegać to samo… Rozumiesz co ci chce powiedzieć? Musisz być pewna swojego ciała, świadoma atutów, wykorzystywać je do swoich celów
- Acha… być pewna siebie. Rozumiem - zgodziła się z nią Gamnira i podrapała po czuprynie. - Tyle, że… no… ja nigdy nie czułam się kobietą. Widzisz jak się ubieram. Ma być wygodnie. Ty zaś… - Spojrzała krytycznie na kurtyzanę i zachichotała.
- Chyba nie ukryłaś nóg z mojego powodu? Żebym się nie dekoncentrowała.
Smoczyca zaś w ciszy podążała za dwiema kobietami, zatopiona we własnych myślach, bądź fantazjach.
- Chciałam wyglądać jak dama… - wytknęła jej tancerka z udawanym oburzeniem, po czym się zaśmiała.
- Nie musisz ubierać się po kobiecemu, by czuć się kobietą. Gdy polubisz siebie, wszystko staje się łatwiejsze. Oczywiście, że nie wyzbędziesz się kompleksów… każda z nas je ma. I ja i Godiva również, ale nie dajemy się im zdominować. Na początku kupimy ci bieliznę. Ma spełniać ona jedną funkcję… ma być ładna. Będziesz ją zakładać w te dni, kiedy nie będziesz wyruszać na misje i polowania. Będziesz ją zakładać dla siebie, by spojrzeć w lustro i powiedzieć: uuuu maleńka brałabym cię od razu. - Kamala zaśmiała się ponownie, lekko i radośnie. - Opowiedz mi jakie masz wyobrażenia na temat tego co chciałabyś nosić… może widziałaś na witrynie sklepowej coś co wpadło ci w oko, albo mijałaś jakąś pannę w gondoli, która wyglądała twoim zdaniem ładnie w jakiejś rzeczy.
- Nie wiem - rzekła cicho łowczyni i dodała - Po to cię mam właśnie Paro. Nie wiem co powinnam kupić i założyć. Jeśli o mnie chodzi, dobrze mi w tym co już mam na sobie. Ale czasem po prostu lepiej wyglądać… kobieco. Ty umiesz się ładnie ubierać, liczyłam, że… no… sama coś dla mnie wybierzesz, żebym miała później jakiś punkt odniesienia co jest ładne, a co nie.
Dholianka westchnęła i pokiwała charakterystycznie głową, ni to potakując, ni zaprzeczając.
- No dobrze… będziemy dużo przymierzać, może coś ci się spodoba - odparła polubownie, bo i nie chciała ubierać trapeki jak własnej lalki, którą przecież nie była.
- Godiva będzie oceniać, jest wybredna.
Mając już zarysowany plan działa, zeszła z koleżankami do przystanku gondol, by znaleźć im przeprawę do pierwszego salonu.

Salon z bielizną, który wypatrzyła bardka, był prowadzony przez pulchniutką kobietą po trzydziestce z prawdziwą wieżą loków na głowie, która po uważnym przyjrzeniu, okazywała się drogą peruką. Niemniej, trzy dziewczyny nie przyszły tu podziwiać jej głowę, tylko kupić bieliznę. I dobrze trafiły. W tym sklepiku sprzedawano tylko najbardziej wytworne i koronkowe dzieła dla kobiet z towarzystwa. A za taką właśnie została wzięta tawaif.
- Czym mogę służyć panienko? Mam wspaniały wybór cudeniek, które pięknie leżą na naszym kobiecym ciele i prawie ich nie czuć - rzekła poufale do bardki, ignorując zupełnie Gamnirę i Godivę. Najwidoczniej biorąc je za ochronę bogatej modnisi, którą, w jej mniemaniu, była Chaaya.
- Och… to wspaniale! Ach, wręcz wybornie. - Ucieszyła się na pokaz złotoskóra. - Widzę, że się pani zna na rzeczy… ach tak, i pewnie nie jednego już brzydkiego kaczorka przemieniła w łabędzia! Tak, pomoże mi pani przerobić te dwie, dzikie amazonki we wcielenia żądzy. - Uśmiechnęła się drapieżnie, nie mogąc się wręcz posiadać z radości, że wrobi smoczycę w przymierzanie tuzina majtek.
HA! Ależ to będzie zabawny początek dnia!
- Ja nie miałam kupować majtek, tylko tuniki! - zaprotestowała wojowniczka, a i sama sprzedawczyni obrzuciła obie “brygadzistki” pogardliwym spojrzeniem.
