Wynajęci krasnale jak tylko dowiedzieli się kto za napadami stoi i zobaczyli zwłoki goblina z rykiem ruszyli by ciąć, rąbać truchło zielonego najeźdźcy. W sumie Wolfgang się im nie dziwił, że wpadli w amok, ale mogli pomyśleć, że warto by zachować trupa by udowodnić niewinność khazadów.
Mag nawet nie chciał patrzeć na wylewanie furii brodatych górników. Odszedł i schylił się przy tropie wilków jak drużynowy zwiadowca odczytał ślady.
- Kierują się ku Czarnym Szczytom.- Pokiwał potwierdzająco głową.
Gdy ruszyli ponownie w drogę Techler wziął kilka strzał i znaleziony goliński miecz. Innych dowodów niestety nie mieli i te musiały wystarczyć. Podczas drogi zbliżył się do szlachcica.
- Lothar. Jak tak dalej pójdzie to żadnych dowodów te brodacze nie dadzą nam przynieść do miasta. Następnym razem zabezpieczmy ślady nim zawołamy górników.- Przedstawił swój pomysł i popatrzył z ukosa na idących krasnoludów.
Na rozstaju dróg znaleźli małe pole walki. Pod drzewem leżał oparty o nie brodacz ściskający zakrwawiony topór a wokół leżało kilka ścierw goblinów.
Krasnoludy doskoczyły do rodaka i dopiero po chwili poprosili ludzi.
Umierający krasnolud powiedział to co samemu można było wywnioskować. Jednak informacja o goblinach w kopalni zaniepokoiła maga.
- Proponuję byśmy udali się do Grissenwaldu czym prędzej. Weźmiemy Waszego kompana i gobliny na dowód.- popatrzył po ścierwach i zwrócił się do kapłana.
- Bernhardt. Znasz się na leczeniu? Ja nie mam jak pomóc.- Powiedział widząc wzrok Lothara i Axela na sobie. Nie chciał mówić o magi, którą się para. Jeszcze te pokurcze gotowe pomyśleć, że z Herzen jest w zmowie.