Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-03-2018, 23:03   #185
Autumm
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
Zapasowe racje, bukłak wina, kilka śledzi do namiotu... Przeborka powtarzała sobie w głowię tą listę jak modlitwę, żeby tylko nie wspominać tej całej rozmowy sprzed chwili i nie głowić się nad tym, co takiego wymyśli Omar... i czy ona będzie musiała brać w tym udział.

Skład był faktycznie dobrze zaopatrzony, a niektóre rzeczy, leżące sobie tu całkiem spokojnie na półkach, kobieta znała tylko z bardzo bogatych karawana, z rzadka docierających na Północ. Cóż, ludzie tam nie potrzebowali aż tylu fikuśnych wymysłów, dobrze radząc sobie własną siłą i sprytem, a nie podpierając się jakimiś dziwnymi wynalazkami. Po co komu na przykład kawałek kryształu w ramce z długą rączką, który powiększał wszystko, co się pod niego zbliżyło? Chyba niziołek Stimi używał podobnego, znaczy było to jakieś magiczne cholerstwo. Owszem, Przeborka dała się na chwilę porwać magii tego przedmiotu, uważnie oglądając swoje ręce pod powiększeniem, ale kiedy dotarło do niej, z czym może mieć do czynienia, pospiesznie odłożyła lupę na ladę. I dłuższą chwilę trwała w napięciu, niepewnie sprawdzając, czy od używania tego czegoś nic jej się aby nie pomniejszyło.

Po prawdzie kilka rzeczy (ponad te, które uznała za niezbędne) trochę ją kusiło; ot choćby sprytne żelazne nakładki na ręce i nogi, ułatwiające wspinanie się po pionowych powierzchniach (tu trzeba było przyznać południowcom, że wymyślili sobie to całkiem nieźle, na pewno sprawdzało się to lepiej niż powszechnie używane przez barbarzyńców czekany), ale tutaj dało sobie znać wspomnienie niedawnej kradzieży. Odzyskała majątek ślepym trafem niemalże, jaki więc był sens w tym, żeby teraz przepuścić te złocisze na jakieś bzdurki... bez których mogła się przecież obyć i obywała się dotychczas? I które dodatkowo obciążały konia. I zwiększały ryzyko kradzieży, skoro już raz jej namiocik został obrobiony...

Ale i tak skończyło się na tym, że wyszła od Barthena bogatsza o kilka rzeczy, o których bynajmniej nie myślała, przekraczając próg. No ale one wszystkie były jej *potrzebne* - albo będą potrzebne w przyszłości, bo kto wie, co trzeba będzie na trakcie i w tym wielkim mieście robić? Na przykład takie małe lusterko; nie dlatego je wzięła, żeby się tam stroić czy pięknić (bo niby dla kogo...), ale taki połyskliwy kawałek metalu idealnie nadaje się do puszczania świetlnych sygnałów towarzyszom, albo wypatrywania, czy za karawaną wróg nie jedzie czasem... prawda?

Hammer, Oil (1-pint flask), Piton x10, Rations (trail) x5, Sewing needle, Soap (per lb.) x1, Mirror (small steel), Torch x2, Wine (common), Cup & dices, Sack

Razem = 16 gp



Podzwaniając radośnie workiem z a b s o l u t n i e potrzebnymi zakupami, Przeborka wróciła do swojego namiociku nad rzeką, zerkając od czasu do czasu w kierunku phandalińskiego ryneczku. Nigdzie nie unosił się czarny dym, ludzie też nie biegali w panice; najwidoczniej Omar nie spełnił swojej morderczej groźby, albo narwanemu łowcy udało się go przekonać, że złodziej faktycznie nawiał gdzie rothe zimują. I samo wspomnienie Sharviego sprawiło, że Przeborkowe nogi zwolniły, a na głowę znów posypał jej się grad niewesołych myśli związanych z czekającą ich wyprawą do miasta.