- Toż to rzucanie pereł przed świnie. Nie jestem cudotwórczynią, nie zmienię ich kanciastych brył mięśni w zwiewne kobiece ciała - oceniła, trzęsąc się z oburzenia i to dosłownie, bo jej obfity biust zafalował jak galaretka.
- Ja bym tam nie obrażała świń, gdy się do… - Łowczyni przytomnie zakrywała usta krewkiej skrzydlatej, sama jakoś nie przejmując się złośliwościami gospodyni.
Chaaya popatrzyła wymownie na handlarkę i tylko uśmiechnęła się kącikami ust, wyjątkowo zajadle.
- Doprawdy nie sztuką jest ubrać piękną kobietę… na niej każda szmata będzie wyglądać ładnie. Myślałam, że trafiłam do sklepu gdzie sprzedawane są wyroby najwyższej jakości, nie muszące bronić się urodą właścicielki, gdyż same są niezależne w swoim majstersztyku. Jak widać… pomyliłam się. - Kurtyzana odwróciła się, mrugnęła do wściekłej niebieskołuskiej,, uśmiechnęła szerzej do tropicielki i ruszyła w kierunku drzwi.
- To jest sklep dla… osób z odpowiedniego towarzystwa - odparła dumnie grubawa damula, zapewne sama się do tego towarzystwa zaliczając… lub próbujac dostać. Oznaczało to jednak, że choć sklep był dobrze wyposażony, to nie istniał dla zarobku, a jako schodek towarzyski w górę dla jego właścicielki.
- Najpierw trzeba mieć talent, a dopiero potem bawić się w wernisaże… miłego dnia. - Tancerka wyszła z chichotem na zewnątrz, przytrzymując znajomym drzwi. Kobiety posłusznie wyszły za nią niczym jej ochrona, gadzia dziewczyna mruczała pod nosem groźby wobec nieznajomej… na szczęście niezbyt głośno.
- Gdzie teraz? - zapytała Gamnira, drapiąc się po włosach.
- Do sklepu po pochodnie i podpałkę. Podgrzejemy ten budynek - sarknęła gniewnie włóczniczka.
- Godivo… zemsta najlepiej smakuje na zimno i tak… by słudzy praworządności, nie zapukali ci do drzwi ze Strażą Miejską u boku… Najlepszy do tego będzie ogień wywołany magią, którego nie da się namierzyć po… sprzedawcy i dziesiątkach naocznych świadków jego podkładania. - Dholianka zamachała rączką na gondoliera i otwierając wachlarz, zaczęła się chłodzić.
- Szukamy dalej, nie tu… to tam. Kupno majtek nie jest sprawą życia i śmierci… więc nie musimy się tak denerwować.
Łowczyni wybuchła nerwowym śmiechem, słysząc te słowa zarówno z ust Godivy, jak i Chaai, biorąc je za rodzaj ich sposobu na rozładowanie złości. Nie zdając sobie sprawy, że porywcza smoczyca już pewnie planowała porazić sprzedawczynię zionięciem błyskawic, a bardka była śmiertelnie poważna.
- Może tamten? - Wskazała mały budynek, wciśnięty między dwa inne.
“Garderoba damy” głosił napis na szyldzie.
- Hm? Czemu nie… możemy spróbować - zgodziła się Sundari. - To która rozmawia z handlarzem?
Obie kobiety spojrzały na Jeźdźczynię w milczeniu, zrzucając na nią ten obowiązek.
- Ech… dziś wam się upiecze… - stwierdziła cierpiętniczo złotoskóra, uśmiechając się wyględnie, po czym ignorując zwabionego jej machaniem gondoliera, przeszła przez mostek do drugiego sklepiku.

- Dzień dobry! - Kamala zawołała od progu donośnym i dźwięcznym głosem, zaciągała przy tym jak słowik, który śpiewał do dzwoneczków brzęczących przy każdym kroku kobiety.
- Mam nadzieję, że w tym sklepie spotkam się z fachową i profesjonalną obsługą, nie to co u tej wyfiokowanej tufty naprzeciw. Ta cała madame nie ma za grosz ogłady, o talencie krawieckim nie wspominając. - Poskarżyła się łaniooka, wachlując leniwie powietrze wachlarzem.
- Ojciec jej kupił sklepik… żeby się wreszcie za coś wzięła w życiu. To było… tak z dziesięć lat temu. - Odezwał się głos z wnętrza, starczy i męski. Pokrzywiony jak wiekowa sosna staruszek o twarzy pooranej zmarszczkami, spojrzał na wchodzącą tawaif i jej dwie towarzyszki.
