Najwyraźniej zaatakowani mieszkańcy farmy nie sprzedali swego życia zbyt tanio, bowiem i trupy napastników dało się odnaleźć. Niestety zapał krasnoludów był tak wielki, że z truchła goblina nie zostało wiele. A szkoda, bo Axel chciał zabrać goblini łeb, by udowodnić mieszkańcom Grissenwaldu, że to nie krasnoludy były sprawcami napadów na okoliczne farmy. A było wiadomo, że zapewnienia i resztki strzał mogą nie przekonać wszystkich.
Z drugiej strony - nie było wiadomo, po co gobliny dokonują tych napadów. Zdobywały prowiant? A może jeńców? Niestety, ślady nic nie mówiły na ten temat, a nikt nie wiedział, ile osób mieszkało na farmie Hohe Steingung i czy ilość trupów zgadzała się z liczbą mieszkańców.
To wszystko jednak musiało poczekać, aż skończą zwiad i wrócą do Grissenwaldu.
Powrót opóźnił się, i to nie dlatego, że pijane krasnoludy ledwo przebierały nogami. Aż tak pijane nie były, a z pewnością wytrzeźwiały nieco, gdy znalazły swego pokiereszowanego pobratymca i usłyszały wieści z kopalni.
Trudno było powiedzieć, co ich dotknęło bardziej - to, że niemal zginął napadnięty przez gobliny krasnolud, czy to, że z ich kopalni znika złoto.
Na leczeniu Axel się nie znał, ale był pewien, że szalejące ze złości krasnoludy nie zdziałają nic dobrego.
- Trzeba mu rany opatrzyć - powiedział. - A jak krwawić przestanie, do Grissenwaldu zanieść. Tam go postawią na nogi. I tam naradzimy się, jak kopalnię odbić. z rąk tej wiedźmy. I gobliny przy okazji wytłuc.