Nikt nie niepokoił Ericha w czasie przeprawy przez miasto. Fortenhaf wydawało się wymarłe, a obecność śmierci dawała o sobie znać wszędzie dookoła w postaci zwłok tych, którzy zostali zwyciężeni przez zarazę.
W pewnym momencie poczuł szarpnięcie za cholewę, chociaż to określenie było na wyrost. Umierający mężczyzna prosił o śmierć, która wybawiłaby go z cierpienia. Von Kurst długo spoglądał w rozpalone gorączką oczy starca. Czy pozostawienie go tutaj na powolną śmierć byłoby właściwe? Czy zabicie niewinnego i bezbronnego człowieka byłoby ujmą na honorze rycerza? Jest wiele pieśni i podań o czynach szlachetnych i kodeksie rycerskim, o cnotach i chwale - dlaczego nie ma ani jednego źródła mówiącego jak należy postąpić w takiej sytuacji? Dlaczego nie można wybrać dobrego rozwiązania a oba dostępne są w jakiś sposób złe?
Wiele myśli kłębiło się w głowie von Kursta stojącego nad umierającym człowiekiem i zastanawiającego, cóż powinien uczynić. Równie wiele przekrzykiwało się wzajemnie, gdy odchodził z miejsca, w którym leżał tamten. Mając przed oczami gasnące spojrzenie cierpiącego wierzył, że wybrał właściwie. Krew spływająca z ostrza sztyletu znaczyła czerwonymi kroplami dalszą drogę Ericha.
* * *
Greta czekała przed młynem, jak obiecała. Towarzyszyło jej kilku uzbrojonych mężczyzn, najpewniej mieszkańców miasta, których uleczyli pielgrzymi. Greta podeszła do Ericha, który zatrzymał się w pewnej odległości od spalonego budynku.
- Jestem sam... - odpowiedział machinalnie.
- Nie... nie mogłem wyjechać... potrzebowaliśmy pomocy felczera dla jednego z moich towarzyszy. - Wyjaśnił.
- To ty, Greto? Dlaczego do mnie nie przyszłaś? Tak długo szukam ciebie i Rambrechta. Jak mógłbym wyjechać, gdy otrzymałem list od ciebie? Chciałem się upewnić, że z tobą wszystko w porządku... - mówił nieco nieskładnie.
- Co się z tobą działo? Dlaczego skrywasz twarz pod kapturem? Czy choroba zaatakowała i ciebie? Ja jestem chory... ale to nic... jakoś wydobrzeję, jak zwykle. Zsuń kaptur, chciałbym spojrzeć w twoje oczy, Greto. Zawsze, kiedy rozmawialiśmy patrzeliśmy sobie w oczy. Pamiętam twoje piękne oczy... zupełnie jak oczy mamy... - mówił wpatrując się w zakapturzoną postać.