- Witajcie w moim sklepiku - rzekł, pokazując szerokim zamachem dłoni swój asortyment bieliźniany, od fikuśnych majteczek z koronki, po siermiężne przespaski piersiowe z lnu. Było tu wiele różnych artykułów, wszystkiego po trochu na każdą kieszeń.
Paro uśmiechnęła się szeroko, przeglądając jedną z wystaw.
- Moje przyjaciółki potrzebują bielizny... takiej w której poczują się pewniej siebie - odparła polubownie, zdejmując z wieszaczka stanik o kolorze butelkowej zieleni. Na środkach miseczek wyhaftowane miał różowe różyczki, co dziewczyna uznała za wyjątkowo urocze. Dobrała szybko do tego majteczki i pokazała łowczyni, nic jednak nie mówiąc o swojej opinii, a jedynie przyglądając się reakcji koleżanki.

- Ładne - oceniła Gamnira, przyglądając się bieliźnie. - Będzie ładnie na tobie wyglądać.
Godiva zaś rozglądała się po pomieszczeniu niczym wampir pośród girland czosnku.
- Ja się czuję wystarczająco pewnie - mruczała gniewnie.
- Tam można przymierzyć. - Starzec wskazał nieduży obszar, oddzielony od reszty zielonymi płachtami tkanin. Sam zaś zerkał na smoczycę, po czym zaczął przerzucać gorsety z jednej kupki na drugą, w poszukiwaniu odpowiedniego na niebieskołuską.
- Ty to zakładasz… - wyjaśniła Chaaya, wręczając tropicielce garderobę i wskazując jej kącik do przebrania. - Zawołaj jak będziesz gotowa, a ja czegoś ci jeszcze poszukam. - Nie czekając na protesty, odwróciła się i zaczęła przeglądać kolejne kosze, wieszaki i półeczki w poszukiwaniu ciekawych wzorów i odcieni. To co zauważyła pomiędzy kolorową bielizną, tancerkę wielce zaciekawiło. Był to dolny kawałek ubioru, pozszywany z różnobarwnych kawałków tkaniny, ale… jakoś nie bardzo nadający się do użytku. Przecież po co kobiecie takie dziwne majteczki, które mają taki dziwny woreczek z przodu, przecież nie na pieniądze.
Nagle… uśmiech pojawił się na twarzy Jeźdźczyni, gdy zrozumiała co trzyma w palcach. To była męska bielizna, a ten mieszek służył po to, by wyeksponować dumę mężczyzny… tym bardziej, że tkanina była najbardziej jaskrawa właśnie tam.

Bardka wzięła głęboki wdech, powoli go wypuszczając. Nie mogła przecież huknąć śmiechem… choć bardzo tego chciała, to by jednak mogło popsuć jej plany co do prześmiesznego odzienia, które nasunęło jej “mroczny” pomysł wrobienia czarownika w przebieranki… musiała tylko znaleźć do tego odpowiedni stanik…
“Nie uśmiechaj się tak, bo sprzedawca wykituje na zawał…”
Burknęła Laboni, czując jak “najpodlejsze” z masek, prawdziwe impy z dna piekieł, już tańcowały wokół pentagramu, przyzywając najdziksze wizje swojej nosicielce.
Deewani prychnęła z pogardą… a może to była zazdrość, że nie mogła dołączyć do swoich siostrzyczek, by podsycać wyobraźnię Sundari najohydniejszymi pomysłami do poniżenia Jarvisa.
Pacnęła Starca w nochal, po czym szybko zniknęła w jednym z luster.
A Dholianka przykryła bieliznę kilkoma innymi, które miała zamiar podać przymierzającej Gamnirze, była w nich para z krwistoczerwonego aksamitu, obszytego po brzegach czarną koronką i koralikami, jak i całkowita ekstrawagancja w postaci przezroczystego materiału z naszywanymi jedynie motylimi motywami, nie zasłaniającego, ani nie chroniącego praktycznie nic.

- I jak ci idzie? - zawołała Chaaya, stojąc nieopodal przepierzenia i oglądając coś… co i jej się spodobało, choć w bardzo dziwnym sensie… niewiele myśląc, kurtyzana wzięła owy komplecik i wcisnęła sobie pod tabun innych, tam gdzie trzymała prezent dla kochanka.