Przeborka miast widziała sporo - choć w większości od strony warownych murów. To, które okazję miała zwiedzać dokładnie, czyli od fundamentów, zostawiło na jej ciele i duszy paskudne blizny i wspomnienia, do których wcale nie miała ochoty teraz wracać. Tak czy inaczej, Neverwinter - i każda osada tego typu - kojarzyły się jej nieodmiennie z czymś zepsutym, zdradliwym i niebezpiecznym, czymś, gdzie ludzie byli skomplikowani, podstępni i podejrzliwi, a zwyczajny rozsądek i zasady ludzkiego współżycia były wypaczone i niejasne. Być może otrzaskana i bywała Zenobia w takim gnieździe żmij odnajdywała się bez problemów, ale kto prócz niej im pozostał? Kapłanka, która najpewniej zostanie w Phandalin? Młodszy łowca, który wpierw działał, a potem zaś wcale nie myślał i choć serce miał olbrzymie, to nader często szlachetność mu się myliła z nadstawianiem karku za nieswoje sprawy? Niziołek, który *coś* wspólnego miał z całą tą paskudną i obrzydliwą magią, a więc z gruntu był podejrzany i niegodny zaufania? Czy ona sama - a patrząc na siebie bez sentymentów, Przeborka wiedziała, że choć na sile i odwadze jej nie zbywa, to o jej sprycie i przebiegłości nie da się tego wcale powiedzieć...

A na dodatek dwóch chłopów, co to wydawali się mieć głowy na karku najmocniej osadzone, srodze barbarzynkę rozczarowało. Jeden wolał swoich kompanów z karawany od ich rejzy - czemu wcale się nie dziwowała - ale dał wcześniej s ł o w o, że się do zadania od Omara najmuje i teraz złamał je tak bezczelnie, że kobietę mało że nie zatkało ze zdziwienia i niedowierzania. Jak można mieć tak giętki kręgosłup, jakby z wikliny i tak bardzo nie mieć honoru...

Drugi zaś przepadł jak kamień w wodę - zapił? od lubej uciekł z jaką młódką? wendigo go porwało? - i szukaj wiatru w polu! Jego kobieta odchodziła od zmysłów, jego wioskę złodzieje obradowali, jego kompani też byli w potrzebie - a ów się bogowie wiedzą gdzie szlaja i kto wie, czy do jutrzejszego poranka w ogóle się pojawi?

Oj czarno widziała tą podróż barbarzynka, czarno... ale robotę wykonać trzeba, choćby i sama miała do tego miasta leźć na piechotę!


Pogrążona w takich myślach, dotarła w końcu do swojej miejscówki, gdzie miękki i ciepły nos Zarazy, szukający w worku jakiś przysmaków dla siebie, w końcu sprawił jej trochę radości i odegnał troski.

- Trochę ci kamieni dorzucę, dziewczyno... - poklepała konia po boku z pieszczotą, wyciągając z namiotu siodło, które do tej pory służyło jej za poduszkę i metodycznie zaczęła upychać wszystko po sakwach, tak by rano nie musiała się z tym babrać. Namiot po niedługim czasie był niemal pusty; Przeborka krytycznie spojrzała na swoje dzieło, obeszła swój mały obóz raz i drugi, spojrzała na stojący namiocik raz jeszcze i z westchnieniem zaczęła zwijać też i jego.

Ostatnia noc tutaj kosztowała ją cały majątek i nieskończenie wiele nerwów; mieszkanie w oddaleniu od reszty ludzi może i dawało nieco spokoju, ale na pewno nie zapewniało bezpieczeństwa i takiej pomocy, jaką dawała gromada. Zimą to by się dwa razy nie zastanawiała, ale że było ciepło, to pozwoliła sobie na takie samodzielne mieszkanie... i proszę, dostała nauczkę za swoją głupotę! Cóż. Barbarzynka może i nie była najsprytniejszą głową w okolicy, ale bystra była na tyle, by raz udzielonych jej lekcji Los nie musiał więcej powtarzać.

Narzuciła niedokładnie zwinięty namiot na koński grzbiet, część gratów wzięła w ręce, część niedbale włożyła na siodło i delikatnie trzymając Zarazę za uzdę, zaczęła schodzić w kierunku osady. Czas było znaleźć sobie tutaj jakąś porządną kwaterę na dłużej, a nie wciąż udawać, że ona to tu tylko przejazdem...


Znalezienie kąta do spania i składowania gratów przyszło Przeborce nadspodziewanie łatwo; gdzieś na ryneczku dojrzała nawet kobietę (której imienia nie spamiętała), która oferowała jej nocleg zaraz po przyjeździe, ale barbarzycka jakoś nie chciała nadużywać jej gościnności... szczególnie że gdzieś tam w pamięci kołatało jej się to, że gospodyni wspomniała o dzieciach. I choć Przeborka lubiła małe ludzkie istoty, jakoś nie miała ochoty dawać dziecięcym łapkom okazji do bawienia się co bardziej ostrymi częściami swojego ekwipunku, a najemnicza profesja łączyła się także z dziwnymi porami na sen - a jak wiadomo, hasająca po izbie gromada urwipołciów nie sprzyja raczej głębokiemu odpoczynkowi.

