Raen'drel wszedł zaraz za Lazarusem i rozglądał się po wnętrzu.
- Chcieliśmy zapytać o Tiluscha. Proszę opowiedzieć o sprawie, z którą ostatnio przyszedł do pana. - Zapytał Wiluscha, gdy już wszyscy weszli do środka i obserwował jego reakcję. - Wiemy, że panowie współpracowali w pewnych... delikatnych sprawach i chcemy potwierdzić, że to nie pan go zabił. - uderzył prosto z mostu.
- Tilusch pozostawił informację, że pan mu groził i szantażował, ale przecież to musiało być jakieś nieporozumienie, które da się szybko wyjaśnić, prawda? - Uśmiechnął się. - Gdyby notatka zmarłego trafiła w ręce śledczych ze straży miejskiej, to niepotrzebnie zrobiłoby się zamieszanie - w końcu oni mają płacone za liczbę ujętych złoczyńców i nie próbują dociekać prawdy. Szybka i bolesna rozmowa z katem i pokazowa egzekucja... brrr... - wzdrygnął się. - Powiedzcie co wiecie o ostatniej sprawie, a my wszystko straży wyjaśnimy. - Ponownie się uśmiechnął.
Raen'drel był elfem, więc przyjmowanie kamiennej twarzy podczas łgania w żywe oczy przychodziło mu z łatwością. Ukrywanie prawdziwych emocji jest cechą pożądaną wśród leśnego ludu.