- Za ciasne. - Usłyszała w odpowiedzi, co mogło świadczyć o tym, że łowczyni już się ubrała.
Tymczasem Godiva sarkała na kolejne gorsety cierpliwie podsuwane jej przez sprzedawcę, mrucząc coś o więzieniach ze sznurów.
- Góra czy dół? - dopytywała złotoskóra, stojąc pod kotarką. - Może pan na chwile do nas podejść? - poprosiła handlarza, grzecznym i ciepłym tonem, przygotowując ukryte ubrania do dyskretnego przekazania.
- Noo… pije w obu miejscach - stwierdziła wstydliwie traperka, gdy stary sklepikarz z ulgą opuszczał awanturującą się skrzydlatą, podchodząc do tancerki.
- Tak? - spytał.
- Ma pan może większy rozmiar tych zielonych z różami? - spytała ogólnikowo, wręczając mężczyźnie “pakunek”. - Proszę zapakować i trzymać pod ladą, z dala od oczu tej co stoi za pana plecami - odparła konfidencyjnym szeptem, po czym przykryła starca naręczem innych fatałaszków, zostawiając sobie tylko kilka sztuk. Co krawiec ruszył pospiesznie uczynić, zadowolony, że uwolnił się choć na moment od włóczniczki.

- No dobrze… w takim razie spróbuj tego, a później tego. - Dziewczyna odwróciła się i wsunęła rękę za zasłonkę wręczając kolejne ozdoby.
- Może sama... oceń? - Usłyszała głos Gamniry, która niepewnie wzięła kolejny kawałek bielizny. - Co? Głupio się czuję.
Kamala wetknęła więc głowę do środka, uśmiechając się łobuzersko.
- Pięknie… nie głupio, pamiętaj o pewności siebie - przypomniała ciepło.
tropicielka się pomyliła, stanik i majtki nie były za ciasne. Tylko mocno opinały jej krągły biust i pośladki. Mocniej niż do tego przywykła.
Kobieta miała dość muskularną i bardziej męską niż kobiecą sylwetkę… co nie czyniło jej brzydkiej, ale z pewnością jej uroda była niekonwencjonalna, i drobiła nogami w miejscu, stojąc w samej bieliźnie przed lustrem.
- Mogę się pięknie czuć, ale czy pięknie wyglądam? Czy ten stanik w ogóle do mnie pasuje? - zapytała.
- Ha...hayyuuu… - Wyartykułowała przeciągle Dholianka, przykrywając szeroki uśmiech dłonią, by nie przestraszyć łowczyni. Delikatność ornamentów, kontrastowała z kanciastością sylwetki, oszałamiając dysonansem i jednocześnie… jakoś dziwnie fascynując samą bardkę. Rzadko kiedy mogła widzieć spotkanie dwóch przeciwległych sobie biegunów w tak uroczej kompozycji, jaką była niepewna postawa mężnej La Rasquellianki.

- Stanik nie jest za mały, moim zdaniem całkiem dobrze opina twój biust… tylko pochyl się do przodu i wyciągnij pierś spod paska, bo trochę ją rozjechałaś. - Tawaif pokazała o co jej chodzi, po czym zawołała smoczycę, która miała być wszak jurorką.
Gdy Gamnira wypinała się przed zwierciadłem, Godiva podeszła do Sundari, obejmując ją od tyłu w pasie i tuląc się do jej pleców. Oparła głowę na ramieniu tawaif i przyglądała się przez chwilę prężącej traperka.
- Ładnie to wygląda… tak jakoś niewinnie. - Wydawała wyrok.
- Ale czy nasza Gamnira jest niewinna? Czy może ma ostre pazurki? - spytała bardka, nie czując się niezręcznie w takiej… pozycji, choć była ona wyjątkowo niestosowna ze strony skrzydlatej wobec swojego Jeźdźca.
- Nie wiem… masz Gamniro?- zapytała wprost Niebieska, a tropicielka spojrzała na tulące się kobiety, a potem na swoje paznokcie. Podrapała się nimi po policzku, dodając
- Nie bardzo rozumiem… ale dziewicą nie jestem, jeśli o to chodzi.
- Hmmm… to skoro nie jesteś już dzieckiem, a dorosłą… to wolisz być uległa w łóżku, czy dominująca? - spytała, zamyślona tancerka, przekrzywiając głowę na bok.