Na szczęście nie musiała godzić się na podobne kompromisy; już drugi zagadnięty człowiek pokierował ją do stojącego nieco z boku domostwa (które, o ironio, leżało całkiem blisko jej poprzedniej miejscówki), a mieszkający w nim podstarzały półelf - mimo że wyraźnie się gdzieś spieszył - znalazł chwilę, by wysłuchać przybyszki. Ostatecznie chyba przekonało go to, że Przeborka też parała się awanturniczym fachem, jak on sam niegdyś - i pomny trudów, jakie zwykle mają podobni "fachowcy" z zakotwiczeniem gdzieś na stałe, zgodził się odstąpić kobiecie i Zarazie swoją nieużywana stodołę.

Budynek był solidny, dach cały, a siano przyzwoicie pachniało. Ba, nawet na dole budynku znajdował się kawałek wybrukowanego klepiska z pozostałościami jakiegoś warsztatu, to znaczy w miarę solidnym stołem i zydelkiem.

Było tylko jedno małe "ale"... do czegokolwiek wcześniej Edermath jej używał, teraz stodoła była jedną wielką graciarnią, pełną wszystkiego co kiedykolwiek komukolwiek było do czegokolwiek potrzebne, albo i nie. Brakowało tylko przysłowiowego dziada z babą, aczkolwiek Przeborka niemal była pewna, że pod którąś zakurzoną płachtą znajdzie też ich, zasuszone ze starości, szczątki.

Cóż, jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz, więc po chwili kręcenia z niedowierzaniem głową kobieta zakasała rękawy i wzięła się do odgruzowywania swojej przyszłej sypialni. Większość rzeczy była stara, pordzewiała, poniszczona czy tak zakurzona, że nie nadawała się do niczego - no, może za wyjątkiem posłużenia jako podpałka, bo rdza szalała tak, że o przekuciu starych narzędzi można było tylko pomarzyć. Spod ruszanych silnymi ramionami Przeborki stert *czegoś* pryskały w popłochu szczury, myszy, korniki i co tam jeszcze żyło w tym labiryncie gratów, a kobieta przysięgłaby nawet, że katem oka dojrzała opuszczającą w pośpiechu stodołę grupę malutkich ludzików w szpiczastych czapkach, mniejszych nawet od Stimiego.

Ale może to były po prostu halucynacje ze zmęczenia i odwodnienia. Pracowała do upadłego, a i tak nie uprzątnęła wszystkiego; przed stodołą piętrzył się imponujący stos gratów i śmieci, ale wnętrze zrobiło się tylko odrobinę bardziej przestronne i świetliste. Cóż, do przekimania jednej nocy starczyło; jutro rano wyruszali (a przynajmniej Przeborka miała taką gorącą nadzieję), więc porządki w stodole musiały zaczekać do jej powrotu.

Cała była zakurzona, spocona i zasmarkana od unoszącego się w powietrzu pyłu; na skórze przybyło też jej kilka świeżych zadrapań od niespodziewanie spadających na głowę "dóbr". A strzępki siana miała dokładnie wszędzie - na i pod ubraniem w takich miejscach, że powodowane przez nie swędzenie było znacznie, znacznie gorsze niż wymyślne tortury. Zabiłaby za porządną, ciepłą kąpiel i zimne piwo, które miało moc spłukiwania z gardła kurzu i pyłu. I tak postanowiła zrobić; no może bez mordowania na wejściu, ale nie zadając sobie trudu ogarnięcia się choć trochę, opuściła gospodarstwo półelfa, żeby znów zażyć nieco przyjemności i zdeterminowana do tego, by jej nikt w tym planie nie przeszkodził.

Druga kąpiel tego samego dnia... oj, to miejskie życie naprawdę robiło z niej jakąś rozpasaną rozpustnicę. A teraz jeszcze miała *swój* kawałek mieszkanka... strach pomyśleć, jak szybko przyzwyczajała sie do wygód i co mogło zrobić to z jej północną twardością. Będzie musiała się na przyszłość bardzo pilnować, żeby nie zmięknąć zupełnie jak ci południowcy!

Zmęczona (ale i zadowolona) Przeborka nieudolnie zanuciła słowa jakiejś wesołej piosenki i spoglądając na chylące się ku zachodowi słońce, dziarsko pomaszerowała do gospody.

 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!

Ostatnio edytowane przez Autumm : 07-03-2018 o 23:05.
Autumm jest offline