- Co? - zapytała zaczerwieniona na twarzy półnaga i spojrzała w lustro dukając. - No… nie wiem… po prostu poszliśmy i on mnie całował, zdjął spodnie… zrobił swoje. Było miło, ale jakoś nie było tych fajerwerków, o których piszą w romansidłach.
- Ojej… nie chciałam cię zawstydzić. - Chaaya poczuła się speszona, widząc obronną reakcję u koleżanki. Wyglądała jednak, jakby doskonale wiedziała o czym ona mówiła i jakoś podświadomie z nią sympatyzowała.
Nie jeden raz miała klienta… który był rozczarowujący pod każdym względem.
- Podoba ci się kolor? Czy lubisz róże? - Zmieniła nagle temat. - Przymierz następny zestaw, a my poczekamy na zewnątrz. - Zrobiła krok w tył, napierając na wojowniczkę i mrucząc nieco gniewnie do niej - nie za wygodnie ci?
- Nie… bardzo… muszę chyba bardziej. - Zachichotała smoczyca, napierając biustem na plecy bardki i wtulając nos w okolicę podstawy jej szyi.
- Tak lepiej.
- Kolor i róże może być… a poza tym nie zawstydziłaś mnie. Wzięłaś z zaskoczenia, po prostu - wyjaśniła łowczyni, przyglądając się kolejnemu komplecikowi. - Takiego pytania spodziewałabym się po drugim albo trzecim kielichu.

Kamala czuła się paskudnie, gdy gadzina ją ściskała. Skuliła się nieznacznie, wiotczejąc w uścisku i w ciszy znosząc swój los. To było jak obłapianie przez obcego mężczyznę. Nachalnego, niechcianego klienta, który jednak zbyt drogo zapłacił, by można mu było tak łatwo odmówić.
Jeźdźczyni chciała się bronić, ale obawiała się reperkusji. Niebieskołuska była partnerką jej ukochanego i nie mogła od tak strzelić jej w twarz, lub co gorsza… podpalić jak tego oprycha wczoraj wieczorem.
Ściągnęła więc brwi i zacisnęła mocniej usta, starając się oddychać równo i niezmiennie, by nie dać po sobie poznać dyskomfortu. Na podtrzymanie tej bańki swobodności, przeznaczyła zbyt wiele energii, by móc odpowiedzieć ukrytej za kotarą tropicielce.
Na szczęście to cofnięcie wystarczyło, by Godiva się od niej odkleiła, pozwalając odetchnąć.
- Dla mnie bielizny nie trzeba. Miałyśmy tuniki kupić - przypomniała. - I może buty.
- Do tunik potrzebne są i majtki, jeśli nie chcesz nosić spodni, więc lepiej sobie coś wybierz… - odparła cicho tancerka do drakonki, szybko zwiększając dystans między nimi obiema.
Stanęła za ladą, oglądając pończochy i nie spoglądając ani razu w kierunku włóczniczki.
- Niech będzie - sarknęła włóczniczka, wybierając na chybił trafił dwa kompleciki, które pasowały do niej rozmiarem.
- Te? Mogą być? - zapytała, pokazując swe znaleziska.
- A co ja mam do tego? To ty je będziesz nosić, tobie mają się podobać. - Padła sucha odpowiedź przy upartym wpatrywaniu się w kabaretki. Kurtyzana nie miała zamiaru się odwracać “zajęta” swoimi sprawami.
- Mnie one ani ziębią, ani grzeją… a ty wydajesz się obrażona na mnie - mruknęła kobieta dla odmiany wykazując się pewną przenikliwością.
- Mam już dość tłumaczenia, dlaczego majtki powinnaś nosić - wyjaśniła Dholianka, przebierając w podwiązkach i przykładając sobie niektóre do brzucha, by obejrzeć “na sobie”.
- Więc zostają te. - Wzruszyła ramionami smoczyca, sprawdzając na sobie czy pasują, poprzez przykładanie ich do ubrania.

- Ubrałam! I co dalej?! - odezwał się krzyk Gamniry, który Chaaya odebrała z ulgą.
- Już idę, pokaż - zawołała ciepło tawaif, podchodząc do kotary, by zajrzeć za jej poły. - Jak się w tych czujesz?
- No… prawie goła - stwierdziła traperka, obracając się przed lustrem w skąpej i figlarnej bieliźnie, którą jej Sundari podrzuciła do ubrania.
- O to w niej chodzi… nie uważasz, że to całkiem zabawne? - spytała dziewczyna z pustyni, oglądając od stóp do głowy swoją “uczennicę”. - Tam skąd pochodzę nie przykładamy takiej wagi do wyglądu intymnej garderoby. Zamiast staników nosimy choli, czyli wiązane bluzeczki odkrywające brzuch i plecy, a majtki mamy z bawełny lub cienkiego muślinu, by nie dostać odparzeń… tutaj jednak wyobraźnia popuściła wodze i zaczęła tworzyć nie tylko prawdziwe cudeńka… ale i potworki. Przyjemnie jest na to popatrzeć i się pośmiać, prawda?
- Noooo… przyjemnie. Więc co o tym sądzisz? Podoba ci się ta bielizna tutejsza czy ta rodzima jest lepsza? - zapytała myśliwa, kręcąc biodrami.
- Hmm… byłam zaskoczona, ale szybko się przyzwyczaiłam… choć ciągle kupuje je… dla żartu. Im bardziej pokręcone i bezużyteczne tym lepiej - wyjaśniła z błędnym uśmieszkiem na ustach bardka. - Inna też sprawa, że wybieram ją, by spodobać się kochankowi… - Wzruszyła ramionami.
- Chyba najmniej narzekałaś na czerwony komplet… podobał ci się, był wygodny?
- No nie wiem… wygląda ładnie chyba. Nie mam porównania, jak wygląda na innym ciele - stwierdziła kobieta, dodając - Czerwony może być.
- A po co ci porównanie, skoro to ma być prezent dla ciebie… - zdziwiła się kurtyzana. - Jeśli nie jesteś do niczego przekonana, mogę poszukać czegoś jeszcze, nie musisz spieszyć się z decyzjami.
- No… nie… po prostu nie mam dobrego gustu. Ani żadnego. - Obróciła się dookoła, zerkając na oblicze kompanki. - Tobie się podobam? To znaczy… tobie się podoba na mnie?
- Tooo skomplikowane - wyjaśniła Sundari, przyglądając się przezroczystej tkaninie i delikatnym splotom haftu. Zastanowiła się dłuższą chwilę, bez zażenowania wpatrując się prezentowane rejony intymne, doskonale teraz widoczne.
- Wydaje się do ciebie nie pasować… jest zbyt delikatne… nie, zbyt takie… małe..? I gubi się… niknie przy twojej urodzie. Jesteś dość silnie zbudowana i wydaje mi się, że potrzeba ci czegoś bardziej rzucającego się w oczy, by kontrastowało… Rozumiesz o co mi chodzi?
- Acha… bardziej kontrastujące… czyli te czerwone? - Gamnira napięła sploty mięśni na karku, zerkając po sobie i swojej bieliźnie.
- Hmmm… może kontrast to było złe słowo..? - Tancerka ściągnęła usta w dzióbek, jeszcze raz przyglądając się koleżance.
- Przytłoczyłaś te motylki… w ogóle ich nie widać na twoich piersiach… myślę, że one lepiej by się zdały na przykład na małej dziewczynce… płaskiej... widzisz… same w sobie nie są złe, ale dopiero po nałożeniu widać prawdziwy charakter ubioru… ten nie pasujecie do siebie. Jesteś silna i niezależna. Potrafisz przywalić i przetrwać w głuszy. Więc potrzebne jest ci coś… co będzie dość silne samo w sobie, by móc podkreślić twoje cechy, a jednocześnie uwydatnić ukryte… czyli piękne, kobiece ciało. Nie widziałam cię w czerwonym komplecie… ale trzymałam je w dłoni i wydaje się bardziej odpowiednie.
- Więc kupujemy czerwony, no chyba, że chcesz mnie w nim zobaczyć… ale wtedy musisz zostać, bo nie chcę cię wołać co chwila - zadecydowała łowczyni, acz po dłuższej ciszy. Wyraźnie rozmyślała nad słowami “mentorki”.
- Nie wydaje mi się, by kolejna przymiarka była konieczna… - odparła pogodnie Kamala. - Kolor ci pasuje? Bo to nie problem dla mnie, by poszukać podobnych części w innych barwach… gdzieś widziałam granatowy i czarny.
- Pasuje - stwierdziła krótko tropicielka, niezbyt się nad tym zastanawiając. - Lubię zielony, więc te pierwsze też wezmę.
- Och… wyglądałaś w nim uroczo - odparła złotoskóra i znikła za kotarką. - Przebierz się, a ja pójdę zapłacić za swoje zakupy.
Oddalający się cichy brzdęk dzwoneczków, oznaczał, że tawaif nie czekała na odpowiedź.

 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline